Krwawe azteckie rytuały w podziemiach łódzkiej willi.
Przyciągająca oko okładka i ciekawa zapowiedź historii skutecznie skusiły mnie do lektury "Pani La Muerte". Oczekiwania miałam ogromne! W końcu kto nie lubi thrillerów z mrocznym klimatem? Wszystko wskazywało więc na to, że powieść pisana jest idealnie pod mój gust. Czy polubiłam się zatem z fabułą?
I tak, i nie. Z jednej strony bawiłam się dobrze przerzucając kolejne strony, z drugiej czegoś mi zabrakło. Pewne kwestie nie zostały w pełni dopracowane a niektóre motywy potraktowane po macoszemu, choć historia aż prosiła się o to, by dopełnić ją dodatkowymi szczegółami. W rezultacie nie mogłam w pełni wgryźć się w temat na tyle, na ile tego oczekiwałam, ale nie mogę też zbyt mocno narzekać na całość, ponieważ sam klimat odegrał tutaj sporą rolę i podziałał na wyobraźnię.
Fabuła miała ogromny potencjał. Czytamy bowiem o Amelii, przywódczyni pradawnego, azteckiego Zakonu Krwawego Księżyca, której przyszło się zmierzyć z wypełniającą się klątwą. Przepowiednia mówiła o końcu zakonu i tak, jedna po drugiej, zaczęły ginąć w okrutnych męczarniach jego członkinie. Amelia nie mogła liczyć na łaskę boga, któremu podlegała, więc zdana na samą siebie zdecydowała się stawić czoła złu. Nie wiedziała, że sekrety okażą się znacznie głębiej zakopane i to akurat był jeden z ciekawszych motywów - wraz z rozwojem akcji pojawiały się nowe tropy a my próbując rozgryźć tożsamość mordercy jednocześnie dowiadywaliśmy się nowych faktów związanych z zakonem.
Azteckie rytuały znalazły swoje miejsce w Łodzi i to uważam za ogromny plus! Autorka nie uciekła od swojego kraju, nie próbowała zamerykanizować powieści, pozwalając nam otworzyć wyobraźnię w miejscu, które wielu z nas dobrze zna. Dwa czasy, przeszłość zmieszana z teraźniejszością a także porcja magii w kontraście z brutalnym rozlewem krwi dały naprawdę ciekawą akcję, która nie była zła, choć jej lepsza wersja na pewno miałaby bardziej płynny styl i zatarte przejścia między motywami. Dużo było tutaj surowości, która - mam nadzieję - rozwieje się w kolejnych tomach, ponieważ autorka rozplanowała swoją opowieść na cykl, który chętnie będę dalej kontynuować.
"Pani La Muerte" ma swoje plusy, ma też minusy, ale w ostatecznym rozrachunku trzyma przy sobie klimatem oraz kusi rozwojem wypadków. Autorka nie bawi się w półśrodki, nie ucieka od brutalności i sięga po istotne wartości, gdy pisze o wątpliwej istocie brutalnej rodziny. Książka opowiadająca historię jakiej jeszcze nie było, więc choćby dlatego warto dać jej szansę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz