Już wkrótce ekranizacja książki na platformie Netflix! W rolach głównych Virginia Gardner oraz Alex Aiono.
O życiu, ludzkich dramatach oraz niepewnym losie. O przyjaźni, miłości a także codziennych wyzwaniach, które czekają na naszej drodze. Victoria Vinuesa prowadzi nas przez spokojną historię, która być może wpłynie na nasze myślenie.
Książka dedykowana młodzieży powinna zaciekawić również starsze grono odbiorców. Na pewno dobrze wpłynie na nastolatków wchodzących w tryb dorastania, którzy szukają pocieszenia i sojuszników także w literaturze, ale sądzę, że każdy wyciągnie z tej opowieści coś treściwego, ponieważ uczy nas walki o swoje miejsce w świecie, akceptacji życia oraz pokazuje jak wielką moc ma na nas obecność drugiego człowieka i jego zrozumienie.
Mia i Kyle nie mieli ze sobą zbyt wiele wspólnego. A przynajmniej tak się wydawało. Jednak połączyła ich wspólna podróż do Hiszpanii, chociaż każde z nich chciało osiągnąć tym coś innego. Ona, bojąc się przyszłości, postanowiła w końcu wyruszyć na poszukiwania biologicznej matki. Nie wiedziała ile jej zostało czasu, biorąc pod uwagę wadę serca. On mierzył się z poczuciem winy po śmierci swojego przyjaciela i nie potrafił dojść do porozumienia z własnymi uczuciami. Obydwoje więc mierzyli się z trudną przeszłością, ale wydawało się, że wspólne wsparcie zadziałało na nich kojąco.
To spokojna powieść, która nigdzie się nie spieszy. Nie ma w niej dużej dynamiki i nie ma tak naprawdę zbyt wielu wątków pobocznych. Nie było to jednak potrzebne, bo wystarczyła sama wzmianka o potencjalnej śmierci, nawiązanie do siły przyjaźni a także poczucia bezpieczeństwa żebym przekonała się do twórczości Victorii Vinuesa. Podobało mi się jej spojrzenie na świat, ulotność chwili uchwycona na kartach jej powieści a także udowodnienie, że na każdego z nas czeka ta druga połówka, która poświęci dla nas wszystko.
"Do zobaczenia na Wenus" to wiele emocji, wzruszeń i ciężkich chwil. Nie będę Was oszukiwać, że będzie to prosta lektura. Napisana banalnie, owszem, ale właśnie po to, by zachować równowagę między tekstem a uczuciami. Nie da się nie polubić bohaterów, nie da się im nie kibicować w drodze do celu, szczególnie, że przed nimi niezwykle wyboista droga. Nie spodziewałam się, że ta historia aż tak na mnie wpłynie, ale przy ostatnich stronach nie mogłam odgonić poczucia, że każdy dzień musimy wykorzystywać tak bardzo jak tylko możemy.
Wolę obecnie nieco lżejszą powiastkę, dlatego na razie spasuję.
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam tego typu wzruszenia.
OdpowiedzUsuń