Skutki tamtych wydarzeń wpłyną również na życie Caroline, i to w sposób, którego najmniej się spodziewa.
Mam ogromną słabość do powieści historycznych w typie sagi rodzinnej. Uwielbiam ten nieoceniony klimat, subtelną tajemnicę w tle a także powolne, ale bardzo owocne odkrywanie losów bohaterów. "Wenecki szkicownik" kusił mnie od dnia pierwszych zapowiedzi, ale nie spodziewałam się, że lektura przyniesie mi aż tyle przyjemności.
Fabuła jest stonowana, powolna i skupiająca się na detalach w charakterystycznym dla gatunku stylu, ale jednocześnie nie możemy mówić o choćby jednym pojawiającym się nudnym momencie. Autorka wszystko doskonale przemyślała, poprowadziła czytelnika w głąb pełnej emocji opowieści i pozwoliła wszystkie przedstawione wydarzenia rozgrywać wewnątrz wyobraźni. Cudowny obrazowy styl idealnie oddał to co Rhys Bowen chciała nam przekazać oraz przełożył się na pełnowymiarową kreację bohaterów.
To bardzo klimatyczna opowieść, która kładzie silny nacisk na uczucia otaczające wszystkie występujące tutaj postacie. Początkiem zmian jest śmierć ukochanej babci Caroline Grant oraz ostatnie pozostawione wskazówki z przeszłych lat. Dziewczyna nie mogąc oprzeć się możliwości poznania młodzieńczych lat swojej babci postanawia wyruszyć do Wenecji. Na miejscu odkryje historię wielkiej miłości i licznych jej przeciwności.
Powieść jest piękna, ponieważ umiejętnie łączy prozę życia z cudownie przedstawionym wątkiem romantycznym. Wszystko wydaje się zrównoważone, odpowiednio wywarzone, aby nie przytłaczać czytelnika czy nie zdominować historii konkretnym wątkiem. Wędrując cudownymi uliczkami Wenecji powoli więc sięgamy do przeszłości, która nie tylko odkrywa przed nami miłosne czy polityczne karty tamtych lat, ale i obserwujemy jak te odkrycia wpływają na główną bohaterkę. Nie tylko jej babcia bowiem ma tutaj coś do powiedzenia, ponieważ Caroline skutecznie łączy przeszłość z teraźniejszością pozwalając utożsamić się z jej losami i jednocześnie powzdychać nad bajkowością (realną!) niektórych momentów.
"Wenecki szkicownik" przypomina mi trochę "Czerwony notes", czyli jedną z piękniejszych powieści jakie czytałam o przeszłości głównej bohaterki. Rhys Bowen jednak nie powiela schematu tylko tworzy nową, wyjątkową opowieść pełną wzruszeń i zaskakujących momentów, z subtelną tajemnicą w tle oraz miłością o której marzy każda romantyczka. Jestem pod wielkim wrażeniem tej książki i bardzo się cieszę, że zdecydowałam się na lekturę, bo nigdy bym sobie nie darowała wiedząc, że tak wielowymiarowa, dojrzała i błyskotliwa opowieść przeszła mi koło nosa.
To miałaś prawdziwą ucztę literacką 😊
OdpowiedzUsuńTa książka już znajduje się na mojej liście lektur obowiązkowych Czerwony notes bardzo mi się podobał, więc myślę, że tym razem będzie podobnie.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o niej słyszę.
OdpowiedzUsuńPo lekturze zaczęłam obsesyjnie myśleć o wizycie w Wenecji :)
OdpowiedzUsuń