Zadziorna i pełna humoru opowieść o tym, że kto się czubi, ten się lubi.
Na poprawę humoru, do zabrania w podróż, w chwili zwątpienia i potrzeby znalezienia stabilnego oparcia. Katarzyna Kowalewska składa na nasze dłonie powieść idealną dla każdego, podnoszącą na duchu, z solidną dawką dobrej, pozytywnej przygody.
Uśmiecham się na myśl o tej powieści, ponieważ po brzegi wypełniona jest poczuciem humoru. Nie polecam więc czytać jej w towarzystwie obcych osób, w miejscu publicznym, jeśli martwicie się, że ktoś weźmie Was za niepoczytalnych przez śmianie się w głos z nosem utkwionym w książce. Nie można się bowiem powtrzymać od dobrej zabawy, która nieustannie towarzyszy nam za sprawą dobrego stylu autorki, wiarygodnie przedstawionych bohaterów czy niebanalnego pomysłu na wątek romantyczny.
Poznajemy siedmioletnie małżeństwo, Florę i Bartka, którzy wydają się kompletnie do siebie niedopasowani. Jak to możliwe, że przeżyli wspólnie pod jednym dachem tyle lat? On pozbawiony jest romantyzmu, twardo stąpa po ziemi i nie obce mu jest ironiczne poczucie humoru. Ona natomiast jest wielką marzycielką, niezdarną bałaganiarą o niespełnionych ambicjach, która oczekuje od związku nieustannej ikry. Pod wpływem impulsu Florka decyduje się napisać książkę, zapisuje się więc na kurs kreatywnego pisania i w końcu dostrzega, że jest coś więcej poza życiem, które znała. Nowi przyjaciele pozwalają jej wziąć głębszy oddech i w końcu zrozumieć czego tak naprawdę potrzebuje do szczęścia.
Dużo śmiechu, dobrej zabawy, uszczypliwych dialogów i ciętych ripost przekłada się na dynamiczną akcję i szybko płynącą fabułę. Czas spędzony w towarzystwie tych bohaterów na pewno nie należy do zmarnowanego, ale pod płaszczykiem humoru autorka przemyca również wartościową treść. Poznajemy historię kobiety dokładnie takiej samej jak my, przepełnionej nadziejami i marzeniami, która wbrew wszystkiemu decyduje się na realizację pasji i to staje się punktem przełomowym. Między wierszami czytamy o małżeństwie, które nie potrafi ze sobą rozmawiać, o rutynie, samotności czy braku zrozumienia. I właśnie dzięki temu książka zyskuje na wartości, ponieważ trafia do serca i rozumy każdego za sprawą szczerego podejścia do tematu.
Katarzyna Kowalewska bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Zupełnie nie spodziewałam się, że lektura "Ratunku! Wymyśliłam męża" okaże się taką wesołą i jednocześnie mądrą historią. Ogromnie polubiłam Florę, nie zawsze przychylnie patrzyłam na Bartka i śmiałam się w głosy przy każdej radosnej scenie. To jednak nie tylko powieść na poprawę humoru, ale i przestroga przed rutyną w związkach, która pielęgnowana przez długi czas może okazać się prawdziwą zgubą.
Humor w książkach nie zawsze mi odpowiada, sle skoro jest to coś więcej, to nie wykluczam, że będę czytała tę książkę.
OdpowiedzUsuńLubię takie wesołe, poprawiające humor książki.
OdpowiedzUsuńMoże się za nią rozejrze 😉
OdpowiedzUsuńBardzo lubię "uszczypliwe dialogi".
OdpowiedzUsuń