Dziewiętnastoletnia Josselin Hathaway właśnie rozpoczyna studia na Uniwersytecie Princeton.
Sięgając po powieść Lily Madaleine właściwie nie miałam żadnych oczekiwań. Byłam ciekawa debiutu autorki oraz tego jak poradzi sobie z podjętym przez siebie tematem a "Zyskując nadzieję" wydawała się idealną lekturą na leniwe popołudnie. Czy zatem autorka trafiła w mój gust i pokazała się od najlepszej strony?
Myślę, że tak, ponieważ przeczytałam całą historię na raz, chociaż przyznaję, że była to lektura dość schematyczna, oparta na wydarzeniach nie raz i nie dwa powielanych już w podobnych powieściach. Polecam więc podejść do tej książki bez większych oczekiwań i po prostu dać się porwać wydarzeniom, ponieważ fabuła broni się stylem oraz wykonaniem: autorka w delikatny, stawiający na emocje sposób pokazuje trudną drogę jaką przebyła jej bohaterka, by odnaleźć swoje miejsce w świecie i trafić na prawdziwą miłość.
Josselin marzy o nowym początku, ale pierwszy dzień studiów wydaje się jednym wielkim pasmem niepowodzeń. Wszystko leci jej z rąk, nic jej się nie udaje a w dodatku spotyka na swojej drodze dość denerwującego motocyklistę. Na szczęście z momentem opadnięcia pierwszych emocji wszystko zaczyna rysować się w zupełnie nowych barwach a młoda bohaterka zauważa, że przed nią jest wielka przygoda. Poznaje przyjaciół, uczy się życia i dostrzega, że świat nie jest wyłącznie czarno-biały. W swojej prostocie oraz empatyczności Josselin bardzo szybko zjednuje sobie sympatię czytelnika, ponieważ reprezentuje sobą postawę z jaką każdy z nas chciałby się utożsamić: człowieka skupiającego się na tu i teraz, pozostawiającego za sobą przeszłość, cieszącego się z małych rzeczy.
Trochę kręcę nosem na to, że fabuła była aż tak schematyczna i dość mocno przewidywalna, ale z drugiej strony zupełnie nie żałuję swojego wyboru a nawet cieszę się, że miałam możliwość spotkać się z tak sympatyczną bohaterką. Uważam jednak, że to typowo romantyczna opowieść, która przede wszystkim trafi do serca wszystkich romantyczek a dopiero później będzie próbowała zjednać sobie bardziej nastawionych na dramaty czytelników. To po prostu dość klasyczna miłosna opowieść osadzona w uczelnianym świecie, nie przekraczająca granic, ale zarazem reprezentująca sobą kilka ważnych, ponadczasowych wartości. Ponadto największym plusem są tutaj emocje, które czasami rozpalają a kiedy indziej trzymają w napięciu, i które nie blakną aż do ostatniej strony.
"Zyskując nadzieję" to miłość w czystej formie, która niestety napotkała na swojej drodze kilka kluczowych przeciwności. To opowieść o nadziei, potrzebie bliskości oraz zrozumienia a także historia o tym co w życiu liczy się najbardziej. Motywuje, by pozostawić za sobą przeszłość i zacząć żyć teraźniejszością a przy tym jest idealną lekturą na leniwe popołudnie. Sądzę, że powieść Lily Madaleine znajdzie uznanie u wielu fanek romansów a ja sama chętnie sięgnę po inne książki autorki jeśli ta zdecyduje się je napisać, ponieważ czuję, że dalej będzie tylko lepiej.
Lubię takie książki, więc myślę, że warto przeczytać ten tytuł.
OdpowiedzUsuńJestem na tak. Czuję, że ta książka mogłaby mnie wciągnąć.
OdpowiedzUsuńCiekawa historia :)
OdpowiedzUsuńCzasami czytam powieści romantyczne, ale częściej czytam o przygodach
OdpowiedzUsuń