Boże Narodzenie 1935 roku w londyńskim teatrze – dramat sceniczny przeradza się w prawdziwy…
Ada Moncrieff po raz drugi zaprasza nas w świąteczną podróż, podczas której rozwiązanie zagadki morderstwa odegra kluczową rolę. Poprzednie święta również spędziłam u boku twórczości tej autorki i kontynuuje tradycję, ponownie bawiąc się naprawdę dobrze.
Przygotujcie się, że to będzie prosta powieść, zupełnie nieskomplikowana i być może przez to nie każdemu przypadnie do gustu. Jeśli lubicie kryminały pełne wyzwań, ukrytych znaczeń i z podwójnym dnem, to tutaj tego nie znajdziecie. Nie oznacza to jednak, że powieść jest zła czy nudna, ponieważ autorka poprowadziła ją w klasycznej formie i zrobiła to naprawdę dobrze. Prosty styl, lekkość obrazu, swoboda przedstawionych wydarzeń, a także zakręcone tło związane z morderstwem jednego z bohaterów przełożyły się na fabułę ciekawą oraz w pełni wciągającą.
Klimat świąt Bożego Narodzenia będzie obecny tutaj na każdym kroku, ponieważ fabuła opowiada o objazdowej grupie teatralnej, która w grudniu 1935 roku odgrywała Opowieść wigilijną. To właśnie pomiędzy tymi bohaterami doszło do tragedii, w której śmierć stracił jeden z aktorów. Doszło do śmierci na scenie, która zszokowała publiczność, ale jednocześnie nic nie wskazywało na popełnione morderstwo. Mówiono, że to atak serca. Tylko jedna z bohaterek nie mogła przejść obok tej sprawy obojętnych. Czy odkryje co tak naprawdę się wydarzyło? O tym już musicie przekonać się sami.
Spora dawka emocji związana z próbą rozwiązania zagadki towarzyszyła mi tak naprawdę na niemal wszystkich stronach. Owszem, historia jest lekka, pisana z zachowaniem klasycznych form gatunku, ale to nie oznacza że nie ma w niej nic wyjątkowego. Kameralne grono bohaterów, każdy potencjalny podejrzany a także skrywane tajemnice budują atmosferę niepewności oraz poczucia, że bieg wydarzeń może odwrócić się szybciej niż podejrzewamy. Jeśli miałabym się pokusić o stwierdzenie czego tutaj brakowało to na pewno większego tempa akcji, ponieważ niektóre momenty aż prosiły się o podsycenie atmosfery, ale z drugiej strony trudno mi powiedzieć czy przeszkadzało to w czytaniu, ponieważ po zamknięciu ostatniej strony czułam się w pełni usatysfakcjonowana.
"Morderstwo w Theatre Royale" sprawdzi się idealnie jako lektura pomiędzy świątecznymi przygotowaniami. Przyjemna w odbiorze, angażujące, ale jednocześnie niekoniecznie mocno pobudzająca szare komórki. Propozycja do poczytania przy kubku gorącej herbaty, albo bożonarodzeniowej czekolady, której zadaniem jest tworzenie odpowiedniego klimatu i dla mnie to wystarczające, aby polecić wam ją jako dobrą świąteczną propozycję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz