Jej nowy szef jest arogancki, wredny, złośliwy i... seksowny jak cholera.
Okładka sugeruje typowy erotyk, autorka nieznana a opis schematyczny. Pierwsze wrażenie nie wypada zbyt korzystnie. Jak zatem powieść Tii Louise prezentuje się wewnątrz?
Na początku nie byłam przekonana i gdyby nie liczne pozytywne, zagraniczne komentarze, pewnie przeszłabym obok niej obojętnie. Niestety nie jestem fanką romansów biurowych, które po prostu już mi się przejadły i nie wnoszą niczego odkrywczego. Jednak książka Louise ma w sobie urok i - to muszę jej oddać - wewnętrzny pazur co wyróżnia ją na tle innych. Nie jest to historia odkrywcza, ale napisana lekko i z humorem przez co czyta się ją zaskakująco przyjemnie.
Raquel zatrudnia się w nowej firmie i staje przed wielkim wyzwaniem. Nowy szef oprócz tego, że jest nieziemsko przystojny, jest także arogancki i zbyt pewny siebie. Uprzykrza pierwszy dzień dziewczyny niewybrednymi komentarzami i nie wydaje się, by na tym miał skończyć. Siostra ostrzegała ją, by ta się nie zakochiwała i na początku nawet tak było. Jednak Raquel dostrzegła, że w oczach jej szefa kryje się coś więcej, jakiś mrok, który postanowiła odkryć.
Żałuję, że zachowano oryginalną okładkę, ponieważ nie wydaje mi się, by przyciągnęła ona wiele czytelniczek. A szkoda, bo historia jest w sam raz na upalne dni. O ile mnie podobne historie już dawno nie przekonują do siebie i po prostu nudzą, o tyle w towarzystwie Raquel spędziłam kilka sympatycznych godzin. Książkę czyta się w oka mgnieniu, docinki bohaterów są zabawne a oni sami może i nie są szczególnie wiarygodni, ale absolutnie nie zniechęcają do siebie.
To sympatyczna, kobieca historia z wieloma pikantnymi momentami, która rozładowuje napięcie i przywołuje na twarzy szeroki uśmiech. Jest schematyczna i nie wprowadza co prawda niczego nowego a jednak spędziłam z nią miłe chwile i cieszę się, że jednak dałam jej szansę. Pikantne sceny przeplatają zabawne dialogi oraz pojawia się kilka ważnych motywów co ładnie komponuje się z całą historią, utrzymaną w dynamicznym stylu.
"Boss of me" musicie potraktować z przymrużeniem oka, ale jeśli już zdecydujecie się na lekturę - nie będziecie żałować. Wiem, że okładka nie jest szczególnie urocza, ale skrywa znacznie lepsze wnętrze. Szukałam lekkiej powieści na leniwe popołudnie i absolutnie się nie zawiodłam! Z zaskoczeniem nawet stwierdzam, że na kilka dni po zamknięciu ostatniej strony wciąż co jakiś czas przywołuję w myślach losy bohaterów. Liczę, że autorka jeszcze nie raz mnie zaskoczy i z przyjemnością sięgnę po inne jej powieści gdy tylko zostaną wydane.
Dobra lektura :)
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu mam ochotę na taką lekką lekturę.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że ostatnio ciągle tylko romanse biurowe i erotyki się przewijają. Jakby zaczynało brakować nowych pomysłów na książki.
OdpowiedzUsuńRaczej się na nią nie zdecyduje,ale twoją recenzję jak zwykle dobrze mi się czytało.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Też romanse biurowe mi się przejadły, ale skoro oprócz tego w ksiązce jest coś więcej, to dam się namówić.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu historie, dlatego muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńrzeczywiście okładka jakoś nie specjalnie zwraca uwagę, jeszcze zobaczę, może się skuszę ;P
OdpowiedzUsuń