To nie on zabija, tylko los. On jedynie losowi pomaga.
Do dobrze zapowiadającego się kryminału nie trzeba mnie długo namawiać. A jeszcze lepiej jest wówczas, gdy warta poznania historia pisana jest piórem nieznanego mi do tej pory autora. Lubię piec dwie pieczenie na jednym ogniu i nie tylko dobrze się bawić podczas lektury, ale i poznawać nowe nazwiska, do których być może będę wracać. Z takimi oczekiwaniami zasiadłam do lektury "Maszyny losu", która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.
Od samego początku wyraźnie było widać, że autor zaplanował swoją fabułę i podążał w konkretnie wyznaczonym celu. To pozwoliło uniknąć chaosu i porzucić niedopracowane momenty na rzecz płynnie zmieniających się motywów czy akcji, która trzymała w napięciu praktycznie do samego finału. Autor w dodatku zaskoczył mnie lekkim, skupiającym się na odpowiednich detalach stylem, zaangażował mnie w wydarzenia, zbliżył do bohaterów i jednocześnie zachwycił ciężkim klimatem, gdy na pierwszym planie pojawił się wyścig za nieuchwytnym mordercą.
Wszystkie wydarzenia zapoczątkował jeden telefon z zapytaniem o pomarańcze. Prokurator Adam Szmyt nie spodziewał się, że to zapoczątkuje szereg trudnych do przewidzenia wydarzeń. Czesław Grinwald, sadystyczny morderca, właśnie opuścił więzienie i zdecydował się dokonać samosądu na tych, którzy skazali go na lata odsiadki. Każdy nowy dzień niesie więc ze sobą ofiary przy których odnaleźć można chaotyczny bałagan a pojawiające się w śledztwie przedmioty nabierają podwójnego znaczenia. Towarzysząc Adamowi dostrzegamy jak zagmatwana jest to historia, jak trudno przewidzieć kolejny krok Czesława, ale to tylko potwierdza w pełni wykorzystany potencjał tej morderczej przygody.
Mrok wkrada się do fabuły i towarzyszy nam niczym cień, podobnie jak lęk przed kolejnym krokiem sadysty. Autor nie szczędzi nam drastycznych opisów, nie lukruje prawdy - jest intensywnie, niebezpiecznie i przewrotnie, ponieważ na ponad pięciuset stronach wszystko może się wydarzyć. W tle przewijają się aktualne tematy, sięgamy po polityczne zagrywki, walkę o władzę, ludzką hipokryzję a także typowe działania policji w sprawie morderstw, więc na pewno podczas lektury nikt nie będzie się nudził, szczególnie że autor kładzie silny nacisk na wiarygodność.
Ważne sprawy, prywatne życie bohaterów przeplatane z głównym motywem morderstw sprawiają, że "Maszyna losu" pochłania czytelnika bez reszty. Książka intrygująca, bardzo dobrze napisana i serwująca kilka godzin atrakcyjnej, niebezpiecznej przygody. Mam nadzieję, że nazwisko Andrzeja Mathiasza oraz jego pozostałe książki nie przejdą bez echa, ponieważ warto sięgać po powieści, które mają coś do powiedzenia i które mogą pochwalić się licznymi emocjami.
To świetna rozrywka czytelnicza. Warto poznać Maszynę losu.
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba.Na pewno przeczytam
OdpowiedzUsuńTa książka idealnie wpisuje się w moje zainteresowania czytelnicze.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobała, ja czekam na swój egzemplarz.
OdpowiedzUsuńPowieść nie jest w moich klimatach, więc tym razem nie skorzystam z Twojego polecenia. :)
OdpowiedzUsuńPolecę tę książkę znajomemu 😉
OdpowiedzUsuń