"Zabić drozda" to wstrząsająca historia o dzieciństwie i kryzysie sumienia.
Często wspominając powyższej książce obawiam się, że moją ekscytacją odstraszę potencjalnych czytelników. Klasyka literatury wciąż bowiem wydaje się być wyborem trudnym do przepracowania. A szkoda, ponieważ umykają nam wówczas dzieła wyjątkowe, takie, które wspomina się latami.
W tej historii nic nie jest typowe, nie ma przegadanych momentów, nudnych scen, niepotrzebnych bohaterów czy odstraszających schematów. Nie, tutaj każde zdanie wydaje się być kluczowe dla dalszej akcji, podszyte treścią przy której warto się zatrzymać. Harper Lee z podziwu godną delikatnością snuje ciężką opowieść, mimo faktu postrzegania spraw oczami dziecka, pokazując ogrom tragedii w zachwycająco plastycznej i - co najważniejsze - inteligentnej formie. To proza obyczajowa, społeczna, poruszająca motywy rodzinne, która próbuje uchwycić prawdę o życiu, jak trudna by ona nie była.
Atticus Finch podjął się obrony czarnoskórego chłopaka oskarżonego o dokonanie gwałtu na białej dziewczynie. To miał być zwykły proces, ale zmienił się w symboliczną walkę. Historia ta opowiedziana oczami dziewięcioletniej dziewczynki tym mocniej wgryza się w czytelnika, pokazując mu ponury świat bezradności podszyty chwilami szczęścia czy humoru, ponieważ Lee umiejętnie przeplotła ze sobą wszelkie momenty codzienności, nie zapominając o ulotności chwili.
Akcja rozgrywa się w latach trzydziestych XX wieku, w małym miasteczku, gdzieś na południu Stanów Zjednoczonych. Klimat tej przestrzeni oddany jest w stu procentach, drobiazgowo i wiarygodnie, ponieważ momentami czujemy na plecach spiekotę i pot, gdy słońce nie przestaje świecić. Odczuwam też dogłębnie zaściankowe poglądy, które jeden z bohaterów próbuje przełamać a które tak mocno zakorzenione, ani nie chcą dać się wyplenić, ani odwrócić. Prowadzą za to do tragedii, która jest wyznacznikiem całej akacji a która do samego końca trzyma nas w napięciu, zmusza do głębokiej analizy, do wewnętrznego oburzenia na taką silną niesprawiedliwość. I do zachwytu nad kreacją bohaterów, zarówno młodej narratorki jak i jej wspaniałego ojca, którego postawa, nie tylko w procesie, ale i w domu, okazała się jedną z najbardziej zapamiętywalnych śladów cichego bohaterstwa. Autorka podjęła wiele tematów: pisała o dorastaniu, poszukiwaniu własnego miejsca w świecie, o indywidualizmie postaci a także o sile rodziny, akceptacji, zrozumienia aż w końcu o rasizmie, tak realnie przedstawionym, że w pewnych momentach wręcz bolesnym.
Piękna powieść o życiu, które mieni się wieloma barwami, niekoniecznie z pozytywnym wydźwiękiem. Intensywna w przekazie, poruszająca do głębi, wyjątkowa na wszelkie możliwe sposoby. Harper Lee złożyła na nasze dłonie książkę kompletną, która wpływa na serce i rozum czytającego, i po którą sięgając kolejne razy, nauczymy się czegoś nowego. Dramatyczna w cichy sposób, pełna współczucia i ludzka, jedyna w swoim rodzaju.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz