"Prowokacja" Amy A. Bartol, Tyt. oryg. Incendiary, Wyd. Akurat, Str. 544
"Jak mówicie "hura" w języku aniołów?"
Pamiętacie czasy, gdy gatunek paranormal romance był popularny? Kiedy wilkołaki, wampiry i inne nadnaturalne stworzenia budził nas zachwyt i - nie inaczej - rozkochiwały w sobie romantyczki? Ja pamiętam doskonale, ponieważ byłam wielką miłośniczką tego gatunku. I chociaż dzisiaj już nie czytam go tak często lubię sporadycznie wrócić do książek reprezentujących historie, które wciąż są dla mnie bardzo sentymentalne.
Tak właśnie trafiłam na serię Amy A. Bartol, której pierwszy tom mnie zachwycił. Kontynuując czytanie przekonałam się, że z tomu na tom historia robiła się co raz lepsza, co potwierdza aktualna, czwarta część. Z przyjemnością wróciłam do ulubionych bohaterów i śledziłam ich dalsze losy. Z przyjemnością pozwoliłam również porwać się przygodzie, która w tym przypadku wykazała się największą, patrząc z perspektywy pozostałych części. Dynamiczna akcja i kolejne, nowe wątki sprawiły, że powieść czyta się w mgnieniu oka a przyjemności dodaje świadomość, że autorka umieściła swoich bohaterów tym razem na terenie Polski, ponieważ akcja w większości rozgrywa się na terenie Torunia.
Narracja wciąż prowadzona w pierwszoosobowej odsłonie z perspektywy głównych bohaterów jest pozytywnym elementem historii. To dodaje powieści wiarygodności, odsłania przed czytelnikiem emocje kłębiące się w głowie bohaterów i pokazuje, że postacie również mają prawo do strachu czy błędnych decyzji. Dzięki temu Evie i jej przyjaciele nabierają wiarygodności, jednak muszę przyznać, że w tym tomie główna bohaterka nie była już tak urocza jak wcześniej. Do tej pory uważałam ją za silną dziewczynę, pewną siebie i gotową walczyć w imieniu swoich towarzyszy. Jednak wiele chwil słabości, które pojawiły się w czwartym tomie, sprawiły że straciłam to przekonanie. Być może to za sprawą jej podwójnej natury - w końcu w każdym z nas jest słabsza i lepsza część. Tym razem ujawniła się w Evie ta mniej ciekawa, ale kto wie jak potoczy się to w finale, który w końcu zbliża się do nas nieubłaganie?
Mimo małego zgrzytu na lini z główną bohaterką nie czuję się rozczarowana jej postacią. Wciąż darzę ją sympatią i kibicuję w drodze ku szczęściu oraz odnalezieniu miłości, która jest tutaj drugim po fantasy motywie przewodnim. Anielska bitwa toczy się na pierwszym planie, bohaterowie ukryci na rajskiej wyspie Zefira po odbiciu Evie z rąk Brennusa zastanawiają się jakie dalsze kroki podjąć a sam Brennus używając magii ożywieńców wysyła swój obraz do ukochanej i wkrótce na wyspie pojawiają się jego wojska i chciało by się powiedzieć, że na nic innego w akcji nie ma miejsca, ale na miłość zawsze znajdzie się czas. W sercu Evie znalazło się wielu męskich bohaterów, którzy konkurują o jej względy i dodają powieści uroku: kogo wybierze, a kogo ostatecznie odrzuci? Jestem pewna, że sama główna bohaterka nie wie tego ostatecznie.
"Prowokacja" to czwarty tom serii nie pozbawiony wad, ale wciąż uroczy jak wcześniejsze tomy. Miło było wrócić do bohaterów i stawić czoła największej jak do tej pory bitwie. Autorka prowadziła mnie ze swobodą po polu walki w którym każdy zawzięcie walczył o swoje racje i jednocześnie otrzymałam możliwość przespacerowania się po ulicach Torunia wraz z główną bohaterką. Bartol z wprawą nakreśliła świat fantasy do którego chce się wracać powołując do życia wiarygodnych bohaterów, tworząc zaskakujące wydarzenia, miłosne uniesienia i okraszając to dawką subtelnego poczucia humoru. Powyższa powieść to przykład paranormal romance w dobrej formie, gdzie anielskie istoty po raz kolejny skradną serca wielu czytelników. Nie pozostaje mi nic innego jak z zapartym tchem wyczekiwać finalnego tomu.
Nie mój gatunek.:)
OdpowiedzUsuńDobra seria paranormal zawsze przyda się na półce :)
OdpowiedzUsuńKurcze, nigdy nie czytałam takiego gatunku...
OdpowiedzUsuń