"Mroczne cienie" V.C. Andrews, Tyt. oryg. Whitefern, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 368
PREMIERA: 17 stycznia 2019r.
"I jeśli ktoś miał przeczuwać nadejście tego dnia, to właśnie ja – najlepsza, jedyna, słodka Audrina."
Mroki, tajemnice, wydarzenia sprzed lat. Oto kolejne losy Audriny w kontynuacji serii V.C. Andrews. Czy i tym razem autorka nas nie zawiedzie?
Uwielbiam twórczość Andrews. Jako fanka sag rodzinnych dawno temu trafiłam na jedną z serii autorki i zakochałam się w tych opowieściach pełnych rodzinnych tajemnic, niedomówień, ucieczek od przeszłości, potrzeby blichtru i bezpieczeństwa. Każdy nowy cykl jest dla mnie wielką przygodą i zawsze pozwalam sobie na chwilę słabości, porzucając codzienność na rzecz kolejnych przygód ulubionych bohaterów.
Długo czekałam na wznowienie serii o Audrinie. Aktualny, drugi tom przenosi nas w czasie, w przyszłość, kiedy główna bohaterka wyrasta już z dziecinnych ram i wchodzi w dorosłe życie. Jednak to nie są łatwe chwile. Teraz jej czuły i kochający mąż Arden stał się chorobliwie ambitny, bezwzględny i okrutny. Szczególnie po śmierci jej ojca i odziedziczeniu w spadku praw do zarządzania firmą. Teraz w mrocznej posiadłości Whitefern budzą się demony. Ona nie chciała prowadzić firmy. On wbrew przeciwne. Zaczyna się walka o stanowisko, o udowodnienie kto lepiej potrafi funkcjonować. Dlaczego ojciec w ostatniej chwili przed śmiercią zmienił swój zapis?
Mroczne domostwo, złe emocje, trudne życiowe doświadczenia. Saga rodzinna, której losy sięgają daleko w przeszłość i zapowiadają równie burzliwą przyszłość. Nigdy nie wiadomo co wydarzy się dalej, kto odejdzie, kto zmieni swoje postanowienia. Taki jest zawsze znak rozpoznawczy serii autorki - pełne wykorzystanie wybranych bohaterów, zaangażowanie ich w fabułę i przedstawienie bogatych profili psychologicznych, by - ostatecznie - gdy nie są już potrzebni usunąć ich z planu. Uwielbiam ten zamysł, to świadome prowadzenie kreacji postaci od początku do końca, które przecież stają się nam bliskie już od pierwszej strony i przez cały czas żyjemy ich przygodami.
Lekko, swobodnie, bez zbędnych pomysłów a jednak z pomysłem i z potężną dawką emocji. Wiem jednak, że to dopiero początek, że to dopiero rozgrzewka przed dalszymi tomami serii. Widać jak rozwijają się postacie, jak nabierają pewności siebie i przygotowują na ostateczną rozgrywkę. To ścisła kontynuacja wcześniejszej części, więc pamiętajcie o zachowaniu chronologii. Inaczej nie odnajdziecie się w historii i nie zrozumiecie motywów kierujących bohaterami. A to najważniejsza część historii!
"Mroczne cienie" to powieść, która tonie w mroku. Nawiązuje klimatem do wcześniejszych powieści autorki, przypomina jak cenny jest motyw starych posiadłości. Udowadnia, że sagi rodzinne to najlepsze książki dla rozrywki i pełnego zaangażowania się w historię. Wciąż doskonale się czyta, wciąż intryguje i zapewnia doskonałą zabawkę. Uwielbiam przygody Audriny i już z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji.
Uwielbiam twórczość tej autorki, jednak przyznaję, że dawno nie sięgałam po jej książki, dlatego z chęcią wznowię czytanie jej powieści, które potrafią zachwycić! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
https://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2019/01/kirke-madelinemiller-recenzja.html
Lubię takie angażujące i klimatyczne książki, więc będę miała ją na uwadze. 😊
OdpowiedzUsuńLubię motyw starych posiadłości. Jestem na tak.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze pierwszego tomu historii Audriny, ale mam ją w planach czytelniczych. Jak się z nią zapoznam i mi się spodoba, to na pewno sięgnę i po "Mroczne cienie" ;)
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić inne książki tej autorki, a dopiero zapisywać nowe tytuły
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Na razie udało mi się przebrnąć przez dwa pierwsze tomy "Kwiatów na poddaszu", ale łatwo nie było... Wszystkie tytuły Andrews mam na czytniku, ale jej styl jest tak specyficzny i ciężki, że na razie jeszcze nie mogę przybrać się do nadrobienia zaległości.
OdpowiedzUsuń