piątek, 14 kwietnia 2023

"Dziewczyna z wulkanu" Sandra Stawińska

"Dziewczyna z wulkanu" Sandra Stawińska, Wyd, Novae Res, Str. 356


Tylko gdy przełamiesz lęk, zaczniesz czerpać z życia pełnymi garściami.


Sandra Stawińska zabiera nas w podróż ku zmierzeniu się z własnymi lękami. Na przykładzie swojej bohaterki pokazuje, że nie warto bać się tego co życie dla nas niesie i konfrontuje nas z codziennością pełną typowych wyzwań.

Przekonał mnie opis zapowiadający fabułę, ponieważ poczułam, że w jakimś sensie utożsamię się z bohaterką. Nie do końca mogę podzielić jej życie, ale na pewno lęki z którymi się mierzy, ponieważ dla mnie samej wysokość wydaje się barierą nie do pokonania. Liczyłam, że zmierzę się z własną słabością i w ten sposób złapię wspólny język z główną bohaterką, ale chociaż jej historia mnie zaciekawiła to muszę przyznać, że nie koniecznie czułam się blisko niej. Autorka trochę zbyt mało szczegółowo jak na mój gust oddała detale uwiarygadniające postać przez to miejscami była niestety dość papierowa.

Nadina bała się latać, przerażała ją wysokość i czas spędzony nad wodą, która również budziła w niej strach. Kobieta bała się wielu rzeczy, dlatego jej życie pełne było smutku i niespełnionych marzeń. Inni postrzegali ją za przykładną żonę i matkę, ona sama była przekonana, że czegoś jej w życiu brakuje. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia, wybucha wulkan na Islandii i pociąga za sobą szereg zaskakujących wydarzeń zmuszających bohaterkę do zmierzenia się z własnymi lękami. Tylko czy tkwienie od lat w chaosie pozwoli jej odnaleźć drogę ku spełnieniu?

Pomysł na fabułę był dobry, jednak odnoszę wrażenie, że autorka nie do końca wykorzystała jej potencjał. Fabuła miejscami była przegadana, by w innym momencie aż pękać od natłoku różnych, dość nietypowych wydarzeń. Rzadko kiedy możemy mówić o wybuchu wulkanu, odwołanych lotach i szybkiej, ale trwałej przyjaźni nawiązującej się na lotnisku a romans męża kobiety był do przewidzenia, bo jej emocjonalność aż skłaniała do tego, by szukać dalej. Niektóre sceny były więc trudne do przełożenia na realne życie a sama bohaterka dała mi czasami w kość swoim brakiem pazura. Zabrakło mi emocji, czegoś co pokazałoby lepszą stronę Nadiny, bo to co poznałam, niestety, nie do końca do mnie przemówiło.

Nie mogę napisać, żeby "Dziewczyna z wulkanu" była złą powieścią, ale gdyby podrasować niektóre jej momenty i dodać więcej wiarygodnych wydarzeń, na pewno wypadłaby lepiej. Przeczytałam ją jednak od pierwszej do ostatniej strony i nie chciałam odłożyć niedokończonej, więc ostatecznie uznaje ją za ciekawą przygodę, którą musicie ocenić na własnej skórze.

1 komentarz: