niedziela, 31 grudnia 2023

"Znachor" Tadeusz Dołęga-Mostowicz

"Znachor" Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Wyd. MG, Str. 336

 

Chcąc serce pozyskać, trzeba całe serce okazać.

 

Do tej pory "Znachor" znany był mi jedynie pod postacią ekranizacji, którą lubię i cenię. Jednak u mnie filmy mają się różnie - przeważnie więcej z nich nie pamiętam, aniżeli pamiętam. Dlatego kiedy pojawiła się pierwsza zapowiedź wznowionego wydania pomyślałam, że to szansa dla mnie na odświeżenie pamięci.

Profesor Wilczur zdobył międzynarodowe uznanie jako doskonały chirurg. Jednak sława to nie wszystko co liczy się w jego życiu. Po odejściu ukochanej żony, wędrując pustymi ulicami ulega wypadkowi i traci pamięć. Zapominając o swoim dawnym życiu podejmuje się wędrownego trybu życia i odwiedzając niewielkie wioski stara się zarobić, by przeżyć. Kiedy trafia pod dach wiejskiego gospodarza i zaczyna leczyć ludzi wieść szybko się rozchodzi i jako Antoni Kosiba przeprowadza skomplikowaną operację ratującą życie. Nie wszyscy są mu jednak przychylni.

Profesor Wilczur jak się okazało, ma wiele twarzy - dosłownie i w przenośni. Jako ceniony chirurg wykazał się precyzją i dokładnością ratując niejedno życie. Zdobył również szacunek swoich współpracowników. Jednak kiedy wciela się w postać Antoniego i zaczyna wieść zupełnie inne życie, pozbawione sławy także odnajduje się w roli. Właściwie wypada znacznie lepiej w naturalnym środowisku, aniżeli w sterylnym szpitalu. Niewątpliwie jednak obie jego postawy łączy wielkie zamiłowanie i pasja do tego czym się zajmuje - a to zasługuje na wielkie uznanie. Co najważniejsze, jest bohaterem życiowym, typowym, podobnym do wielu a jednak wyróżniającymi się - po prostu postacią, której losy wciągały mnie na każdym kroku. Szczególnie miłość, która jest tutaj wszechobecna i chociaż trochę zagubiona, bardzo silna.

Antoni Kosiba ratując życie chłopca, czy przeprowadzając mniejsze zabiegi pozwalające mieszkańcom wioski na normalne, zdrowe życie nie spodziewa się, że ludzka podłość nie ma granic. To zdecydowanie temat ponadczasowy - tego jak wielka może być zazdrość i jaka siła w niej drzemie nie trzeba nikomu tłumaczyć. Autor bardzo sprytnie zakreślił motyw społeczny, w którym osoba całkowicie zwykła i wyróżniająca się jedynie naturalnym darem z domieszką empatii musi stawić czoła zawiści i podłości. Miejscowy lekarz, zazdrosny o sukces Antoniego i pozbawiony pacjentów - a co za tym idzie, także dumy - podejmuje się nieczystej walki, która niekoniecznie zakończy się tak jak planował. To bez wątpienia motyw, który najbardziej przyciągnął moją uwagę, ale w całej książce jest ich znacznie więcej. Autor wykazał się niezwykłą umiejętnością tworzenia zawiłych, wciągających i świeżych tematów, które łączą się w naturalny sposób i razem tworzą spójną całość.

Są książki, które swoją ponadczasową formą na zawsze zostaną w pamięci wielu czytelników. "Znachor" jest tego doskonałym przykładem - mimo tego, że ekranizację oglądałam niezliczoną ilość razy to książka dostarczyła mi najcenniejszą lekcję, która mówi: żadnego człowieka nie da się zaszufladkować. Czasami warto zatrzymać się wśród nowości i cofnąć na chwilę do historii, która ma swój początek dawno temu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz