wtorek, 16 marca 2021

"Ukochany wróg" Kristen Callihan

 "Ukochany wróg" Kristen Callihan, Tyt. oryg. Dear Enemy, Wyd. Muza, Str. 448
 

Pełna emocji opowieść o poznawaniu się na nowo, walce z uprzedzeniami i akceptowaniu własnych, skrywanych przez lata uczuć.

 

Chociaż czasami narzekam na schematy i powielane w powieściach motywy, to mam kilka ulubionych, które cieszą mnie za każdym razem. Szczególnie motyw od nienawiści do miłości jest mi szczególnie bliski, więc właśnie to zachęciło mnie do lektury "Ukochany wróg".

Kristen Callihan to wciąż dla mnie niepewny grunt. Jedne jej książki bardzo mi się podobają, inne trochę mniej, ale wciąż cieszę się, że pisze nowe i chętnie po nie sięgam. Jeśli natomiast chodzi o powyższą lekturę, przyznaję, że liczyłam, na coś więcej, więcej emocji, problemów, motywów, po prostu więcej wszystkiego, ale nie mogę też napisać, żebym się zawiodła, bo absolutnie tak nie było. Czuję się rozdarta pomiędzy ocenieniem jej jako przyjemne czytadło na leniwe popołudnie a uczuciowym romansem.

Na pewno bardzo polubiłam bohaterów. Sympatyczni, stawiający na swoje, o różnych charakterach. Może nie charyzmatyczni, ale warci poznania, szczególnie jeśli chodzi o powoli łączącą ich chemię. Poznajemy Macona Sainta, seksownego gwiazdora popularnego serialu oraz Delilah Baker, szefową kuchni cateringowej. Znają się od dzieciństwa, ale darzą szczerą nienawiścią po dziś dzień. A przynajmniej ona nie może go znieść, bo on wydaje się w jakiś dziwny sposób zafascynowany dziewczyną, więc gdy Delilah decyduje się odpracować dług swojej siostry, która okradła Sainta, dzieje się rzecz niezwykła - zaczyna się pomiędzy nimi związywać nić porozumienia.

Lekki romans z elementami problemów z nastoletnich lat to na pewno historia przy której warto spędzić leniwe popołudnie. Zabrakło mi w niej głębi, konkretnego przekazu, pazura w kreacji bohaterów, bo gdyby bardziej dopracować całość na pewno fabuła wypadłaby korzystniej. Nie mniej i tak otrzymujemy przyjemną historię sympatycznych bohaterów, trochę przewidywalną, ale myślę, że o to w tym chodziło, bo można im kibicować od ponownego ich spotkania do finału, który wydaje się nieść ze sobą najwięcej emocji.

Nie mogę napisać, że "Ukochany wróg" mnie zawiódł, o nie! Cieszę się, że książka znalazła się na mojej półce i cieszę się, że poświęciłam jej mój wolny wieczór. Polubiłam głównych bohaterów i podobały mi się cięte dialogi, szczególnie ze stront Delilah. Liczyłam po prostu na większą dynamikę i większą burzę emocjonalną w fabule, ale to nie zmienia faktu, że sama historia jest lekka, praktycznie czyta się sama i wydaje się jedną z lepszych Kristen Callihan. 

8 komentarzy:

  1. Na ten moment nie mam ochoty na tego typu książki.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że w wolnej chwili zajrzę do tej książki. Już czeka na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja przyjaciółka na pewno będzie chciała przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam aktualnie kompletnie ochoty na tego typu romanse, dlatego tym razem spasuje. Ale cieszę się, że książka ci się podobała. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłaby mi się spodobać ta książka;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że zabrakło głębi, konkretnego przekazu i pazura w kreacji bohaterów. Mimo to jestem skłonna dać szansę tej książce, gdyż zaintrygowała mnie ta historia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezbyt często sięgam po romanse, ale czasem mi się zdarza. Ostatnio na tapecie miałam kostiumówkę. ;)

    OdpowiedzUsuń