niedziela, 16 lipca 2017

"Spalone mosty" Izabella Frączyk

"Spalone mosty" Izabella Frączyk, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 288

"Tyle że nadszedł już czas. Właściwy, żeby zmierzyć się z tym, co boli, i na dobre rozprawić się z przeszłością."

Nowa seria Izabelli Frączyk to niepozorna lektura dla każdego. Utrzymana w charakterystycznym stylu powieści obyczajowej z tomu na tom opisuje o perypetiach Magdy, która odziedziczyła starą stadninę koni. To już druga część serii i jedno co mnie zaskakuje - kolejna która w zasadzie liczy sobie niewiele stron. Zazwyczaj podobne serie pisane są po kilkaset stron w grubych wydaniach i chociaż jestem właśnie zwolenniczką potężnych tomów, tutaj nie przejmuję się objętością. Wydaje mi się, że gdyby autorka dodała coś jeszcze, książki nie byłyby tak dobre.

Magda już w poprzedniej części pokazała mi się od dobrej strony. To kobieta, która swoje przeszła w życiu i chociaż myślała, że wyszła już na prostą - los się odwrócił. Okazało się, że w spadku po swojej babci otrzymała stajnię, która wymagała od niej sporych zmian. Podjęła je bez zbędnych narzekań i to spodobało mi się w niej najbardziej - poddała się chwili i stworzyła swoje miejsce na ziemi. Teraz wydaje się, że wszystko jest tak jak być powinno. Tylko czy spokój nie jest zazwyczaj zwiastunem burzy?

Izabella Frączyk napisała bardzo pasjonującą historię o spełnianiu marzeń. Znacie wszystkie te utwory muzyczne, które zmuszają do chwytania chwili? Podobnie jest z tą książką, tylko zamiast muzyki mamy papier, ale wciąż pozostaje kluczowy aspekt - słowa. Przez swoją barwną i jednocześnie lekką formę autorka przekazała jak ważna jest siła przyjaźni, determinacji i wspólnoty. Jestem pewna, że wieli czytelników po przeczytaniu kolejnego tomu serii dojdzie do wniosku, że niezwykle miło byłoby zamieszkać w podobnej posiadłości, w otoczeniu koniu i świętego spokoju. Bo chociaż na przykładzie Magdy widzimy jak bardzo zafascynowany jest los rzucaniem kłód pod nogi, to razem można pokonać wszelkie niedogodności.

Jest w tej książce wszystko co powinna mieć powieść obyczajowa - historia prostego życia, która zmusza do chwili zatrzymania się i refleksji. Są bohaterowie: pełnowymiarowi i ciekawi, bardzo podobni do nas. Są także nieoczekiwane zwroty akcji i prostota zwykłych chwil. Ale to co przekonuje najbardziej to emocje. Poznałam prawdziwą definicję przyjaźni, w której bohaterowie wspólnymi siłami stawiali czoła wszelkim przeciwnością i - przyznaję - po cichu im tego zazdrościłam, bo autorka bardzo wiarygodnie opisała łączącą bohaterów relację.

"Spalone mosty" to niczym niewymuszona, prosta historia o życiu z jednoczesnym przesłaniem - w pełni korzystaj z każdego dnia. Nie zabrakło w tej powieści poczucia humoru, który szybko rozładowywał wszelkie wybuchy smutku. Nie zabrakło też nadziei, która w życiu jak się okazuje jest niezwykle potrzebna. Drugi tom to kolejna dobra historia i przede wszystkim świetna kontynuacja losów kobiety takiej jak my, a jednak w pewien sposób niezwykłej. Idealna lektura na upalny dzień!

6 komentarzy:

  1. Póki co mam dość książek obyczajowych, jednak do tej zachęca mnie pozytywny wydźwięk o tym, żeby cieszyć się każdą chwilą. Takich książek jest mi potrzeba. W dodatku lubię motyw zwierząt używany w literaturze, więc tytuł sobie zapamiętam i gdy będę miała tylko taką chęć sięgnięcia po powieść obyczajową to z pewnością przypomnę sobie o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię motyw spełniania marzeń więc chętnie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładki z końmi zawsze przyciągają mój wzrok, chociaż skłamałabym mówiąc, że jest to książka, którą wrzuciłabym do koszyka: zbyt wiele fantastyki czeka, bym ją poznała. Ale mogłabym ją dostać w prezencie: nawet, jeśli treść mi by nie podeszła to dla okładek bym serię trzymała XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię czasem przeczytać właśnie taką lekturę - żeby się miło i ciepło zrobiło na sercu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za fascynującą recenzję :) Iza F.

    OdpowiedzUsuń