piątek, 21 kwietnia 2017

Przedpremierowo: "Nie ma jej" Joy Fielding

"Nie ma jej" Joy Fielding, Tyt. oryg. She's not there, Wyd, Świat Książki, Str. 352
 PREMIERA: 26 kwietnia 2017r.

"- Obiecujesz, że wszystko będzie dobrze?
-Obiecuję."

"Nie ma jej" to kolejny thriller psychologiczny, który mogłam czytać na przestrzeni kilku ostatnich tygodni. Zapomniałam już jak dobrze mogę się bawić przy tym gatunku, szczególnie w tak doborowym towarzystwie jakim są powieści - Joy Fielding, jednej z moich faworytek w pisaniu powieści psychologiczno-obyczjoawych.

Także tym razem autorka wprowadziła mnie do świata rodzinnych wartości, w którym - co udowodniła już wielokrotnie - doskonale się odnajduje. Na pierwszym planie pojawiła się rodzina Shipley - na pierwszy rzut oka jak każda inna. Gdy Caroline i Hunter zdecydowali się uczcić rocznicę ślubu w kurorcie dla bogaczy, nie podejrzewali, że to również zapoczątkuje ich rodzinną tragedię. Zostawiając w hotelowym apartamencie dwie córeczki - na czas kolacji bez żadnej opieki - Michelle i Samanthę, nie podejrzewali, że po powrocie zastaną tylko jedną z nich.  

Tragedia rozgrywa się na oczach czytelnika, bo autorka stopniowo przedstawia rozwój wydarzeń. Rozdziały zostały podzielone na dwie strefy czasowe - dzisiaj i piętnaście lat temu. Uwielbiam takie zabiegi, bo dzięki nimi czuję, że mam możliwość bycia w dwóch miejscach na raz. Nie ma nic lepszego od poznawania wydarzeń na bieżąco, a nie w relacji po kilkunastu latach. Autorka doskonale spisała się stosując taki zabieg, bo pokazała jak czuła się Caroline przez wszystkie te tragiczne lata - najpierw, gdy jej córeczka zniknęła, później gdy napiętnowana przez media jako okrutna i pozbawiona uczuć matka pozostawiła córki na pastwę bezwzględnego losu, a później jako dojrzała kobieta, której życie wywróciło się do góry nogami. 

Joy Fielding doskonale przedstawiła dramatyzm całej sytuacji i wpłynęła na podświadomość czytelnika, zmuszając go do myślenia. Nikt nie potrafił ustalić co wydarzyło się w apartamencie pod nieobecność rodziców, gdy doszło do zaginięcia Samanthy. Jednak po piętnastu latach Caroline słyszy w słuchawce jedno, tragiczne zdanie: "Chyba jestem pani córką". To uruchamia lawinę wspomnień z przeszłości i zamyka bohaterce oczy na autodestrukcyjne skłonności starszej córki. Zamiast chłodno podejść do otrzymanej wiadomości budzi się w niej silne matczyne uczucie i - można to w pełni zrozumieć - robi wszystko by odzyskać zaginioną córeczkę. Obraz tych wydarzeń przepełniony jest silnymi emocjami, w których dominują ból i rozpacz. Widać to jak na dłoni, szczególnie, że autorka udostępniła mi prostą drogę do psychologicznej analizy wszystkich bohaterów. Widziałam jak rozpada się małżeństwo Shipley'ów, jak Michelle walczy sama ze sobą, ale marne oparcie w matce skłania ją do jeszcze większych działań autodestrukcyjnych. Zżyłam się z tą rodziną jak z żadną do tej pory i wzięłam po części na własne barki ich tragedię - a to idealnie oddaje jak ważna i angażująca jest to historia.

Joy Fielding spisała się na medal. Zmieniła kilka moich czytelniczych godzin w emocjonującą historię, od której nie sposób się oderwać. Mroczna, tajemnicza i zaskakująca historia rodziny Shipley'ów pełna napięć i z nieoczekiwanym zwrotem akcji - gdzie nie zapomniano o klimacie niepewności i ciągłym napięciu. Ta lektura to ludzki dramat w czystej postaci, odbijający się także na uczuciach samego czytelnika. Wyjątkowo dobry obraz rozbitej rodziny, która w obliczu tragedii zaczyna ujawniać szokujące prawdy. Bezsprzecznie Fielding jest mistrzynią w kreowaniu takich historii.

3 komentarze:

  1. Podoba mi się, że książka wywołuje aż tyle emocji. To sobie cenię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zawiodłam się kiedyś na książce tej autorki i teraz je omijam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam jedną książkę Fielding - "Strefę szaleństwa" i dobrze wspominam, dlatego bez wahania sięgnę po kolejne :)

    OdpowiedzUsuń