niedziela, 22 marca 2020

"Wielkie nadzieje" Susan Anne Mason

"Wielkie nadzieje" Susan Anne Mason, Tyt. oryg. The Highest of Hopes, Wyd. Dreams, Str. 400

Konfrontacja ich dążeń może minąć się z oczekiwaniami. Jednak nauka, co w życiu jest najważniejsze, ma swoją cenę.

W poszukiwaniu korzeni wyruszyła w świat. Porzuciła wszystko co kochała, by odnaleźć tego kto ją odrzucił. Czy podjęła słuszną decyzję?

Warte poznania są te powieści, które potrafią trafić do serca i rozumu czytelnika. Bez wątpienia Susan Anne Mason potrafi właśnie tak pisać. Już jakiś czas temu odkryłam jej talent przy książce "Spadkobierca" a następnie przy lekturze pierwszego tomu powyższej serii Kanadyjskie wyprawy ("Najlepsze chęci"). Wspaniale bawiłam się podczas czytania, śledząc losy wiarygodnych bohaterów i postanowiłam, że nadrobię zaległości w książkach tej autorki.

Nie musicie zachowywać chronologii czytania, ponieważ każda część jest historią innej bohaterki. Właściwie powiązań pomiędzy poszczególnymi tomami jest jak na lekarstwo, więc równie dobrze mogłyby to być niezależne powieści. Jest jednak klimat w tych podróżach, w tym wyrwaniu się ze świata który znamy i ucieczce do nowej rzeczywistości co stanowi spoiwo łączące i jednocześnie naprawdę dobry motyw drogi. Właśnie te zachodzące zmiany w losach bohaterów oraz ich samej psychice przekonały mnie do lektury i sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać.

W tej fabule skupiamy się na losach młodej dziewczyny Emmaline. Przez całe życie była pewna, że straciła ojca jeszcze będąc małym dzieckiem, jednak po śmierci dziadka, swojego ostatniego krewnego odkryła, że od lat ją okłamywano. Jej ojciec żył i miał się dobrze, próbując zdobywać kolejne polityczne stanowiska. Dlaczego więc nie chciał mieć kontaktu ze swoim dzieckiem?

Emmaline nie mając wiele do stracenia wyrusza w podróż, by poznać swoją historię od nowa. To odważny krok za co bardzo ją podziwiam i przyznaję, że zaimponowała mi nie tylko odwagą ale również determinacją. Była na początku niepewna, może trochę wystraszona, ale powoli, pod wpływem doświadczeń i przygody zmieniała swoje nastawienie a ja z zadowoleniem obserwowałam jej zmianę. Uwielbiam, gdy postacie ewoluują na moich oczach, nie są stałe a pod naporem doświadczeń i zmian wyciągają wnioski. Tak samo stało się z ojcem głównej bohaterki, Randallem Moorem, który na początku był negatywną postacią, która jedynie mnie denerwowała a jednak przy finałowych stronach zrozumiałam jego postępowanie.

"Wielkie nadzieje" to przede wszystkim wielka przygoda. Uwielbiam książki tej autorki za mądrość jaka z nich płynie, za prawdę oraz motywację do działania. W połączeniu z cudownym klimatem do którego kreowania autorka ma spory talent po raz kolejny otrzymałam historię której nie miałam ochoty odkładać.

5 komentarzy:

  1. Książka, w której znajdę mądrość, prawdę i motywację do działania to coś, czego teraz potrzebuję. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, ale przyznam, że po tej recenzji mam olbrzymią ochotę na to :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogłabym oprzeć się tak mądrej książce!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zdjęcie, a książka bardzo mnie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń