Jeden z najgłośniejszych brytyjskich debiutów literackich 2020 roku, urzekająca historia o przyjaźni i miłości, które pomogą przezwyciężyć samotność i ból po utracie bliskich.
Głośno było o tej książce jeszcze przed jej oficjalnymi zapowiedziami, głosy z zagranicy mówiły, że będzie to historia jedyna w swoim rodzaju. Nie byłabym sobą, gdybym nie zdecydowała się więc z nią zmierzyć a moje oczekiwania wobec "Uratować Missy" rosły z dnia na dzień.
Przepadam za podobnymi historiami. Uwielbiam, gdy książka jest o czymś konkretnym, niesie ze sobą pewne przesłanie a także życiową lekcję. Wszystkie powieści obyczajowe utrzymane w tonie prozy życia są mi zawsze bardzo bliskie, ale warunkiem musi być dobry, lekki oraz plastyczny styl autora. Tego bałam się więc najbardziej, bo nigdy wcześniej nie czytałam nic Beth Morrey. Na szczęście okazało się, że autorka doskonale wie jak skupić na sobie pełną uwagę czytelnika i jak sprytnie manewrować emocjami, by i do nas w pełni one trafiały.
Missy Carmichael, tytułowa bohaterka oraz nasza postać pierwszoplanowa, to osobowość, której warto przyjrzeć się z każdej możliwej strony. Kobieta dojrzała, z życiowymi doświadczeniami na karku, żona (właściwie teraz już wdowa), matka i przyjaciółka. Jednak pewnego dnia wszystko jej się walki. Mąż umiera, córka nie pozwala się do niczego przekonać a syn wyjeżdża daleko. Jak zacząć wszystko od nowa, gdy ma się już siedemdziesiąt dziewięć lat?
Na początku ubolewałam nad losem Missy. Robiłam tak, ponieważ ona sama wciąż wszystko rozpatrywała. Było mi jej okrutnie żal, miałam ochotę pojechać tam, gdziekolwiek mieszka i porządnie ją przytulić. Na starość została sama, w wielkim cichym domu oraz z pędzącymi myślami a czytelnik przejął na siebie towarzyszący jej ciężar. Jednak z biegiem fabuły wszystko zaczęło się zmieniać. Pojawiły się dwie bohaterki, które wiele wniosły do opowieści Missy, pojawił się również pewien urokliwy kundelek, bez którego ta książka nie byłaby taka sama. I nagle ze smutku przeszłam na drogę szczerego śmiechu, nadziei oraz poczucia, że tak jak Missy, mogę zacząć wszystko od nowa kiedy tylko tego zapragnę.
Uwielbiam "Uratować Missy" za ciepło, które ze sobą niesie, za niezapomniane emocje, cudowną bohaterkę oraz za kundelka, który zwojował tutaj cuda. Uwielbiam wszystkie towarzyszące mi podczas czytania uczucia - szczery śmiech a także łzy wzruszenia, bo wszystko to było ogromnie prawdziwe. Autorka wykonała wspaniałą pracę nad powieścią szczerą, wiarygodną oraz w pełni realną, która jest odzwierciedleniem losu wielu z nas, którzy zatrzymali się w pewnym momencie swojego życia i zapominali jak rusza się naprzód. To jedna z tych książek, która koniecznie powinna znaleźć się na półce każdego czytelnika, bo jest cudowną lekcją życia.
Dla mnie najważniejsze są emocje. To mnie zachęca do lektury.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce i jestem jej bardzo ciekawa, mimo wszystko, nawet jeśli sięgnę po nią dopiero za jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pięknie piszesz o tej książce :)
OdpowiedzUsuńMiałam wątpliwości, czy przeczytać, ale je rozwiałaś ;)
OdpowiedzUsuńCzuję, że ta książka musi trafić w moje ręce.
OdpowiedzUsuńJa nie słyszałam o zagranicznych opiniach. Super, że książka aż tak ci się spodobała.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk