Dwadzieścia osiem lat zakazanej namiętności, dwadzieścia osiem lat ukrywania tajemnic.
Elin Hilderbrand doskonale wie jak napisać wakacyjną powieść, która przyspieszy bicie naszego serca. Jeszcze do niedawna twórczość autorki była mi zupełnie nieznana a dziś nadrabiam zaległości pełna zachwytu nad lekkością fabuły oraz kreacją bohaterów.
Oto przed nami pojawia się opowieść pełna sekretów, tajemnic z przeszłości, skrywanych namiętności oraz dawno pogrzebanych nadziei. Autorka sięga w głąb najważniejszych dla nas wszystkich emocji i na ich podstawie buduje fabułę, która niekoniecznie doczeka się takiego zakończenia jakiego moglibyśmy się spodziewać. I właśnie to e tym wszystkim jest najlepsze - subtelne poczucie nieprzewidywalności, gdy każda kolejna strona odkrywa coś nowego, angażującego i pisanego prozą prawdziwego życia.
Nikt nie spodziewał się, że przeszłość Mallory Blessing jest taka burzliwa. Kobieta przez lata utrzymywała w tajemnic coś co burzyło jej spokój. Dziś prosi dorosłego już syna, by skontaktował się z mężczyzną, który kiedyś wiele dla niej znaczył. Tylko jak to możliwe, że jest nim Jake McCloud, mąż słynnej polityczki ubiegającej się o fotel prezydencki? Wszystko zaczęło się latem 1993 roku, od jednej imprezy, od jednego wspólnie spędzonego weekendu. Ich romans trwał latami, wpływając przy tym na najbliższe otoczenie bohaterów, doprowadzających ich do frustracji i ucząc jak skomplikowane bywa życie.
Trudno jednoznacznie ocenić o czym jest ta powieść. Z jednej strony widzimy romantyczne uniesienia, które nie prowadziły do niczego dobrego i nie pozwoliły bohaterom odnaleźć miejsca w swoich ramionach. Z drugiej obserwujemy kreację postaci, widzimy jak zmieniali się pod wpływem przeżytych doświadczeń i tego jak zmieniał się świat. Wydaje się, że na początku, gdy się poznali, wszystko było łatwiejsze, ale czy to nie oni sami narzucili sobie tak trudne warunki do spełnienia? Mnóstwo jest w tym wszystkim niedomówień, musimy więc czytać między wierszami, doszukiwać się ukrytych znaczeń i jednocześnie mierzyć się z rewelacyjnie wykreowanym tłem, ponieważ autorka nie skupia się na pustych motywach a porusza konkretne wartości, w tym również sięgając po polityczne zagrywki.
"I nadejdzie lato" to obraz miłości, która ma wiele kolorów. Historia napisana z pomysłem, w pełni wykorzystująca swój potencjał. Elin Hilderbrand nigdzie się nie spieszy pisząc swoje powieści dzięki czemu otrzymujemy bardzo dobrze dopracowane, skupiające się na detalach, ale na pewno nie nużące inspiracje czerpane prosto z prawdziwego życia. Będziecie żyć przeszłością bohaterów, z zupełnie innej perspektywy spojrzycie na ich teraźniejszość i tak jak ja, bez zbędnych słów, zauroczycie się prozą autorki.
Zapisuję sobie ten tytuł na przyszłość.
OdpowiedzUsuńRecenzja jest zachęcająca.
OdpowiedzUsuń