Powrót do starej sprawy zawsze powoduje nieoczekiwany zwrot akcji.
Każdy z nas ma ulubieńców wśród autorów i pewniki wśród serii, które są idealnym umilaczem czasu. Lata temu odkryłam twórczość Jørna Liera Horsta, którego śmiało mogę zaliczyć właśnie do tej grupy - jego klasyczne kryminały są moim guilty pleasure i zawsze idealnie poprawiają mi humor. Cieszę się więc z każdego wydanego tomu jego serii a jest o czym mówić, ponieważ właśnie wydano piętnastą część, czyli "Sprawę 1569".
William Wisting, bohater łączący wszystkie tomy, to postać intrygująca, ciekawa i zawsze w pełni zaangażowana w sprawę. Znam go od dawna, więc wiem mogę na niego liczyć, wiem również, że jest niezawodny w doszukiwaniu się prawdy. Cieszę się zawsze na myśl o kolejnej sprawie jaką poprowadzi, więc najnowszy tom jego przygód pochłonęłam w oka mgnieniu.
12-1569/99. O co chodzi? William Wisting też tego nie wie, choć taki tekst widnieje na zagadkowym liście, który otrzymuje podczas swojego urlopu. Okazuje się, że to sygnatura akt sprawy mającej miejsce piętnaście lat temu. Dlaczego ktoś chce zatem odkopać przeszłość? Sprawa mająca swoje miejsce w 1999 roku została wyjaśniona i zamknięta, ale Wisting drążył temat i zrozumiał, że wcale nie powiedziano tutaj ostatniego słowa.
Autor pisze lekko, obrazowo, ale nie wdaje się w niepotrzebne szczegóły. Skupia się na zagadce, za każdym razem różnej dla nowego tomu, i tylko w niewielkim stopniu angażuje się w prywatne sprawy Wistinga co bardzo mi odpowiada. Fabuła skupia się na klasycznym przebiegu kryminału, mamy więc zbrodnię oraz zagadkę do rozwiązania, którą śledzimy z rosnącą przyjemnością, ponieważ pojawiają się ślepe zaułki oraz liczne zaskoczenia dodające historii uroku.
Jak zawsze wspaniale bawiłam się podczas lektury Jørna Liera Horsta. Znam autora na wylot, uwielbiam jego styl oraz podejście do tematu, zawsze również cieszę się z nowych zagadek jakie dla nas wymyśla. Niezawodna historia, sprawdzeni bohaterowie oraz przygoda, która odrywa nas od codziennych obowiązków to tylko wierzchołek góry pozytywów płynących z tej serii. "Sprawa 1569" nie jest kryminałem mrożącym krew w żyłach czy wstrzymującym nasz oddech - nie tym razem. Nie zmienia to jednak faktu, że całość czyta się z rosnącym zaciekawieniem, gdy zagadka jest lekka, ale od początku dająca do myślenia. Dla mnie - Horst jak zawsze okazał się niezawodny.
Mam wrażenie, że Horst to już klasa sama dla siebie. Pisze nieziemsko wciągająco!
OdpowiedzUsuńMam trochę zaległości w czytaniu książek Horsta.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty!
OdpowiedzUsuń