"Na jedną noc" Kristen Callihan, Tyt. oryg. The Hook Up, Wyd. Muza, Str. 448
Zasady: nie całować w usta, nie zostawać na noc, nie mówić nikomu, a przede wszystkim... Nie zakochiwać się.
O tym, że Kristen Callihan pisze sympatyczne historie romantyczne przekonałam się już jakiś czas temu. Nie są one co prawda oryginalne i nie wciskają w fotel, ale są za to urocze, emocjonalne i dla mnie książki autorki są takim obowiązkowym guilty pleasure w trudnych chwilach.
"Na jedną noc" to pierwszy tom serii, czyli początek czegoś bardzo przyjemnego. Już na starcie witają nas sympatyczni bohaterowie, miłosne rozterki a także moc dobrej zabawy, ponieważ poza relaksującą fabułą pojawiają się także momenty szczerego śmiechu a uśmiech z twarzy praktycznie mi nie schodził. I właśnie za to uwielbiam twórczość autorki, nie tylko za lekki styl, ale i za wszechobecną przyjemność płynącą z poznawania nowych bohaterów czy śledzenia ich historii.
Fabuła jest banalna, zwykła dziewczyna i seksowny sportowiec. Ale w głębi duszy która z nas nie uwielbia takich motywów? Ja narzekam na brak oryginalności, ale mimo wszystko zaczytuję się w podobnych książkach a kluczowym kryterium wyboru jest dla mnie styl. Wspominałam już wcześniej, że ten od Kristen Callihan bardzo mi odpowiada, więc skupmy się na samej fabule. A ta, chociaż typowa, ma jednak sporo do powiedzenia.
Mam sentyment do akcji rozgrywającej się na uniwersytecie. Młodzi ludzie wchodzą w dorosłe życie, popełniają błędy, wyciągają wnioski. Otrzymujemy więc historię o życiu, o jego typowych wadach i zaletach, o codzienności przeplatanej pierwszą prawdziwą miłością, gdy Anna Jones, główna bohaterka walczy ze swoim sercem, które uparcie podąża za Drew, uroczym, seksownym, ale mało przystępnym futboliście. Ona pochodzi z mało ciekawej rodziny, której historia dodaje powieści kolorytu, nawiązuje do trudnych tematów, do ludzkich słabostek. On nie ma tła rodzinnego do opowiedzenia, natomiast chętnie wypowiada się o zdobytych dziewczynach. Dzieli więc ich wszystko, łączy niezaprzeczalna chemia, która na początku wcale nie jest taka oczywista. Odpychają się wzajemnie, burzą mury i w końcu dążą do zrozumienia a ta ich wspólna przepychanka bardzo przypadła mi do gustu, niejednokrotnie szczerze bawiąc.
"Na jedną noc" to lektura typowa, ale przy tym niesłychanie urocza. Przyznaję - jestem oczarowana. Może to brak większych oczekiwań, może akurat trafiłam na nią w czasie, kiedy potrzebowałam czegoś lekkiego, ale co by to nie było, pozostaję pod urokiem bohaterów. Jeśli więc szukacie lekkiej, swobodnej, przywołującej uśmiech na twarzy lektury romantycznej - bardzo polecam!
Czasem trzeba po prostu dać ponieść się lekturze, bez oczekiwań i żądań :)
OdpowiedzUsuńMnie taka banalna fabuła wcale nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńNie jestem do niej przekonana.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ciekawa propozycja na wakacje.
OdpowiedzUsuń