Utrata, obsesja, samotność, poszukiwanie siebie…
Marieke Lucas Rijneveld to specyficzny autor, który tworzy równie specyficzne powieści. Jeśli szukacie książki trudnej w przekazie, ale piekielnie błyskotliwej w odbiorze, innej niż wszystkie oraz przekraczające granice tabu - koniecznie bliżej przyjrzyjcie się jego twórczości. Najlepiej zacznijcie od jego najnowszego dzieła, czyli "Mój mały zwierzaku", bo to książka, która cudownie miesza w głowie i zmusza nasze szare komórki do pracy ponad normę.
Autor posługuje się wysoce elokwentnym, mądrym słowem a jego fabuła jest bardzo plastyczna, jednak nie jest to na pewno lektura do przeczytania w jeden wieczór. Warto pochylić się nad zdaniami, warto rozłożyć na czynniki pierwsze losy bohaterów, ich zachowania, oczekiwania czy podejmowane decyzje, bo chociaż znajdują się oni w niecodziennej sytuacji to przebija się przez to wszystko proza życia, bolesna rutyna, która kieruje przecież nami wszystkimi. Nawet jeśli udajemy, że wcale tak nie jest. Rijneveld jest bystrym obserwatorem świata a to co dostrzega pięknie przekłada na swoje opowieści, więc nie tylko sięgamy po coś co poruszy naszą wyobraźnię, ale i zaserwuje nam solidną lekcję życia.
Główną bohaterką jest nastolatka pogrążona po uszy we własnych problemach. Trudna, dziwna, niestety okrutnie naiwna co z czasem doprowadzi do swojego rodzaju tragedii. Dziewczyna znajdzie bowiem zrozumienie u mężczyzny z którym niekoniecznie powinna się wiązać, który na początku będzie jedynie jej wsparciem, ale z czasem pojawi się coś więcej a proste gesty stracą na niewinności. Miejscowy weterynarz, zagubiony we własnych problemach dostrzeże w nastolatce rozmawiającej z Freudem i Hitlerem coś więcej niż inni, ale nie będzie to jednocześnie jej ukojeniem a raczej wyzwaniem dla obydwojga, ponieważ do samego końca nie będą wiedzieć co czynią.
Dziwna była to powieść, tak samo dziwna jak bohaterka. Jednak było w tym wszystkim tak wiele skrajnych emocji, że napędzało mnie to do dalszego przerzucania stron oraz delektowania się fabułą gęstą jak smoła, niemalże trudną do pokonania a jednak aż proszącą się, by stanąć u boku tych oryginalnych bohaterów i po cichu obserwować jak to wszystko się skończy. Autor poruszył wiele ważnych kwestii, nie bał się mówić o tematach, które na co dzień wydają się wręcz gorszące a wątek romantyczny, o ile w ogóle tak możemy go nazwać, naszpikował taką porcją sprzeczności, że sama już nie wiem co o tym wszystkim sądzić.
Muszę przyznać, że "Mój mały zwierzaku" bardzo dała mi do myślenia, ale jednocześnie uważam, że to lektura obok której nie można przejść obojętnie. Silna, dojrzała, bardzo błyskotliwa i jednocześnie pozbawiona pewnego rodzaju ogłady, mówiąca otwarcie co myśli. To moje drugie spotkanie z autorem, kolejne bardzo udane, ponieważ Marieke Lucas Rijneveld wprowadza na literacką scenę potężny powiew świeżości i zrywa z przyjętymi zasadami nie bojąc się ponosić konsekwencji.
Lubię takie świeże podejście, więc jestem na tak.
OdpowiedzUsuńCzytam same bardzo zachęcające recenzje tej książki, więc myślę, że również po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńSkutecznie mnie zachęciłaś do lektury.
OdpowiedzUsuńMam w planach przeczytać!
OdpowiedzUsuń