Opowieść inspirowana prawdziwą historią babci Jojo Moyes.
Obok książek Jojo Moyes nigdy nie przechodzę obojętnie. Coś takiego jest w tej autorce, że wie jak skraść moje serce. Co zaskakujące, moje pierwsze spotkanie z jej twórczością nie było najlepsze i jej "Zanim się pojawiłeś" uważam za najmniej ciekawą w dorobku autorki, a jednak sięgałam po wszystko inne co wyszło spod jej pióra i z każdą kolejną powieścią byłam co raz bardziej urzeczona.
"W samym sercu morza" (którą otrzymałam z Taniejksiazki.pl) to najnowsza propozycja od autorki i zarazem najbardziej intrygująca, ponieważ w dużym stopniu inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Uwielbiam, gdy autorzy sięgają po historie, które mają dla nich znaczenie, ponieważ wówczas książki wydają się bardziej dojrzalsze, pełniejsze od emocji. Tutaj mamy przykład inspiracji prawdziwą historią babci autorki i jeśli faktycznie wydarzyło się w jej życiu coś takiego czy nawet cokolwiek zbliżonego to myślę, że musi ona czuć się piekielnie szczęśliwa z życia jakie przeżyła.
Fabuła opowiada o losach Jennifer, która przypadkiem trafia na plażę pełną zapomnianych statków i tak rozpoczyna się historia. Poznaje bowiem opowieść o podróży, emocjach, doświadczeniach, które zmieniły wielu ludzi. Frances po wojnie wchodzi na statek Victorii i opuszcza miejsce, które zbyt silnie przypominało jej o przeszłości. Płynie do Anglii i choć wszyscy myślą, że to dlatego, że ma tam ukochanego - to nie jest prawdą. Jednak pewnego dnia na statku poznaje Henry'ego i wtedy wszystko się zmienia.
Moyes serwuje nam kreację bohaterów, których losy intrygują nas od samego początku. Frances trafia na statek pełen kobiet, gdzie wrze jak w ulu od napiętych emocji. Młode kobiety docinają sobie, szukają konfliktów, są pełne zazdrości. Autorka fantastycznie oddała ich napięcie, tą niepewność jutra, doszukiwanie się problemów przed nieuchronnym zejściem na ląd i zmierzeniem się z rzeczywistością. Jednak to wszystko dzieje się za dnia, który jest kontrastem dla spokojniej nocy. Wtedy toczą się rozmowy między Frances i Henry'm a ich relacja się zacieśnia. Przypomina piękną, silną więź, ale oparta tylko na przyrzeczeniu, które przecież nie musi być wcale przestrzegane po zejściu na ląd. Przyznam, że po lekturze miałam w głowie wiele myśli, ale ogromnie pokochałam głównych bohaterów oraz ich smutne choć piękne jednocześnie, nieprzewidywalne losy.
Do tej pory trudno było mi zdecydować, którą z powieści Moyes lubię najbardziej, ale po lekturze "W samym sercu morza" śmiało mogę napisać, że od dziś to ona należy do moich ulubionych. Piękna, nostalgiczna, niesłychanie życiowa i piekielnie prawdziwa historia. Trzymała mnie w swoich ramionach od pierwszej do ostatniej strony a nawet teraz, na kilka dni po przeczytaniu całej historii, wciąż o niej rozmyślam. To kawał dobrze napisanej opowieści, która aż pęka od emocji i wspaniałych bohaterów.
Jeszcze nie czytałam tej książki, ale bardzo lubią twórczości autorki i na pewno nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńLubię książki tej autorki, więc na pewno na tą się skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam prozę tej autorki. Ta książka już czeka na swoją kolej na mojej półce.
OdpowiedzUsuńDo tej pory przeczytałam tylko jedną książkę tej autorki, ale mam ochotę na więcej.
OdpowiedzUsuńPlanowałam ją przeczytać w wakacje, ale nieudało mi się. Skoro już ją mam pewnie i tak ją przeczytam. Wcześniej lub później.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk