Czy można dopisać dalszy ciąg do historii, która wydawała się definitywnie zakończona?
Po książki sprawdzonych autorów sięgam z poczuciem dobrze zainwestowanego czasu. Anna Bichalska szybko dołączyła do grona moich ulubieńców, szczególnie w momentach, gdy szukałam historii lekkich, angażujących i idealnych na leniwe popołudnie. Nie jest jednak tak, że jej książki są o niczym. Wręcz przeciwnie! Czytamy u trudach życia, codziennych przeciwnościach a także moich ulubionych tajemnicach sprzed lat, które rzutują na teraźniejszość.
Najnowsza powieść autorki idealnie wpasowuje się w jej charakterystyczny styl. Lekkie i obrazowe pióro porywa nas w sam środek obyczajowej historii, w której dużo jest dramatów, ale i poczucia, że po burzy zazwyczaj wychodzi słońce. Utożsamiamy się więc z główną bohaterką, która mozolnie pokonuje wszelkie niepowodzenia i trzymamy za nią kciuki, by udało jej się cało wyjść z opresji. W końcu na bazie szczęśliwych rozwiązań bliskich nam bohaterów dopatrujemy się rozwiązania także i naszych problemów.
Milena porzuca aktualne życie i uciekając przed tragedią kryje się z córeczką w domu Hortensji. Malownicza miejscowość, stary dom oraz sympatyczni sąsiedzi ułatwiają kobiecie zbudowanie wokół siebie muru i ponowne stanięcie na nogi. Sprawę ułatwia również zagadka sprzed lat i tajemnicza historia Anastazji, oraz uroczy Adam, siostrzeniec Hortensji, który już kiedyś, na chwilę, zagościł w życiu Mileny. Okazuje się, że niebawem będziemy podążać tropem kilku historii, które rozegrane na różnych przestrzeniach czasowych połączą się w jedną spójną całość i pozwolą bohaterce z dystansem spojrzeć na to co ją spotkało.
Autorka często pokazuje, że życie lubi zataczać kręgi, których nie dostrzegamy. Pięknie łączy to co działo się kiedyś z tym co rozgrywa się teraz i udowadnia, że popełniamy podobne błędy co nasi bliscy, jednocześnie wyciągając konsekwencje z ich działań, by odmienić bieg wydarzeń. Fabuła najnowszej powieści Anny Bichalskiej pełna jest więc ukrytych znaków, emocji i dojrzałych bohaterów, których losy ani przez moment nie są nam obojętne, ponieważ dostrzegamy w nich cząstkę nas samych. Piękna, nastrojowa, bardzo klimatyczna lektura zapewnia nam kilka godzin niezapomnianej przygody, w której miłość, nadzieja na lepsze jutro oraz codzienne wyzwania nadają rytm każdemu dniu.
"Ogród Anastazji" oczarował mnie z każdej możliwej strony. To historia dla każdego kto chciałby doszukiwać się w książce drugiego dnia, ale i bez tego lektura zachwyca wykonaniem, klimatem czy poczuciem dobrze wykonanej przez autorkę pracy. To nie jest moje pierwsze spotkanie z jej prozą, ale każde kolejne jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że zdecydowanie nie doceniamy naszych rodzimych autorów a potrafią oni pisać tak, że ich historie trafiają zarówno do serca jak i rozumu.
Ja również bardzo chcę poznać tę historię.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawe, a okładka zachęca do lektury. :)
OdpowiedzUsuńJaka piękna okładka. Jak ja lubię takie opowieści.
OdpowiedzUsuńJestem na tak, szczególnie, że podobają mi się książki autorki.
OdpowiedzUsuń