Ciemność nigdy nie działa w pojedynkę…
Emily A. Duncan bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła przy lekturze pierwszego tomu serii Something Dark and Holy, więc sięgnięcie po kontynuację było dla mnie wręcz obowiązkiem. Przywiązana do bohaterów i zaintrygowana wstępem, który pozostawił w mojej głowie więcej pytań niż odpowiedzi ponownie wkroczyłam do tego niebanalnego świata, by przekonać się, że autorka zauważalnie podniosła poprzeczkę.
Pierwsze co przyciąga uwagę to bardzo dobry styl autorki. Skupiając się na opisach mamy świadomość, że są one niezbędne dla wydarzeń a ich celem nie jest jedynie zapełnienie stron. Obrazowe przedstawienie tła, skupienie się na silnych emocjach towarzyszących bohaterom czy w końcu przedstawienie akcji utrzymanej na najwyższym poziomie przekonuje do siebie poprzez subtelność słów, trafność ich doboru czy nawet dobrze pomyślane dialogi spomiędzy których czasami możemy wyczytać więcej niż pośród dalszych opisów. Autorka widocznie bawi się z czytelnikiem, zaprasza go do interakcji, angażuje nas we wszystko co dzieje się dookoła a ja muszę przyznać, że jestem zachwycona takim podejściem do tematu.
Tomy tej serii są ze sobą ściśle powiązane, więc zachowanie ciągu chronologicznego jest tutaj bardzo ważne. Nie sądzę jednak, żeby ktokolwiek czuł się rozczarowany rozpoczęciem lektury od samego początku, ponieważ to piękna opowieść, miejscami mroczna, nieustannie klimatyczna, która prowadzi nas powoli ku niebezpieczeństwu oraz podejmowaniu przez bohaterów decyzji najistotniejszych w ich życiu. Można się więc ogromnie przywiązać do wszystkich postaci a trzymanie kciuków za nich przychodzi naturalnie, nawet jeśli nie zawsze zgadzamy się z ich działaniami. Wszystko tutaj ma bowiem swoje konkretne uzasadnienie, konsekwencje a ponadto potencjalną przyszłość, w którą wszyscy patrzymy z zapartym tchem.
Akcja nie zwalnia tempa ani na moment. Jeśli jakimś cudem uda się rozwiązać jeden problem, natychmiast pojawiają się dwa kolejne nie dając bohaterom ani chwili wytchnienia. Mnożą się intrygi, tajemnice i gęstnieje atmosfera a drugi tom wydaje się jeszcze mocnie obfitować w liczne motywy. Serafin, Nadia oraz Malachiasz będą musieli w końcu zrozumieć czy słyszane głosy prowadzą ich ku zwycięstwu, czy tylko oszukują dla własnych celów, ale to problem bardziej złożony, ponieważ poznani wcześniej bohaterowie zmieniają się na naszych oczach nie do poznania i to kim byli kiedyś absolutnie nie definiuje ich dzisiaj. Magia zacieśnia swoje granice, wymusza na nich podejmowanie konkretnych decyzji a czytelnik czuje, że wszyscy są zagonieni w pułapkę z której, jak się wydaje, nie ma żadnego wyjścia.
"Bezlitośni bogowie" to kontynuacja, która po prostu zapiera dech. Przerzucając kolejne strony lektury nie mogłam się nadziwić jak to wszystko mądrze się ze sobą łączy a sama autorka przemyciła do treści ponadczasowe wartości, które mocniej przybliżały nas do fabuły. Mnóstwo skrajnych emocji, niejednoznacznych bohaterów oraz pędząca na złamanie karku akcja sprawiły, że po raz kolejny dałam się zauroczyć twórczości Emily A. Duncan i jedyne co mi pozostaje to czekać na finał tej oryginalnej, błyskotliwej oraz innej niż wszystkie trylogii.
Zapisałam tytuł. Coś mi się zdaje, że i mnie zachwyci.
OdpowiedzUsuńNie czytałam pierwszej części.
OdpowiedzUsuńTakie udane kontynuacje z przyjemnością się czyta.
OdpowiedzUsuńJestem niezwykle ciekawa tej historii :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o niej, ale możliwe, że w wolnym czasie rozejrzę się za pierwszym tomem.
OdpowiedzUsuńDobrze jeśli kontynuacja też jest na poziomie. najpierw muszę się zapoznać z częścią pierwszą.
OdpowiedzUsuń