W pienińskich lasach, u podnóża Zamkowej Góry żył pustelnik.
W każdej legendzie jest ziarno prawdy. Przekonali się o tym bohaterowie powieści Anny Olszewskiej, która na nowo powołała do życia tajemnice oraz niedomówienia, by intrygować czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
Chociaż autorka zdecydowała się na kryminalną serię to każdy tom możecie traktować jako odrębną przygodę. Owszem, są pewne niuanse pojawiające się w obu książkach, ale to zaledwie dodatki, które nie dezorientują tych, którzy dopiero debiutują z proza autorki a dodatkowo na początku pojawia się spis postaci, który wszystko ułatwia. Fabuły utrzymują wysoki poziom, więc na wstępie warto pochwalić Annę Olszewską za niesłabnące zaangażowanie. Dalej jest tylko lepiej. Czytamy o perypetiach ludzi podobnych od nas, dzięki dużej wiarygodności oraz odpowiednim detalom potrafimy utożsamić się z wydarzeniami a krok w krok podąża za nami wyjątkowy, kameralny klimat małego miasteczka o dusznej atmosferze. Całość wypada zatem naprawdę intrygująco i trzyma nas w swoich objęciach do ostatniej strony.
Wszystko zaczęło się od legendy o pustelniku. Miał on żyć w pienińskich lasach, spać w drewnianej trumnie, kolekcjonować świątki. Pewnego dnia przepadł bez wieści. Nikt wówczas się tym nie przejął. Jednak gdy pewnego dnia, wiele lat później, ze schroniska znika grupa nastolatków - legenda odżywa na nowo. Czy jest w niej choć odrobina prawdy? Czy to możliwe, że pustelnik miał z tym coś wspólnego?
Fabuła biegnie dwutorowo i łączy teraźniejszą z przeszłością. Duże odbicie na decyzjach prowadzącego śledztwo będą miały jego prywatne demony przeszłości. Dowiadujemy się wiele nowych faktów na temat Igora Schutta, pisarza kryminałów a w międzyczasie próbujemy rozwikłać zagadkę zaginięcia oraz odnalezienia pewnego nastolatka. Na pierwszy rzut oka nie będzie on powiązany ze sprawą, ale autorka powoli prowadzi nas po nitce do kłębka i klucząc pomiędzy faktami dla zabawy oraz podsycenia akcji wprowadza nas w ślepe zaułki. Zabawa podczas czytania jest przednia, z niecierpliwością przerzucamy kolejne strony, by jak najszybciej dowiedzieć się prawdy a sama legenda związana z pustelnikiem oraz linia czasowa nawiązująca do lat, w których żył mocno wpływa na wyobraźnię czytelnika. Nie można się nudzić, nie można też odłożyć książki choćby na moment, bo obejmuje nas ramionami i nie wypuszcza nim nie zamkniemy ostatniej strony.
"Samotnia" budzi ekscytację i strach przed nieznanym. Kusi obietnicą nieszablonowego finału oraz koncentruje naszą uwagę na dopracowanej kreacji postaci. To thriller w pełni wykorzystujący swój potencjał, podnoszący poprzeczkę, pozostawiający apetyt na więcej. Anna Olszewska otwiera przed nami drzwi w nieznane i po raz kolejny udowadnia, że jej talent warty jest bliższego poznania. To moje drugie spotkanie z jej twórczością i wydaje się, że jeszcze bardziej udane niż poprzednie, więc z niecierpliwością czekam na kolejne książki a Was ogromnie zachęcam do lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz