Subtelny wdzięk, dyskretny humor i elegancja zapewniły Julii Quinn miano współczesnej Jane Austen.
Dawniej byłam przekonana, że romans historyczny równy jest nudzie i banalnym wydarzeniom. Omijałam ten gatunek szerokim łukiem i nawet nie chciałam spróbować zaryzykować. Wówczas na scenę wkroczyłam Julia Quinn i całkowicie odmieniła moje podejście do tematu udowadniając, że siła danej powieści tkwi nie w jej gatunku a w przedstawieniu prezentowanej treści.
Autorka prowadzi nas przez przygodę, która wprowadza na scenę charyzmatycznych, oryginalnych bohaterów oraz emocje jakich zupełnie się nie spodziewałam, kiedy pierwszy raz sięgałam po jej twórczość. Dziś mamy przyjemność czytać już siódmą odsłonę serii Bridgertonowie, ale każda z kolejno prezentowanych opowieści trzyma wysoki poziom, bawi zwrotami akcji, intryguje podjętym romansem i zawsze pozostaje w głowie na długo po zamknięciu ostatniej strony. To kostiumowa wersja współczesnych miłosnych opowieści, ale w dużo ciekawszej, bardziej romantycznej odsłonie z pazurem i potencjałem, w pełni wykorzystanym przez autorkę. I chociaż osobiście polecam Wam zachować chronologię czytania to zaczynając od środka, czy nawet od końca jestem przekonana, że i tak zauroczy Was styl i wykonanie Quinn.
Hiacynta to barwna postać, która nie potrafi trzymać języka za zębami. Mówi to co myśli, nie owija w bawełnę i często szokuje swoich słuchaczy. Na przestrzeni całej serii zdobyła pokaźne grono ulubionych bohaterów, ale Hiacynta wyraźnie wysuwa się na prowadzenie, ponieważ z łatwością potrafiłam utożsamić się z jej zaciętym charakterem. Autorka wspaniale uchwyciła jej buntowniczą naturę wobec aktualnie panujących zasad i subtelny sprzeciw kierowany ku romantycznym uniesieniom. Jednak jak to często bywa, uczucie pojawia się w najmniej odpowiednim momencie. Na jej drodze pojawia się bowiem Gareth St. Clair z tajemnicą swojego rodu a to kusi Hiacyntę bardziej niż jego sprzeciw wobec jej zasadom.
Nuta tajemnicy w tle, mocne odniesienie do wydarzeń z przeszłości oraz zagadka pojawiająca się na drugim planie zabarwiają wydarzenia różnymi emocjami i sprawiają, że przez fabułę płynie się z czystą przyjemnością. Mam ogromną słabość do Bridgertonów, ich tradycji, moralnych wartości czy niebanalnych charakterów, więc po każdą nową powieść w której pojawia się ta nietypowa rodzina sięgam z wielkimi oczekiwaniami. Quinn nigdy mnie nie zawiodła a swoim najnowszym dziełem jedynie udowodniła jak wielki talent drzemie w jej dłoniach i jak sprawnie potrafiła przełożyć powieść historyczną na współczesne wartości, dodając jej pazura oraz inteligencji, wynosząc opowieść poza tłum i stawiając na czele najlepszych romansów.
"Magia pocałunku" bawi, poprawiając poczucie humoru, intryguje, prowadząc nas ku zaskakującym wydarzeniom i przyspiesza bicie serca, ponieważ pomimo licznych wątków wciąż najważniejsze są romantyczne dramaty. To idealna propozycja na poprawę nastroju, oderwanie myśli od ponurej codzienności czy skosztowanie gatunku w najlepszej jego odsłonie, ponieważ Julii Quinn nikt nie może się równać. Dużo dobrej zabawy, cudownych bohaterów i miłości stawiającej czoła niepowodzeniom, czyli lektura dla wszystkich bez wyjątku!
Ach te romantyczne dramaty. Z chęcią poznam tę książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająco opowiedziałaś nam o tej książce.
OdpowiedzUsuń