Jest rok 1927, a Szanghaj chwieje się na skraju rewolucji.
Przyznaję, że Chloe Gong tak bardzo porwała mnie w wir przygody pierwszego tomu swojej ekscytującej serii, że z zapartym tchem wyczekiwałam kontynuacji. Miałam przeczucie, że część druga wkroczy na scenę z jeszcze większym przytupem i wcale się nie pomyliłam. Autorka przeskoczyła poprzeczkę, którą sama sobie postawiła i na przestrzeni prawie sześciuset stron zawarła opowieść emocjonalną, zaskakującą a czasami wręcz przyspieszającą bicie serca.
Aby w pełni zaangażować się w fabułę odsyłam Was do zachowania chronologii. To konieczny warunek, ponieważ autorka nie zwalnia, by wytłumaczyć wcześniejsze wydarzenia a podąża wyznaczonym sobie torem, co jakiś czas wprowadzając nowe motywy, by zagęścić atmosferę. To fantasy utrzymane na najwyższym poziomie, przepełnione intrygami, wyzwaniami czyhającymi na drodze bohaterów, kształtującymi nasze postacie tak, że w finale drugiego tomu żegnamy zupełnie inne osoby niż te poznane na początku pierwszej części. I właśnie to imponuje mi najbardziej: ten wiarygodny rozmach, ta zachowana dynamika, która udowadnia, że autorka zaangażowała się w swoją pracę jak tylko mogła.
Juliette nieustannie mi imponuje. To silna i niezależna bohaterka, która potrafi rozróżnić priorytety w swoim życiu i wybrać to co należy, a nie to co dyktuje jej serce. Chociaż trudno było przekonać się do takiego rozwiązania, bo przecież dla ulubionej postaci chcemy jak najlepiej. A jednak poświęca ona swój związek z Romą na rzecz misji i utrzymuje nienawiść chłopaka, mimo że nie jest winna zarzucanego jej czynu. Roma pogrążony w żałobie po śmierci Marshalla nie potrafi racjonalnie ocenić sytuacji a wzajemne sekrety niszczą tą dwójkę od środka.
Chociaż ciężko się na to patrzyło i bezradność wręcz rozsadzała mnie od środka to muszę przyznać, że autorka rewelacyjnie poradziła sobie ze wszechobecną intrygą. Kontrolowany chaos wkradł się do życia bohaterów, akcja goniła akcję, nieustannie coś się działo, twisty fabularne wyciskały ze mnie skrajne emocje. Konstrukcja wydarzeń była w pełni przemyślana, sposób działania bohaterów logiczny i racjonalny a sama walka o przetrwanie w świecie, w którym wszystko jest możliwe przyprawiała o dreszcz przerażenia. Nawet jeśli chciałabym na coś ponarzekać dla przyzwoitości to trudno byłoby mi znaleźć element nie pasujący do reszty, ponieważ w tej książce znalazło się wszystko: szekspirowski romans, polityka, walka o władzę, przyjaźń czy indywidualne wartości połączone w jedną spójną całość.
"Our Violent Ends. Burzliwe zakończenie" to klasa sama w sobie. Jednak żeby zrozumieć jej monumentalność polecam samemu wkroczyć do tego nietuzinkowego świata. Powieść odważna, w pełni dopracowana, z cudownymi bohaterami na pierwszym planie, która odrywa nas od ponurej codzienności i przenosi do miejsca, którego nie ma się ochoty opuszczać. Opowieść o drugich szansach, stawianiu czoła przeciwnościom, o samotności, dążeniu do celu raz realizacji piekielnie trudnych założeń. Wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju, chwytająca za serce. Aż trudno przyjąć, że to koniec, bo chciałabym, by ta historia trwała jeszcze i jeszcze.
Lubię takie odważne opowieści, więc czuję się zainteresowana.
OdpowiedzUsuńNie znam poprzednich tomów, ale pomimo Twojej pozytywnej recenzji raczej nie mam w planach tej książki.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie lektury i jest niezwykła :)
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie zapoznać się z całą tą serią!
OdpowiedzUsuń