Na krótkiej przestrzeni czasu przeznaczonej dla jednej generacji, pojawiły się arcydzieła, które stanowią chlubę powieści angielskiej.
Uwielbiam powieści klasyczne te mniej lub bardziej znane. Lubię sięgać do przeszłości, wypatrywać lektur, które były inspiracją dla współczesnych autorów. Tak trafiłam na prozę Olivera Goldsmitha, która okazała się przyjemną ucztą dla mojej wyobraźni.
To prosta, niekoniecznie skomplikowana lektura, która jednak niesie ze sobą silny przekaz. O tym jednak później. Skupmy się na stylu autora, który powoli, ale i ciekawie prowadzi nas przez rozgrywane wydarzenia. Nie zawsze towarzyszyły mi silne emocje przy przerzucaniu stron, czasami mogłam je wyciszyć i skupić się na samych opisach, ale jednocześnie nie znaczy to, że źle bawiłam się podczas lektury. Wręcz przeciwnie, nostalgiczna, pouczająca, ponadczasowa fabuła pozwoliła mi na moment przystopować i przeanalizować pewne wartości.
Karol Primrose to proboszcz niosący dobrą nowinę w małej Angielskiej miejscowości. Dobrze mu się żyje do czasu, kiedy majątek się kurczy a on sam trafia w znacznie gorsze miejsce. Nowa posiadłość oddalona od kościoła zmusza go do długich, pieszych wędrówek a dalej jest tylko gorzej, ponieważ pieniądze znikają, Karol za długi trafia do więzienia a tam odkrywa nowy świat potrzebujący nawrócenia. Jak się więc okazuje nawet liczne klęski nie złamały jego człowieczeństwa, ponieważ autor stworzył bardzo ludzką, uczuciową, empatyczną osobowość, która śmiało może być stawiana jako wzór do naśladowania.
Fabuła niewinna, miejscami nawet naiwna, ale jakże odżywcza i pouczająca. To nie jest współczesna proza a jednak pięknie przekłada się na teraźniejszość pokazując co w życiu liczy się najbardziej. Stojąc u boku głównego bohatera obserwujemy jego, jak zakładamy, porażkę, która jednak z każdą kolejno przerzuconą stroną zmienia się w nową szansę zarówno dla Karola jak i dla ludzi którzy stanęli na jego drodze. Przyznaję, że ta krótka lektura okazała się dla mnie niezwykle inspirująca.
"Pleban z Wakefieldu" odrywa myśli, angażuje serce i zapewnia kilka godzin niekłamanej przyjemności z czytania. To nie jest wielka proza, która podbiła świat, ale jednocześnie żałuję, że tak mało osób mówi o twórczości Olivera Goldsmitha. Warto przekazywać sobie z rąk do rąk tak motywującą historię, w której kryje się cała kwintesencja człowieczeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz