niedziela, 3 marca 2024

"Karaibska krucjata. Płonący Union Jack" Marcin Mortka

"Karaibska krucjata. Płonący Union Jack" Marcin Mortka, Wyd. SQN, Str. 400

 

Żeglarska gwara, bitwy morskie, smak tajemnic i parny klimat karaibskich wysp…

Marcin Mortka nieplanowanie spełnił moje czytelnicze marzenia, ponieważ od dawna chodziła za mną morska przygoda. Niewiele jest powieści rozgrywających się na statkach, wodach i w pirackim otoczeniu a tu proszę: nagle otwiera się przede mną cykl, w którym wszystko zamyka się w jedną całość.

Jeśli nie straszna jest Wam choroba morska a przygoda na otwartej wodzie przyprawia Was o dreszcze ekscytacji – nie zastanawiacie się długo! Oto przed nami historia, podczas czytania której rzeczywistość przestaje na moment mieć znaczenie. Uciekamy w wir wielkiej przygody i to największy atut całej książki, ponieważ tylko zabawa, niebezpieczeństwa czy pokonywanie przeciwności stają nam na drodze do odkrywania kolejnych tajemnic. To nie jest książka, która ma nas umoralniać czy dawać lekcje życia – nie! Ona ma bawić i angażować a styl autora oraz jego nieograniczona wyobraźnia perfekcyjnie radzą sobie z tym wyzwaniem.

Porucznik Royal Navy William O’Connor miał zupełnie inne plany co do swojego życia a jednak los zadecydował za niego. Marzył, by zostać kapitanem okrętu wojennego i chociaż jego plany się ziściły to nie w taki sposób i nie z taką załogą jak oczekiwał. Ale czy można mieć pretensje do życia, że realizuje nasze cele? Porucznik próbuję zatem zaangażować swoich niechętnych do współpracy towarzyszy, by wraz z nim kontynuowali misje. Nie będzie łatwo, gdy ściga cię pech a nieprzyjemne wydarzenia wydają się przyciągać porucznika niczym magnes, ale kto mówił, że będzie łatwo?

Marcin Mortka z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru prowadzi nas przez morską przygodę, podczas której wszystko może się wydarzyć. Nie przykładajcie dużej wagi do logiczności niektórych momentów, ponieważ króluje tutaj misz-masz wątkowy, ale nie w złej wierze a po to, by namieszać w głowie czytelnika i zagwarantować podwójną zabawę. Główny bohater ściąga na siebie liczne problemy, niechętnie i niekoniecznie świadomie pakuje się w niebezpieczne akcje, ale ma jednocześnie u swojego boku wiernych przyjaciół, którzy zawsze służą pomocną ręką. I właśnie to doceniam w powieściach autora. Dopracowanie, precyzję, nawiązanie do konkretnych, ponadczasowych wartości a także nieograniczoną zabawę, która nieustannie angażuje nas w rozwijającą się przygodę. Śmiało mogę zatem powiedzieć, że wszystko w tej powieści było na swoim miejscu.

"Karaibska krucjata. Płonący Union Jack" zaprasza nas w nieznane i gwarantuję iście mortkową dobrą zabawę. Smaczne poczucie humoru, charyzmatyczna kreacja bohaterów a także zabawa, która wydaje się nie mieć końca prowadzą nas przez fabułę w zaskakująco szybkim tempie. Bawiłam się lepiej niż dobrze przy przerzucaniu kolejnych stron a jedyne czego żałuję to faktu, że książka skończyła się szybciej niż myślałam, ponieważ taką przygodę i takie emocje chce się kontynuować bez końca. Nie jesteście jeszcze przekonani? Nie ma na co czekać! Porzućcie wszystkie codzienne obowiązki na rzecz leniwego popołudnia i karaibskiej przygody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz