niedziela, 14 lutego 2021

"Kochanie, nie rań mnie" Karolina Wasilewska

 "Kochanie, nie rań mnie" Karolina Wasilewska, Wyd. Niezwykłe, Str. 266
 

Świetnie napisany, pełen seksownego napięcia debiut z zemstą w tle!

 

Romantyczna przygoda skończyła się burzą sprzecznych emocji. Czy bohaterowie staną na wysokości zadania i zaprezentują nam historię romantyczną w krwi i kości? O tym przekonacie się sięgając po książkę Karoliny Wasilewskiej, która przyciągnęła mnie do siebie bardzo uroczą okładką i intrygującą, obiecującą tajemnicę zajawką na ostatniej stronie.

Książka jest debiutem co niestety wychodzi podczas czytania. Fabuła okazała się zbyt mocno zakręcona a przez to czasami nielogiczna a sami bohaterowie czasami wypadali płasko, papierowo. To jednak przebłyski w samej historii, która ogólnie wypada ciekawie i sprawdzi się jako lektura na leniwe popołudnie. Nie podoba mi się jedynie wyciąganie amerykańskich imion skoro autorka jest Polką co ogólnie zaczyna mi doskwierać w książkach. Mamy tyle pięknych imion, że naprawdę warto je wykorzystać.

Przechodząc jednak do samej fabuły przyznaję, że chociaż pojawiły się niedopracowane momenty to całość da się czytać i czuję, że miło spędziłam czas w towarzystwie tej książki. Nie polubiłam się z główną bohaterką, która był dla mnie zbyt naiwna i czasami lekkomyślna, ale za to jej wybory czy decyzje nie były mi obojętne, więc coś między mną a historią zagrało i emocje się pojawiły - częściej negatywne, bo chętnie potrząsnęłabym Melody nie raz i nie dwa, ale uznaję to za pozytywną stronę książki, bo gdybym się nudziła, czułabym jedynie obojętność.

Historia jest lekka, pisana prostym stylem i opowiada historię miłosną w stylu romansu biurowego z nutką dreszczyku, na który przecież czekałam od samego początku. Co prawda jest to motyw bardzo króciutki i najmniej widoczny w całej fabule, ale podoba mi się, że autorka dodała Rhysowi tajemnicy, owiała go nutą sekretu oraz zemsty co dodało historii większej dynamiki. Tym samym męski bohater okazał się znacznie ciekawszy, pomysłowy w swoim planie i lepiej wykreowany, przez co skupił niemal całą moją uwagę.

"Kochanie, nie rań mnie" to lekka opowieść na leniwe popołudnie. Przyjemna, chociaż wymagająca dopracowania. Na pewno zdecyduję się na kontynuacje, nie tylko, by poznać losy bohaterów, ale i zobaczyć w którą stronę rozwinie się warsztat autorki. Tymczasem polecam Wam lekturę jeśli lubicie lekkie romanse biurowe, z nutką dreszczyku w tle. Do poczytania, do poduszki, jak znalazł.

4 komentarze:

  1. Od czasu do czasu mam ochotę na tego typu lekką lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja będę miała ochotę na niezobowiązującą lekturę na leniwe popołudnie, chętnie przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli chodzi o ten rodzaj literatury to zupełnie nie mój target, ale to już pewnie wiesz. Zatem nie zapowiada się, żebym miała sięgnąć po tą książkę.

    OdpowiedzUsuń