W „Domu obok” kryje się zło.
Ależ to było dobre! Przepadam za kryminałami czy thrillerami czytanymi jesienią, uwielbiam budować sobie klimat szybkimi wieczorami i mrokiem za oknem, ale w przypadku książki Klaudii Muniak nie wytrzymałam z czekaniem i nawet ciepły słoneczny dzień nie popsuł mi radości z czytania.
Autorka udowodniła nam już kilkukrotnie, że potrafi walczyć z rutyną i skutecznie przegania schematy a jej powieści w tym gatunku aż pękają od nadmiaru zaskoczeń. Mam jednak wrażenie, że w najnowszej książce przeszła samą siebie serwując nam przyprawiający o dreszcze mroczny klimat, duszną atmosferę, lawinę nieprzewidywalności aż w końcu psychodeliczną aurę, która mocno wpływa na wyobraźnię. Dobry opis z okładki, który kusi już na starcie to nic w porównaniu z tym co rozgrywa się na kartach powieści, gdy główna bohaterka wpada w prawdziwe tarapaty.
Milena chciała zrobić rodzinie niespodziankę, ale nie spodziewała się, że to będzie wstęp do jej koszmaru. Nie było rodziców, nie było nastoletniej siostry, ale byli sąsiedzi, którzy udostępnili jej wejście do ogródka. Później nastała ciemność. Skazana sama na siebie, w zamkniętym pokoju, zmuszona została do walki z oprawcą, który miał swój wyższy cel. Nic jednak nie było takie, jakie wydawało się na pierwszy rzut oka a fabuła w zaskakujący sposób sięgała po współczesne wartości.
Do samego końca trudno przewidzieć jak to wszystko się rozegra. Mrok, niebezpieczeństwo oraz ludzka bezwzględność zderzają się z brutalnością, która wydaje się nie mieć granic. Tortury to jedno, lęk o rodzinę to drugie. Główna bohaterka walczy do upadłego, by uwolnić się z piekła i znaleźć najbliższych, ale ta droga będzie usiana licznymi przeciwnościami. Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, ponieważ największą atrakcją jest odkrywanie kolejnych punktów na tej abstrakcyjnej mapie, ale zapewniam, że do ostatniej strony pojawiać się będzie więcej pytań niż odpowiedzi, by ostateczne rozwiązanie wprawiło nas w ogromne osłupienie.
"Dom obok" to bardzo silnie wpływająca na wyobraźnię książka. Nic nie jest tutaj oczywiste, żaden ruch bohaterów nie ma konkretnego przełożenia. Z jednej strony myślimy o syndromie sztokholmskim, z drugiej nic do tego nie pasuje a sceny przeplatają się wzajemnie, by szokować fabularnymi twistami. Dopracowana w najmniejszym detalu, idealna dla fanów gatunku, mroczna, przesiąknięta bólem, nieodkładalna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz