"Dziedziczka jeziora" Maria Dahvana Headley, Tyt. oryg. The Mere Wife, Wyd. Galeria Książki, Str. 352
W scenerii amerykańskiego miasteczka dwie matki – gospodyni domowa i zaprawiona w bojach weteranka – starają się chronić tych, których kochają.
Dwie światy, dwie historie, dwa odrębne cele. Nikt nie spodziewa się, że już niebawem los dwóch kobiet połączy się ze sobą we wspólną choć niechcianą całość.
Maria Dahvana Headley była dla mnie zagadką aż do przeczytania "Magonii", dziwnej i jednocześnie bardzo interesującej powieści fantasty. Specyficzny styl, nietypowe podejście do fabuły, stworzenie oryginalnych bohaterów - to wszystko przekonało mnie do jej pisania właśnie przez ucieczkę od schematów. Gdy pojawiła się zapowiedź jej nowego dzieła, wiedziałam że nie będę mogła przejść obok niego obojętnie i sumiennie przygotowałam się do lektury "Dziedziczki jeziora". W jaki sposób? O tym poniżej.
Nowa książka Headley opiera się na historii Beowulfa przełożonej na współczesne czasy. Jako, że nigdy wcześniej nie zagłębiałam się w tą opowieść przed czytaniem najpierw zapoznałam się z treścią legendy. Sądzę, że to niezbędne do tego, by w pełni cieszyć się tą bardzo nietypową książką. W dodatku nieźle musiałam się skupić, żeby połączyć wszystkie fakty i na początku czytanie szło mi powoli (choć nie opornie!) a wyszukiwanie elementów fantastycznych we współczesnych realiach było jak zabawa w chowanego. Potrzeba chwili, by odnaleźć się w lekturze, ale ze strony na stronę wszystko się rozjaśnia a przyjemność jest tym większa im większą świadomość mamy losów i znaczeń w danym motywie poszczególnych postaci.
Akcja jest dynamiczna, zwrotów w fabule jest więcej niż podejrzewałam a sama historia zmusza do myślenia. Nie spodziewałam się, że będę bawiła się aż tak dobrze podczas lektury a jednak trudno było mi się oderwać od historii bogatego, nietuzinkowego miasteczka Herot Hall, w którym żyła Willi, żona dziedzica miasteczka wraz z synem i mężem. Jednak nie tylko ona pojawiła się w centrum uwagi, ponieważ mimo usilnych starań Rogera Herota, by odgraniczyć miasteczko przed światem zewnętrznym, na pierwszym planie pojawiła się również weteranka wojenna Dana i jej syn Gren, którego nigdy nie chciała. Po prostu się pojawił. Jednak gdy Gren ucieka wraz z synem Willi Dany'm, obie kobiety muszą zawiązać sojusz by odnaleźć się tej niecodziennej dla nich sytuacji.
Fabuła wydaje się zagmatwana, prawda? Tak jest w rzeczywistości, jednak całość nabiera konkretnych kształtów wraz z kontynuowaniem czytania a im więcej stron za nami tym szybciej zdajemy sobie sprawę, że nie chcemy by ta powieść jeszcze się kończyła. To pełnokrwista, mądrze napisana, pomysłowa, wciągająca na całego powieść w której gołym oka można dostrzec całą masę różnorodnych wartości w tym zatarcie granic między głównymi bohaterkami czy ich synami - nie można było połączyć bardziej kontrastowych postaci a jednak udało się to perfekcyjnie. Smaku dodają rozdziały z różnych perspektyw wprowadzając wiele skrajnych emocji: od matczynych trosk po wojenne realia.
Pisząc o "Dziedziczce jeziora" w jednym zdaniu mogę stwierdzić tylko jedno: rewelacja! Mądra, rzetelna, cudownie napisana fantastyka na bazie silnie zakorzenionej legendy o potworze i jego matce przełożona w racjonalny sposób na współczesne czasy. Jestem zachwycona i mam nadzieję, że i Wy podzielicie moją opinię - ta książka ma wielki potencjał, w pełni wykorzystany, który koniecznie sami musicie odkryć.
Nie planuję tego tytułu czytać :)
OdpowiedzUsuńNie jestem wielbicielka fantastyki, ale skoro piszesz o tej książce w tak licznych superlatywach, to na pewno znajdzie wielu swoich zwolenników. 😊
OdpowiedzUsuńAleż zachwalasz. Muszę przeczytać. Ale zwróciłam też uwagę na wydawnictwo tej książki - nigdy dotąd o nim nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńTa skomplikowana fabuła raczej mnie zniechęca do sięgnięcia po tę książkę.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu zaglądam do fantastyki.
OdpowiedzUsuńSkoro zabawa dobra przy czytaniu to może warto się skusić 😁
OdpowiedzUsuńKolejna książka, którą rozważałam i w końcu stwierdziłam, że nieee, to chyba jednak nie dla mnie, odpuszczę, a potem ktoś pisze w recenzji, że rewelacja i muszę ruszyć tyłek i skombinować jednak książkę :D
OdpowiedzUsuńIntrygująca recenzja i kusząca :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaintrygowało to nawiązanie do Beowulfa, chociaż nie brzmi to jak standardowy retelling. Będę musiała przeczytać ;)
OdpowiedzUsuń