Jej dar może ocalić… albo zabić
Emily Thiede zaprasza nas do świata pełnego niebezpieczeństw. Ujawnia prawdziwe oblicze człowieka i pokazuje, że silni nie zawsze jesteśmy wyłącznie w pojedynkę. Snuje opowieść o magii a także wielkiej miłości, budując w wyobraźni czytelnika niezapomniane obrazy.
W swoje debiutanckiej książce autorka zaskakuje pomysłowością. Od początku do końca wymyśla nowy świat, z jego zasadami, wartościami oraz przeciwnościami do pokonania każdego dnia. Dbając o każdy detal Thiede zapewniła swojej fabule dużą wiarygodność a nakładające się na siebie liczne motywy napędzały wydarzenia. Od samego początku zostałam zatem wrzucona w wir intensywnych wydarzeń i z przyjemnością stanęłam u boku głównej bohaterki, by wraz z nią walczyć o lepsze jutro. To jednak wcale nie było takie proste bowiem dziewczyna miała niebezpieczny dar nad którym nie do końca panowała. Napędzało to niepewność co do kolejnych działań postaci, budziło lęk przed nadchodzącymi wyborami a także wprowadzało liczne zawirowania, gdy główna bohaterka popełniała nieuniknione błędy.
Bogowie obdarzyli Alessę ogromną śmiercionośną bronią. Korzystać mogła z niej jednak w obecności partnera wybranego spośród fontes – ludzi wykazujących magiczne zdolności. Dzieląc się swoją mocą i wzmacniając dar innej osoby dziewczyna była zdolna do wielkich czynów. Jednak opanowanie własnych umiejętności wydaje się przerastać Alessę. Już niedługo demony zaatakują wyspę a dziewczyna wciąż nie ma partnera, który pomoże jej walczyć na wojnie. W dodatku z każdej strony pojawiają się nowe zagrożenia. Na szczęście już niebawem pojawi się Dante w roli prywatnego ochroniarza, który podejmie wyzwanie i pomoże Alessie we wszystkim co ją czeka.
Przyznaję, że fabuła przeszła moje oczekiwania. Dynamiczna akcja, przemyślane sceny i bardzo realnie przedstawione sylwetki postaci przełożyły się na intensywny odbiór treści i moje spore zaangażowanie w wydarzenia. Wszystko w tej historii było na swoim miejscu, dopracowane, przemyślane a także odwołujące się do konkretnych wartości. Aż trudno pomyśleć, że to debiut Emily Thiede, gdy historia wciąż powraca do moich myśli i kusi nadchodzącą kontynuacją. Zaangażowana w treść i nie pozostająca obojętną na losy bohaterów z zapartym tchem chłonęłam wszystkie szczegóły niebezpiecznego świata. Magia i codzienne wezwania konkurowały o uwagę z pięknie nakreślonym, powoli kiełkującym uczuciem, mającym do pokonania liczne niepowodzenia. Siła powieści fantasy w połączeniu z wątkami pobocznymi zaowocowała wielką przygodą, której autorka nam nie szczędziła.
"Złowieszczy dar" to pełnowymiarowa, zaskakująca lektura, pełna ukrytych znaczeń. Inteligentna oraz odwołująca się do konkretnych wartości. Na ponad 450 stronach czeka nas moc wrażeń, atrakcji a także bohaterowie, których losy ani przez chwilę nie są nam obojętne. Lektura dojrzała, pomysłowa i zaskakująco dobrze napisana, która już w ekscytującym finale pozostawia apetyt na kontynuację. Nie możecie przejść obok niej obojętnie, ponieważ napisana jest w sposób, który trafi do każdego czytelnika bez względu na wiek czy literackie upodobania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz