Dwie osoby potrafią dochować tajemnicy. O ile jedna z nich jest martwa.
Przepadam za powieściami Jenny Blackhurst, ponieważ jest w nich klimat, który idealnie trafia w mój gust. Stopniowane napięcie, mroczna przeszłość upominająca się o uwagę oraz zaskakujące wydarzenia za każdym razem porywają mnie w sam środek nieoczywistych działań bohaterów. Nie jest to być może literatura najwyższych lotów a autorce zdarzają się pewne potknięcia, ale są to drobiazgi, które jestem w stanie wybaczyć gdy składa się na moje dłonie wciągający thriller.
Także i w swojej najnowszej książce autorka pokazała się od najlepszej strony. Fabuła jest co prawda do przewidzenia w pewnym momencie a zachowanie bohaterów nie zawsze wydaje się racjonalne, ale jeśli podejdziecie do lektury z dystansem i bez konkretnych oczekiwań to gwarantuję, że będziecie się po prostu dobrze bawić. Uwielbiam dla oderwania myśli oglądać kanadyjskie thrillery, które nie zawsze stoją blisko z logiką, ale jednak wciągają i właśnie z tym kojarzy mi się proza Blackhurst: z odpowiednio wypracowanymi elementami zaskoczenia oraz mroczną, gęstą atmosferą.
Ktoś zostaje zamordowany na górskim szlaku i chociaż nie ma ciała, zbrodnia jest pewna. Dziewiętnastoletnia Maisie wyrusza z Wielkiej Brytanii, by wędrować szlakiem West Coast Trail w Kanadzie. Spotyka na swojej drodze rodzeństwo do którego się przyłącza. I tak zaczyna się początek końca. Dwadzieścia lat później Laura wpada w popłoch, ponieważ ktoś odnalazł szczątki na górskim szlaku. Tylko ona wie do kogo należą i co się wydarzyło wiele lat temu. Nic nie dało jej zmienione nazwisko oraz nowa tożsamość a ktoś ewidentnie obserwuje każdy krok kobiety. Czy przeszłość powróciła, by wyrównać rachunki?
Przez cały czas czułam na sobie wzrok obserwatora. Doskonale wiedziałam jak czuje się główna bohaterka, ponieważ autorka w mocno sugestywny sposób opisała wszystkie wrażenia. Tajemnica sprzed lat nieustannie dawała o sobie znać a tym samym napięcie było gęste i przepełnione emocjami. Bawiłam się lepiej niż dobrze przerzucając kolejne strony a wielowymiarowa kreacja bohaterów umilała mi czas, ponieważ mogłam rozkładać na czynniki pierwsze ich podejrzeń zachowanie. Otrzymałam więc typowy thriller w którym wszystko mogło się wydarzyć.
Po raz kolejny uznaję przygodę z twórczością Jenny Blackhurst za bardzo udaną. "Morderstwo na szlaku" to ciekawie skonstruowana przygoda, która pozostawia w głowie wiele pytań. Lektura idealna na popołudniowy relaks, pozwalająca oderwać myśli i co najważniejsze angażująca we wszystko co dzieje się dookoła. Jeśli lubicie klasyczne, dobrze napisane thrillery to nie ma się nad czym zastanawiać a nawet więcej, wszystkie powieści autorki bardzo Wam polecam.
Mam nadzieję, że książka pojawi się na Legimi, bo bardzo lubię twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńA ja muszę w końcu poznać prozę Jenny Blackhurst. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńThrillery bardzo lubię, dlatego chętnie zapoznam się z powyższą książką.
OdpowiedzUsuń