"A jeśli to my" Becky Albertalli, Adam Silvera, Tyt. oryg. What If It's Us, Wyd. We need YA, Str. 400
Po raz pierwszy na świecie, pióro w pióro, Adam Silvera i Becky Albertalli!
Miłość nie wybiera. Spada na nas w najmniej oczekiwanym momencie,
zazwyczaj wtedy, gdy najmniej się jej spotykamy. Jednak czy warto się na
nią zamykać, nawet jeśli jest nam z nią aktualnie nie po drodze?
Na to czekałam! Moje nadzieje rosły z każdym dniem zbliżającym się do premiery "A jeśli to my", czyli książki dwóch bardzo cenionych przeze mnie autorów. Ten duet nie mógł zawieść, nie kiedy ma się przed oczami ich samodzielne dzieła. Z jednej strony jest Becky Albertalli i jej wspaniały "Twój Simon". Z drugiej Adam Silvera, autor kilku ważnych dla współczesnych czasów książek o miłości i akceptacji. Obydwoje, dziś wspólnie, sięgnęli po temat z motywu LGBT, by pokazać że nikt nie ma łatwo a miłość, jak to ona, potrafi nieźle namieszać.
Oto opowieść o dwóch chłopakach, kompletnie od siebie różnych. Łączy ich jedynie czas i miejsce, które doprowadziły do przypadkowego spotkania. Od tego wszystko się zaczęło, ale na pewno na tym nie poprzestało. Tylko czy dwa niezależne światy mogą połączyć się w jedną całość? To jest pytanie, które intrygowało mnie do samego finału. Autorzy kluczyli między faktami, rzucali swoim bohaterom liczne kłody pod nogi i zsyłali na nich zwykłe, ludzkie zawahania by udowodnić, że każdy z nas kieruje się w danej sytuacji zupełnie innymi, osobistymi motywami. Podobała mi się ta niepewność, to igranie z uczuciami nie tylko Arthura i Bena, ale przede wszystkim i moimi, bo denerwowałam się i trzymałam kciuki za to, by los był dla nich łaskawy.
Chociaż bohaterowie różnią się od siebie jak woda i ogień to obydwoje otrzymali wiele ludzkich cech. To wiarygodne, pełnowymiarowe sylwetki dwóch chłopaków szukających własnej drogi w świecie. Z jednej strony jest Arthur, który przyjechał do Nowego Jorku na wakacje. Z drugiej stały mieszkaniec, Ben, który nie lubi przypadków a wszelkie ingerencje wszechświata w jego życie uprzykrzają jego zwykłą egzystencję. Spotkali się przez przypadek, w drodze donikąd i postanowili spotkać się na randce. Ale czy można kontynuować coś, co ciągle nie wychodzi? Bohaterowie wciąż napotykali na swojej drodze przeciwności a ich życiowe dylematy i prawdziwe rozterki sprawiały, że ta powieść okazała się w pełni wiarygodna.
Ważne tematy, aktualny motyw i wspaniały styl dwójki świetnych autorów to pomysł na sukces. Trudno oderwać się od tej historii, która czasami wzrusza, kiedy indziej bawi a zawsze ciekawi i budzi wiele pytań na temat życia Arthura, Bena oraz ogólnie, ludzi którzy mierzą się z podobnymi im problemami. Albertalli i Silver stanęli na wysokości zadania pisząc książkę o życiu, ale nie sięgając po przekłamane tematy - zdecydowali się iść prostą drogą, by czytelnik mógł bez problemu odnaleźć się w fabule i faktycznie: czułam się obecna na każdym kroku dwójki bohaterów.
Trochę o miłości, o życiu, o uczuciach i oczekiwaniach a także o wielkich marzeniach i weryfikacji ich przez życie. O tym, że plany nigdy nie wychodząc i najlepsze chwile to te niezaplanowane. "A jeśli to my" ma w sobie siłę książki otwartej na każdego czytelnika a każdy z nas powinien dać jej szansę. Cieszę się, że ta dwójka autorów zdecydowała się połączyć siły i po cichu liczę, że jeszcze choć raz powrócą w nowej historii. Tymczasem opowieść o Arthurze oraz Benie serdecznie Wam polecam.
Na to czekałam! Moje nadzieje rosły z każdym dniem zbliżającym się do premiery "A jeśli to my", czyli książki dwóch bardzo cenionych przeze mnie autorów. Ten duet nie mógł zawieść, nie kiedy ma się przed oczami ich samodzielne dzieła. Z jednej strony jest Becky Albertalli i jej wspaniały "Twój Simon". Z drugiej Adam Silvera, autor kilku ważnych dla współczesnych czasów książek o miłości i akceptacji. Obydwoje, dziś wspólnie, sięgnęli po temat z motywu LGBT, by pokazać że nikt nie ma łatwo a miłość, jak to ona, potrafi nieźle namieszać.
Oto opowieść o dwóch chłopakach, kompletnie od siebie różnych. Łączy ich jedynie czas i miejsce, które doprowadziły do przypadkowego spotkania. Od tego wszystko się zaczęło, ale na pewno na tym nie poprzestało. Tylko czy dwa niezależne światy mogą połączyć się w jedną całość? To jest pytanie, które intrygowało mnie do samego finału. Autorzy kluczyli między faktami, rzucali swoim bohaterom liczne kłody pod nogi i zsyłali na nich zwykłe, ludzkie zawahania by udowodnić, że każdy z nas kieruje się w danej sytuacji zupełnie innymi, osobistymi motywami. Podobała mi się ta niepewność, to igranie z uczuciami nie tylko Arthura i Bena, ale przede wszystkim i moimi, bo denerwowałam się i trzymałam kciuki za to, by los był dla nich łaskawy.
Chociaż bohaterowie różnią się od siebie jak woda i ogień to obydwoje otrzymali wiele ludzkich cech. To wiarygodne, pełnowymiarowe sylwetki dwóch chłopaków szukających własnej drogi w świecie. Z jednej strony jest Arthur, który przyjechał do Nowego Jorku na wakacje. Z drugiej stały mieszkaniec, Ben, który nie lubi przypadków a wszelkie ingerencje wszechświata w jego życie uprzykrzają jego zwykłą egzystencję. Spotkali się przez przypadek, w drodze donikąd i postanowili spotkać się na randce. Ale czy można kontynuować coś, co ciągle nie wychodzi? Bohaterowie wciąż napotykali na swojej drodze przeciwności a ich życiowe dylematy i prawdziwe rozterki sprawiały, że ta powieść okazała się w pełni wiarygodna.
Ważne tematy, aktualny motyw i wspaniały styl dwójki świetnych autorów to pomysł na sukces. Trudno oderwać się od tej historii, która czasami wzrusza, kiedy indziej bawi a zawsze ciekawi i budzi wiele pytań na temat życia Arthura, Bena oraz ogólnie, ludzi którzy mierzą się z podobnymi im problemami. Albertalli i Silver stanęli na wysokości zadania pisząc książkę o życiu, ale nie sięgając po przekłamane tematy - zdecydowali się iść prostą drogą, by czytelnik mógł bez problemu odnaleźć się w fabule i faktycznie: czułam się obecna na każdym kroku dwójki bohaterów.
Trochę o miłości, o życiu, o uczuciach i oczekiwaniach a także o wielkich marzeniach i weryfikacji ich przez życie. O tym, że plany nigdy nie wychodząc i najlepsze chwile to te niezaplanowane. "A jeśli to my" ma w sobie siłę książki otwartej na każdego czytelnika a każdy z nas powinien dać jej szansę. Cieszę się, że ta dwójka autorów zdecydowała się połączyć siły i po cichu liczę, że jeszcze choć raz powrócą w nowej historii. Tymczasem opowieść o Arthurze oraz Benie serdecznie Wam polecam.
Ile ludzi tyle cech i im większy tłum, tym akceptacja w niej ginie, nie ma jej i każdy uważa, że jego racja i tylko jego ma prawo bytu.
OdpowiedzUsuńZdaje się że książka znakomicie wkomponowała się w obecne czasy.
Na pewno ją nadrobię :)
OdpowiedzUsuńNajpierw chcę przeczytać książkę ,,Nasz ostatni dzień", ale zobaczymy jak to będzie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Ciekawy tytuł. Jeśli będę miała okazję to na pewno zajrzę.
OdpowiedzUsuńJeśli kiedyś nadarzy się okazja sięgnąć po książkę, to na pewno z niej skorzystam. 😊
OdpowiedzUsuńCzekam na polską premierę odkąd po raz pierwszy zobaczyłam ją na zagranicznych youtubach. Jest już na mojej półce na Legimi a Ty tylko zaostrzyłaś mi na nią apetyt :)
OdpowiedzUsuńObiło mi się o uszy, że taka książka została wydana, ale jakoś bardziej się w to nie zagłębiałam. Teraz jednak jestem na tyle zainteresowana, że będę musiała o niej nieco więcej poczytać :D
OdpowiedzUsuńJuż słyszałam o niej dobre rzeczy :) A z książkami Silvery jeszcze nie miałam do czynienia, aż wstyd!
OdpowiedzUsuń