Tylko jak odnaleźć sposób, aby uleczyć swoje rany i uwierzyć, że prawdziwa miłość naprawdę istnieje?
Lucy Score bardzo szybko skradła moje serce. Jej twórczość idealnie wpasowała się w mój czytelniczy gust, ponieważ przepadam za połączeniem powieści obyczajowej i lekkiego, życiowego romansu. W napięciu czekałam więc na premierę drugiego tomu serii licząc, że okaże się równie dobry co poprzedniczka.
Miasteczko Benevolence to wyjątkowo klimatyczne miejsce. Sympatyczni mieszkańcy z delikatną skłonnością do plotek, szybko rozchodzące się wieści a także cisza, spokój i ucieczka od miejskiego zgiełku gwarantują koncentrację na tym co dzieje się tu i teraz. Autorka płynnie przechodząc od jednego motywu do drugiego przybliżała nam kreację postaci, pokazała jak kształtowały się ich uczucia wobec siebie a także sięgnęła po cięższe wydarzenia, gdy na drugim planie przewijały się skutki uczestnictwa w prawdziwej wojnie.
Gloria Parker przeszła przez piekło. Oddała serce komuś, kto bezczelnie je zniszczył. Po latach tortur i poniżania uciekła od swojego oprawcy bojąc się, że już nigdy nikomu nie zaufa. Poznała jednak Aldo Moretta i wszystko się zmieniło. Jednak i on naznaczony był wewnętrznym cierpieniem. Wojna odebrała mu hart ducha oraz okaleczyła tak mocno, że mężczyzna spadł na dno prywatnej otchłani. Obydwoje znaleźli w swoich ramionach ukojenie i zrozumienie, ale strach przed przeszłością mocno rzutowała na ich potencjalne wspólne szczęście.
Ogromnie polubiłam głównych bohaterów i byłam zdania, że zasługują na wszystko co najlepsze. Autorka ich nie oszczędzała, wcześniej wrzuciła w sam środek prawdziwego piekła i skrzywiła psychikę, by jednocześnie pokazać, że najważniejsze jest to co dzieje się tu i teraz. Nie było im łatwo zaufać i odbudować co stracone, ale powoli wzajemnie podnosili się na duchu co roztopiło moje lodowe serce. Jednocześnie zapewniam, że nie jest to typowy słodki romans z przewidywalnym zakończeniem, ponieważ w tle autorka pisze o wojnie, jej ciężkich konsekwencjach o ludzkich dramatach oraz zranionej duszy.
"Nareszcie moja" przywołuje na twarzy szczery uśmiech, ogrzewa serce i daje nadzieje, że każdy z nas zasługuje na to co najlepsze. W towarzystwie wyjątkowych bohaterów odbyłam emocjonalną podróż, która dała mi lekcję, by cieszyć się tym co życie nam oferuje i nie patrzeć na to co mówią inni. Historia poruszająca, szczera i po prostu przeurocza w naturalny sposób, zapewniająca kilka godzin niekłamanej przyjemności czytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz