Przeszłość jest po to, aby prowadzić nas do przyszłości.
Testowanie debiutanckich powieści to moja ulubiona rozrywka. A jeśli dana książka jest naprawdę dobra i liczy sobie sporo stron (patrz wyżej) to nie ma dla mnie nic przyjemniejszego jak oddanie się fabule siedząc w ulubionym fotelu. Od początku czułam, że dogadam się z twórczością Any Greys, więc "Miłość prawie doskonała" była dla mnie trafionym wyborem.
Zacznijmy od tego, że autorka od początku miała pomysł na fabułę. Historia jest intensywna w odbiorze, ponieważ sięga po problemy codziennego życia, nawiązuje do niełatwych sytuacji, pokazuje jak charakter człowieka kształtuje się pod presją przeszłości i dorastania w niełatwym środowisku. Na co dzień ktoś pochodzący z trudnej rodziny nie daje po sobie po znać jak ciężko mu radzić sobie na równi z rówieśnikami. Greys bardzo emocjonalnie i szczerze uchwyciła tą tematykę niczego nie ugładzając i tym sposobem budując bardzo intrygujące tło dla losów głównej bohaterki.
Anna budzi sympatię. Piękna, inteligentna oraz świadoma podejmowanych decyzji. Nie miała łatwego startu w życiu, ale otacza się pozorami, które nie przywołują złych wspomnień. Jednak w życiu prywatnym nie dzieje się dobrze. Anna nie potrafi bowiem zbudować trwałego związku. Każde nowe niepowodzenie pozostawia ślad w jej sercu a mimo to nie poddaje się i walczy dalej. Poznaje mężczyznę, który wydaje się spełnieniem marzeń, tym jedynym i ostatecznym, więc podejmuje wszelkie działania, by zatrzymać go przy sobie. Tylko czy uda jej się spełnić marzenia, gdy przeszłość puka do drzwi?
Fabułą jest rozległa, liczy sobie naprawdę sporą liczbę stron i sięga po wiele motywów. Z jednej strony to dobrze, ponieważ historia bogata jest w detale uwiarygadniające wydarzenia, ale z drugiej myślę, że bez problemu można było uciąć trochę z opisów, które w pewnym momencie stawały się troszkę męczące. Otrzymujemy bogaty obraz życia Anny, tym samym rozumiemy co się dzieje wokół niej i dlaczego podejmuje takie a nie inne decyzje, natomiast natłok myśli miejscami był trochę zbyt ciężki. Nie czułam jednak potrzeby odłożenia powieści, wręcz przeciwnie: byłam ciekawa jak potoczy się życie bohaterki z którą tak wielu z nas mogłoby się utożsamić.
"Miłość prawie doskonała" to historia pełna skrajnych emocji. Trochę smutku, nadziei i poczucia braku kontroli nad własnym życiem mieszają się z dążeniem do założonych celów a także spełnieniem sercowych potrzeb. Ana Greys debiutuje w dobrym stylu i nawet jeśli jej powieść była odrobinę rozciągnięta to i tak cieszę się, że miałam możliwość poznać losy tak cudownej postaci jaką była Anna. Jeśli więc lubicie długie powieści to polecam! Zdecydowanie teraz, kiedy jesienne wieczory dają o sobie znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz