niedziela, 23 listopada 2025

"Zabójstwo przed Gwiazdką. Kryminalny kalendarz adwentowy" Joel Jessup

 
"Zabójstwo przed Gwiazdką. Kryminalny kalendarz adwentowy" Joel Jessup, Wyd. Czwarta Strona, Str. 224
 

Baw się w detektywa aż do świąt! 

 

Szukacie lekkiej historii, która wprawi Was w świąteczny klimat? Oto idealna propozycja! 

Jestem wielką fanką grudniowych kryminałów przepełnionych soundtrackiem z kolęd, wszechobecnych choinek i girland kolorowych lampek, i nie ma dla mnie wówczas znaczenia, że fabuła w pewien sposób schodzi na drugi plan. W takich opowiadaniach króluje klimat, który tutaj, bez wątpienia, odnalazł swoje wygodne miejsce. Autor stworzył stosunkowo krótką historię pełną wyzwań, której celem było zapewnienie czytelnikowi maksymalnej radości z czytania i to zostało spełnione z nawiązką, gdy kolejne tematyczne zagadki pojawiały się po zakończeniu danego rozdziału. 

Candlestow to mała angielska wioska, którą właśnie opanował świąteczny rozgardiasz. Niestety urok ulubionej pory roku przyćmiewa morderstwo jednego z mieszkańców. Inspektor Twelvetrees i doktor Harper, emerytowana lekarka, zrobią wszystko, by uchwycić sprawcę. Zaczynając od pierwszego grudnia, dzień po dniu zaczną pojawiać się tajemnicze zagadki prowadzące do poznania tożsamości mordercy. Zabawa w kotka i myszkę nabierze w ten sposób nowego znaczenia. 

Fabuła nie jest przewrotna, łatwo też domyślić się rozwiązania, ale jej celem nie jest wciskanie w fotel czytelnika (to nie ten tym kryminału) a degustacja klimatu (który tutaj zdecydowanie podbija stawkę). W tej książce chodzi o przyjemność czytania, o rozwiązywanie kolejnych zagadek, które złoczyńca zwany Adwentem wyznaczył na wszystkie grudniowe dni. Co prawda czytelnik rozbroi całość w góra dwa wieczory, ale za to z uśmiechem na ustach, ponieważ w klasycznym wydaniu gatunku Jessup zawarł wszystko co niezbędne dla maksymalnej przyjemności: klimat małego miasteczka, charyzmatycznych bohaterów uwielbiających wyzwania, powolne ujawnianie tajemnic tych, którzy pozornie ze sprawą nie mieli nic wspólnego. Ale właśnie to jest największym atutem: ludzkie słabości doskonale nam znane z prawdziwego życia.  

Okazuje się, że w banalny sposób można stworzyć coś całkowicie pomysłowego oraz wymykającego się wszelkim schematom. Jeśli tak jak ja macie słabość do bożonarodzeniowych powieści, propozycja od Joela Jessupa Was zauroczy, ponieważ prezentuje sobą całą lekkość świąt, atmosferę dobrej zabawy i oczywiście wyzwania, które idealnie wpływają na nasze szare komórki. Nie trzeba wiele, by zapewnić moc atrakcji na kilka sympatycznie spędzonych wieczorów w towarzystwie barwnych bohaterów. 

sobota, 22 listopada 2025

"Szpital" Leslie Wolfe

 
"Szpital" Leslie Wolfe, Tyt. oryg. The Hospital, Wyd. Mando, Str. 368
 

Myślałam, że będę tutaj bezpieczna. Myliłam się. 

 

Leslie Wolfe powraca z kolejnym mrocznym thrillerem o dusznej atmosferze, prezentując paletę zmian zachodzących w bohaterach, budując napięcie na wysokim poziomie.

Powieść pisana dla tych, którzy lubią główkować, analizować oraz łączyć kropki. Zaczyna się spokojnie, ale już na starcie mamy poczucie, że to ewidentna cisza przed burzą. Autorka bowiem doskonale wie jak zaskakiwać, intrygować, manipulować rzeczywistością na korzyść swojej fabuły a przy tym snuje lekką, pisaną plastycznie prywatną historię jednej bohaterki, która rozgałęzia się na liczne strony. W ten sposób czytelnik czuje się w pełni zaangażowany we wszystko co dzieje się dookoła a styl Wolfe, płynny, emocjonalny, ładnie oddający wewnętrzne przeżycia podbija stawkę przyjętego wyzwania. 

Emma wybudziła się ze śpiączki i nie rozumie co się stało. Nie pamięta nic z wcześniejszych wydarzeń, częściowe sparaliżowanie nie ułatwia sytuacji a utrata wzroku potęguje zmysły o których do tej pory nie miała pojęcia. Niebezpieczeństwo wisi w powietrzu, groza wyciąga swoje szpony, ale nie potrafi uderzyć z odpowiednią siłą, ponieważ nie wie jeszcze kto jest katem, kto dopuścił się brutalnych czynów, ponieważ wszyscy kłamią niczym zaprawieni w boju.  

Niepokojąca, dosadna, bardzo pomysłowo przedstawiona. To mieszanka thrillera z powieścią obyczajową, ponieważ mocno koncentrujemy się na prywatnym życiu Emmy i wraz z nią dochodzimy do odkrycia prawdy. Nim jednak to nastąpi przeżyjemy wzloty i upadki, doświadczymy zagrażającego życiu niebezpieczeństwa oraz staniemy naprzeciw analizie psychologicznej, która otworzy drogę do przemyśleń związanych z podejmowanymi przez kobietę decyzjami oraz ich konsekwencjami. Fabuła opiera się na doświadczeniach, pokazuje klaustrofobiczny świat osoby uczącej się życia na nowo i jednocześnie budzi niepewność co do pozostałych postaci, które ewidentnie przyjęły pewne fałszywe role. Czujemy się więc niczym ryba w wodzie snując własne teorie i wyciągając wnioski, ponieważ thriller medyczny wydaje się rządzić swoimi prawami i poza mocną fabułą potrafi również poruszyć szare komórki do solidnej pracy a Wolfe wykorzystuje zalety gatunku z podziwu godną lekkością.  

Duszna historia pełna ukrytych znaczeń i wyzwań czekających na czytelnika. Thriller zamknięty w kameralnej atmosferze, która zdecydowanie służy całej akcji. Leslie Wolfe potrafi w intrygujący sposób manewrować faktami, by prowadzić nas przez zawiłą sieć kłamstw idealnych do dalszej analizy psychologicznej. Nie można więc oderwać się od lektury, nie można pozostać obojętnym na losy bohaterki, gdy tuż pod skórą czujemy dreszcz ekscytacji prowadzący nas do wybuchowego finału. 

czwartek, 20 listopada 2025

"Rozpadliśmy się" E. Lockhart

 
"Rozpadliśmy się" E. Lockhart, Tyt. oryg. We fell apart, Wyd. Poradnia K, Str. 320

 

Brzmi jak zapowiedź wymarzonych wakacji!

 

Poznałam twórczość E. Lockhart, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o ekranizacji jej dzieła. Zakochałam się w jej pomysłowości i czytałam pierwszy tom serii byliśmy łgarzami trzy razy. Dziś z ekscytacją sięgam po kolejną część i świadomie potwierdzam - jest tak samo dobra!

To nie jest typowy ciąg dalszy wcześniejszych wydarzeń i chociaż jestem za chronologią, niewiele stracicie, jeśli właśnie od tej książki zaczniecie przygodę z autorką. To zagadka i zaskoczenia będą królowały na pierwszym planie, nie echo dawnych decyzji, chociaż przyznaję, że dla fanów Lockhart ukryła smaczki podbijające stawkę. Wciąż natomiast mówimy o wysokiej jakości stylu, plastyczności, emocjonalności, gdy do głosu zostają dopuszczeni bohaterowie przypominający nas samych. 

Rodzinne traumy na nowo otrzymają prawo głosu. Matilda odkrywając tożsamość swojego ojca decyduje się wyruszyć w podróż, ku odnalezieniu swoich korzeni. Nie spodziewa się, że lato w jego rezydencji zmieni wszystko. Na miejscu zamiast odpowiedzi spotyka jednak brata o którym nie miała pojęcia oraz dwójkę jego przyjaciół nieprzychylnie patrzących na dziewczynę. Nim Kingsley Cello zawita na wyspę rozegra się gra, w której nie będzie zwycięzców. 

Nie jest to lektura tylko dla młodzieży. Właściwie uważam, że dorosły czytelnik wyciągnie z niej nawet więcej, ponieważ autorka rewelacyjnie radzi sobie z ukrytą treścią i pozwala wyciągać własne wnioski na bazie pozostawionych punktów zaczepienia. W dodatku szereg zmian kształtujących charakter bohaterów na przestrzeni całej fabuły wyciąga ją poza przeciętność a droga akcji, zawiła, w pełni przemyślana, bazująca na inteligentnych twistach dopełnia całości. Warto więc sięgnąć po lekturę w wieczór bez żadnych obowiązków, ponieważ okaże się, że nie będziecie mieli ochoty rozstawać się z nią ani przez chwilę. Nic tak nie pobudza wyobraźni jak rodzinne tajemnice ujawniane skrupulatnie z każdym błędnie postawionym krokiem. Nadmorska rezydencja stanie się duszną pułapką i nie wypuści nikogo ze swych objęć nim prawda nie wypłynie na powierzchnię. 

Kłamstwa, niedomówienia, tajemnice. E. Lockhart snuje opowieść z akcją napiętą do granic możliwości, bawi się z nami podrzucając mylne tropy i detale, które nasza wyobraźnia analizuje na wszystkie sposoby. Mrok napędza akcję, losy głównej bohaterki nie pozostają nam obojętne a nadmorski, kameralny klimat dopełnia całości. W poszukiwaniu prawdy odkryjemy idealnie jesienną lekturę, która niejednokrotnie nas zaskoczy. Polecam!

środa, 19 listopada 2025

"Cień burzowych chmur" Edyta Świętek

 
"Cień burzowych chmur" Edyta Świętek, Wyd. Mando, Str. 352

 

Epicka saga rodzinna osadzona w dramatycznych realiach powojennej Polski. 

 

Gotowi na nową serię od Edyty Świętek? Przyznaję, że ja nie mogłam się doczekać! Autorka niezawodnie zachwyca swoim pomysłem i w pełni angażuje!

Ponownie wkraczamy do świata ludzi takich jak my, którzy mieli pecha wylosować karty rozgrywane w czasie wojennych starć. Autorka jednak mniej pisze o samej historii (chociaż tło wydarzeń jest tutaj poprowadzone ze wszystkimi niezbędnymi detalami) a koncentruje się na pojedynczych jednostkach, pokazuje jak zwykły człowiek czuł się w niezwykłych czasach. Świętek nie zawodzi pod względem wyczucia, delikatności oraz odpowiednich chwil dosadności, które połączone w jedną akcję tworzą spójną całość.

Bronek, najstarszy z szóstki rodzeństwa, przejął rolę głowy rodziny, gdy jego ojciec poległ na froncie. Zajął się gospodarstwem wykonując swoją pracę najlepiej jak potrafił. I chociaż wojna się już skończyła, wszyscy czuli na plecach podmuch niepewnych czasów. Skończy się mordowanie, zacznie walka z polityką, która pokona zwykłych ludzi. Bronek ucieknie z ukochanej ziemi, by zacząć wszystko od nowa a zaraz po tym dołączy do niego siostra. Tylko czy uda im się uciec od widma zmian i wczesnych czasów PRL-u? 

Chociaż wiele się dzieje na przestrzeni trzystu pięćdziesięciu stron, wciąż mam wrażenie, że to dopiero początek. Saga rodzinna w wykonaniu autorki zawsze bogata jest w wiele uwielbianych przeze mnie motywów: od dynamicznych zmian zachodzących w poznanych bohaterach, przez trudne wybory kształtujące przyszłość po blaski i cenie codzienności, która nigdy nie jest taka jaką sobie wymarzyliśmy. W atmosferze niepewnego jutra bohaterowie walczą o swoją godność, o miejsce w świecie, przeżywają smutki i radości, zakochują się, podejmują świadome decyzje - żyją, bo tylko takie życie mają i muszę przyznać, że Edyta Świętek potrafi tą świadomość uchwycić tuż od powierzchnią swojej fabuły za sprawą pięknych sugestii. Po raz kolejny jestem zachwycona jej podejściem do tematu oraz aranżacją akcji, w której niczego nie zabrakło.  

Edyta Świętek ponownie otwiera drzwi do tematu będącego jej najmocniejszą stroną: wojennej rzeczywistości. Mało kto potrafi łączyć prozę życia z wiszącymi w powietrzu dramatami z taką lekkością czy emocjonalnością. To książka kompletna, bogata we wszystko co niezbędne do poruszenia serca i rozumu czytającego a jednak świadomie pozostawiająca apetyt na dalsze części serii. Dla fanów sag rodzinnych pozycja obowiązkowa, ponieważ reprezentuje wszystkie ponadczasowe wartości a także gwarantuje kilak wieczorów wyjątkowej przygody.

wtorek, 18 listopada 2025

"Moc truchleje. Święta w cieniu wojny. Historie wigilijne 1939–1945" Sylwia Winnik

 
"Moc truchleje. Święta w cieniu wojny. Historie wigilijne 1939–1945" Sylwia Winnik, Wyd. Mando, Str. 264

 

Cud Bożego Narodzenia może się wydarzyć wszędzie, nawet za drutami obozów koncentracyjnych. 

 

Trudny temat nałożył się na motyw świąteczny i chociaż nie jest to popularne połączenie, uważam, że Sylwia Winnik poradziła sobie w tej roli bardzo dobrze.

Bardziej opowiadania niż pełnowymiarowa powieść fabularna a jednak warta każdego przeczytanego słowa. Być może znacie ją już z wcześniejszego wydania, ale dziś o dobra okazja, by powrócić do wybranych historii. Wydaje się bowiem, że to książka, która czytana po raz kolejny uczy czegoś nowego, szczególnie, gdy chodzi o motyw obozowy, ponieważ niesie ona ze sobą tak wiele trudnych emocji, że nie sposób je udźwignąć jednorazowo. W dodatku autorka pisze bardzo plastycznie i emocjonalnie, przez co każda historia danego bohatera uderza w nas z podwójną siłą. 

Dziesięć opowiadań przytacza wspomnienia w czasów wojny. Opisuje momenty, kiedy to wspomnienia stanowiły bożonarodzeniowe ozdoby a potrzeba bliskości drugiego człowieka rosła w siłę. Niektóre fabuły pisane były ku pokrzepieniu serc, inne boleśnie uświadamiały trudną przeszłość, wszystkie natomiast były indywidualne, warte zatrzymania się i chwili zadumy. 

Nie zawsze wszystko kończy się tak, jakbyśmy tego oczekiwali, ale przecież taka jest właśnie proza życia. Autorka nie przekłamuje rzeczywistości, nie upiększa jej na rzecz swojej świątecznej książki - pokazuje trudy tamtych czasów, wojenną indywidualność, która wykazywała się niezwykłą emocjonalnością: tutaj ukazaną w całej krasie. Chociaż prosta w swojej formie, wymaga od nas dużego zaangażowania, czystej głowy, świadomości dramatów rozgrywanych podczas świąt, które dotknęły wszystkich bohaterów. To nie jest więc łatwa książka, ale jakże potrzebna, konieczna do podtrzymywania wspomnień i prawdy. Cieszę się, że doczekała się wznowienia, ponieważ w ten sposób na nowo zagości w domach czytelników i przypomni o tym co najważniejsze. 

Spokojna, nastrojowa, intensywna w emocjach, pisana bardzo plastycznie. Sylwia Winnik stawia czas bożego narodzenia w innym świetle, ale wydaje się, że było to konieczne, ku pamięci. Nie jest to typowy obraz świąt, niektóre opowiadania bowiem są bardzo bolesne, ale to właśnie one podobały mi się najbardziej. W nich doszukałam się głębi, którą nie zawsze udało się autorce w pełni uchwycić. A może właśnie taki był cel, by pokazać nam, że wiele emocji wciąż jest nieodkrytych? 

poniedziałek, 17 listopada 2025

"Duchy" Dolly Alderton

 
"Duchy" Dolly Alderton, Tyt. oryg. Ghosts, Wyd. Poznańskie, Str. 384

 

Dorosłość? Przereklamowana i droga, nie polecam.  

 

Dolly Alderton robi ukłon w stronę czytelników i zamyka trudy dorosłości w bardzo sympatycznej, przewrotnej opowieści. Trochę niczym śmiech przez łzy mamy możliwość zmierzenia się z opowieścią o każdym z nas.

To bardzo pomysłowa lektura od której - przyznaję - nie mogłam oderwać się nawet na moment. Sięgnęłam po nią jako przerywnik pomiędzy innymi, cięższymi lekturami, licząc na niezobowiązującą historyjkę poprawiającą humor. Ależ się pomyliłam! Okazało się bowiem, że autorka zdecydowała się na podjęcie wielu współczesnych, ponadczasowych, prywatnych i w pełni zrozumiałych problemów, pisząc plastycznie, ale też bardzo dosadnie. W ten sposób złożyła na nasze dłonie książkę błyskotliwą, przełamującą bariery i tak smaczną, że przewracanie kolejnych stron było dla mnie niekłamaną przyjemnością. 

Nina nie była przekonana czy dorosłość jest dla niej. Właśnie rozpoczęła start w nowym mieszkaniu, ale wciąż nie potrafi poczuć się tam jak u siebie. W pracy trochę pokombinowała i chociaż odniosła sukces, martwi się, czy prawda nie wyjdzie na jaw. I co wtedy z nią będzie? Jej były bierze ślub, rodzice przeżywają kryzys wieku średniego a na horyzoncie pojawia się miłość, która może być zgubna. W ten sposób Alderton pisze o nieuniknionym, o bolesnym przemijaniu, o rodzinach, którzy nie żyją wiecznie a także o zagubieniu w sercowych dramatach, które przecież miały być wyznacznikiem lepszego życia. 

Największą zaletą jest lekka forma połączona z dużą plastycznością. Bez problemu potrafimy wejść w buty Niny i zrozumieć wszystkie prywatne tragedie z jakimi się mierzy. Jesteśmy świadomi wagi wydarzeń, ponieważ zostały one ze sobą ciekawie skonfrontowane, z jednej strony bowiem błahy (dla bohaterki absolutnie nie) motyw ślubu byłego partnera stoi tuż obok poczucia osamotnienia w miejscu, które przecież miało być domem. To taka prawdziwie życiowa książka, która pokazuje świat we wszystkiego jego odcieniach a autorka perfekcyjnie dopełnia całości odpowiednimi emocjami, kolorami, nawet dialogami, które płynnie prowadzą nas przez szereg zmian w życiu głównej postaci pokazując trudny, ale i konieczny proces adaptacji. W żadnym momencie nie czułam się jednak przytłoczona czy zmęczona trudami życia - nie, bowiem w ostatecznym rachunku akcja miała pozytywny, momentami wręcz zabawny wydźwięk.

Wydaje się, że mając pod ręką "Duchy" świat przestaje być taki zły. Dolly Alderton z wrażliwością i błyskotliwością snuje opowieść o każdej z nas, o bohaterach własnego nieprzewidywalnego życia, które rzuca kłody pod nogi i wciąż stawia wymagania. A jednak jest w tym wszystkim promyk nadziei, dawka ciepłych emocji i poczucie, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Taka jest właśnie ta książka - pokonująca dystans między fikcją a rzeczywistością, angażująca, mądra, otulająca nas swoimi ramionami od pierwszej do ostatniej strony.  

niedziela, 16 listopada 2025

"Dziki, mroczny brzeg" Charlotte McConaghy

 
"Dziki, mroczny brzeg" Charlotte McConaghy, Tyt. oryg. Wild Dark Shore, Wyd. Filia, Str. 336

 

Na krańcu świata, pośród ciszy i sztormów, rodzina strzeże przyszłości.

 

Chyba nigdy nie czytałam tak przesiąkniętej emocjami powieści. Owszem, trafiałam na książki pozostające w mojej wyobraźni na długo po zamknięciu ostatniej strony, ale wydaje się, że Charlotte McConaghy przeskoczyła je wszystkie. 

Spokojna, kameralna, subtelna. Pisana dla czytelnika otwartego na ludzkie tragedie, który będzie chciał zajrzeć głęboko w głąb duszy bohaterów. Autorka poruszy bowiem wiele ważnych kwestii, pozwoli zatrzymać się przy każdym motywie, przeanalizować podejmowane decyzje, spróbować postawić się na miejscu danej osoby. Otoczeni plastycznym przedstawieniem tematu nawet przez moment nie zrezygnujemy z odłożenia tej historii choćby na moment, ponieważ najważniejsze będzie połączenie wszystkich kropek, odnalezienie rozwiązania tajemnicy wiszącej w powietrzu, która całkowicie wywróci nasze postrzeganie lektury.

Shearwater to niewielka wysepka zapomniana przez świat. Była domem dla jednej rodziny z pewną ważna dla całej ludzkości misją. A jednak, gdy pewnego dnia, woda wyrzuciła na brzeg kobietę, wszystko zaczęło się komplikować. Dominic i jego troje dzieci do tej pory musiało wewnętrznie walczyć z własnymi demonami, ale gdy do głosu została dopuszczona Rowan, skrywane bóle wyszły na światło dnia. Kobieta poruszyła czułe kwestie, ale kim tak naprawdę była?

Niepokojąca, dająca do myślenia, kameralna a jednak w jakiś sposób niezwykle rozległa. Ta książka wydaje się być pisana na wielu płaszczyznach a jej złożony przekaz rozlewa się gdzieś na linii  serca i rozumu czytającego, który nie zamierza wypuszczać jej z rąk. Autorka rewelacyjnie przedstawiła bolesne problemy z jakimi mierzyli się wszyscy bohaterowie, rozłożyła ich na czynniki pierwsze, zmusiła do przewartościowania swojego życia a co za tym idzie naszą wyobraźnię również pociągnęła do konsekwencji, gdy zaangażowani w cały proces zmian zachodzących w rodzinie Salt na własnej skórze odczuwaliśmy blaski i cenie bycia zwykłym człowiekiem. To proza wyjątkowa, mająca na celu wyznaczenie ścieżki ku własnej tożsamości, mimo licznych niepowodzeń jakie napotkamy na swojej drodze.

"Dziki, mroczny brzeg" szybko wkrada się do naszej podświadomości, miesza w głowie, odwraca tok rozumowania i pokazuje, że nie wszystko jest czarne ani białe. Charlotte McConaghy odgradza nas od cywilizacji, mediów społecznościowych i pędu współczesności na rzecz chwili zatrzymania, zadumy, analizy siebie oraz otoczenia. Jej książka na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo niepozorna, ale już po zaledwie kilku stronach nie mogłam przestać rozmyślać o tym jak sama postąpiłabym na miejscu bohaterów. Wydaje się więc, że to najlepsza rekomendacja, gdy czujemy się zaproszeniu do udziału w przygodzie. 

sobota, 15 listopada 2025

"Pamiętnik mojej siostry" Loreth Anne White

 
"Pamiętnik mojej siostry" Loreth Anne White, Tyt. oryg. The Unquiet Bones, Wyd. Mando, Str. 432

 

Nic nie jest pogrzebane na zawsze. 

 

Nie ma nic przyjemniejszego niż w pełni angażujący thriller, gdy za oknem ciemno i ponuro. To podsyca klimat oraz wpływa na naszą wyobraźnię, tylko czy w przypadku prozy Loreth Anne White potrzebne są nam dodatkowe bodźce?

Oczywiście, one zawsze podbijają stawkę, ale twórczość autorki jest tak bogata w skrajne emocje, momenty zaskoczenia oraz inne atrakcje, że nie trzeba wiele, by w pełni delektować się lekturą. Za każdym razem White zaskakuje mnie czymś nowym, imponuje spostrzegawczością oraz buduje napięcie, które ze strony na stronę potęguje niewiedzę oraz kontroluje wszechobecny chaos. Tak misternie skonstruowany thriller czyta się z rosnącymi apetytem, ale jednocześnie, podświadomie, hamuje się bieg wydarzeń, by ta zabawa trwała jeszcze dłużej. To bowiem jedna z tych opowieści, która w odpowiednich momentach potrafi całkowicie wywrócić swój bieg wydarzeń.

Annalise Jansen wiele lat temu przepadła bez wieści. Dziś być może nastąpił przełom w tej zagadce, ponieważ pod górską kapliczką ktoś odnalazł ludzkie szczątki. Czy rodzina dziewczyny w końcu otrzyma wszystkie odpowiedzi? Niestety nie wszystko idzie tak, jakby każdy oczekiwał, ponieważ pewna grupa przyjaciół zaczyna mieć obawy, że ich dawna tajemnica w końcu wyjdzie na jaw. Wówczas dojdzie do tragedii i nic nie będzie już takie samo. 

Fabuła pęka od dusznej atmosfery kłamstw utrzymywanych w tajemnicy. Buduje napięcie, podsuwa mylne tropy, zachęca nas do wyciągania własnych podejrzeń, które i tak nie pokryją się z pomysłem autorki (wybornie!). Jednak jest w tym wszystkim coś jeszcze, głębia, ogromna wiarygodność, indywidualizm jednostki, kreacja bohaterów z silnym odbiciem psychologicznym, co bardzo mocno angażuje nas w treść, zbliża do wybranych osób, pozwala z różnych perspektyw spojrzeć na podjęty temat. Ta opowieść bowiem to n ie tylko lawina napięć, sekretów i prób ucieczki od przeszłości, ale wielowarstwowa ludzka tragedia, która pociągnęła za sobą zaskakujące konsekwencje. Autorka po raz kolejny udowodniła, że potrafi łączyć motywy różnych gatunków w jedną całość, która trafia do serca i rozumu, i od której nie można się oderwać.

"Pamiętnik mojej siostry" to przejmujący obraz przeszłych wydarzeń, których echo słychać po dziś dzień. Powieść ekscytująca, pełna pułapek a także ponadczasowych treści, emocjonalny misz-masz, który zatrzymuje przy sobie na dłużej. Tutaj króluje mrok, głęboko skrywana prawda oraz ludzkie słabości tak dobrze znane nam z prawdziwego życia. Loreth Anne White niezawodnie składa na nasze dłonie powieść w pełni dopracowaną, dojrzałą oraz błyskotliwą, w której każdy ruch bohaterów wydaje się mieć podwójne znaczenie. Zdecydowanie polecam!

piątek, 14 listopada 2025

"Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt" Grady Hendrix

 
"Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt" Grady Hendrix, Tyt. oryg. Witchcraft for Wayward Girls, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 468

 

W ponurym domu, w którym rodzą się niechciane dzieci, sekrety i demony, tylko magia i kobieca siła chroni przed złem. 

 

Jako wielka fanka twórczości Grady'ego Hendrixa nie mogłam przejść obojętnie obok jego najnowszej książki. Wiedziałam, że czeka mnie wyborna przygoda a jednak i tak czułam się miło zaskoczona kolejną efektowną fabułą! 

Tutaj nie chodzi o sam lęk, chociaż autor króluje w horrorach. Tutaj kluczową rolę odgrywają głębokie emocje, ludzkie pragnienia i nadzieje, słabości a nawet poszukiwanie własnego miejsca w świecie. Opowieść opiera się bowiem na świadomości inspirowanej prozą życia a dopiero później obklejonej mrokiem, niepewnością, trudnymi do wyjaśnienia zdarzeniami, które jeszcze bardziej podsycają naszą ekscytację. Hendrix trzyma w swoich dłoniach wielki talent, który skrupulatnie prowadzi go po drodze literackiej kariery i za sprawą niezwykłej plastyczności maluje obrazy wypełnione paletą skrajnych nastrojów, charyzmatycznych postaci oraz trudności do pokonania, które po brzegi wypełniają akcję.

Pozornie nic nie wskazuje na taki obrót wypadków. Latem 1970 roku piętnastoletnia Nevi doświadczy zaskakujących rzeczy. W ponurych ścianach Wellwood House przyjdzie jej urodzić niechciane dziecko i zapomnieć o tym czego się dopuściła. Nie spodziewa się, że spotka tam inne nastoletnie matki przepełnione trudnymi, prywatnymi historiami. Wspólnie nawiążą sojusze, które zostaną spotęgowane za sprawą bibliotekarki i jej księgi czarownic, pozwalającej w pełni wyzwolić zamkniętą w głębi serc siłę.

Trudno napisać powieść grozy, która już od pierwszych stron będzie nas hipnotyzować swoim klimatem. Nie jest to jednak niemożliwe o czym autor skrupulatnie nam przypomina. Bazując na prostej formie żongluje skrajnymi emocjami, bawi się w podszepty, domysły, tajemnice oraz nieoczywistości, by tuż po tym wprowadzić na scenę barwne osobowości idealne do głębszej analizy. Nic nie jest tutaj takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. I chociaż groza nie jest tutaj namacalna, demony nie wyskakują bowiem z ciemnych zakamarków, to dreszcze przerażenia raz za razem biegają po plecach, gdy młode bohaterki zaczynają odkrywać drzemiącą w sobie siłę. Jednak drogowskazem dla głębszych uczuć będzie tutaj osamotnienie, odrzucenie, niezrozumienie w konfrontacji z potrzebą akceptacji, wsparcia, bezinteresownej miłości oraz wszechobecna frustracja, która w końcu odnajdzie punkt ujścia. Autor rewelacyjnie połączył prawdę o życiu z gęstniejącym mrokiem w książce jedynej w swoim rodzaju.

"Czarownictwo dla zbłąkanych dziewcząt" to opowieść o lękach z którymi mierzymy się na co dzień uchwycona w nietypowej formie. A jednak powieść przekonuje do siebie już za sprawą pierwszych stron, prezentuję magię, czary i samozwańcze czarownice w nowym świetle. Nie odrzucajcie tej książki przez wzgląd na kategorię, nie mówcie "boję się horrorów". To coś więcej, to ważna treść, piękna opowieść, mnóstwo smutku zamknięte na kartach, które skupią uwagę każdego, nawet najbardziej wymagającego czytelnika. Nie możecie tego przegapić.

czwartek, 13 listopada 2025

"Pierwsza gwiazdka" Natalia Sońska

 
"Pierwsza gwiazdka" Natalia Sońska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 328

 

Święta w domu babci Stefci zawsze były pełne magii. 

 

Nie ma nic piękniejszego w zakończeniu roku niż powoli pojawiające się powieści bożonarodzeniowe. Niosą ze sobą niepodważalny klimat oraz historie rozgrzewające serce. Natalia Sońska jest jedną z polskich autorek przodujących w temacie i nieustannie zachwyca! 

Spokojnie, nigdzie się nie spiesząc, autorka snuje swoją przejmującą fabułę pod przykrywką trudnych emocji. Pojawią się łzy wzruszenia, chwilę zatrzymania a także momenty szczerego śmiechu, nie zabraknie więc niczego co niezbędne do przygody wartej zapamiętania. Proza obyczajowa łączy się z zadumą, przyjemną dla wyobraźni analizą życiowych priorytetów a także docenianiem ulotności chwili. Dzięki kreacji cudownych, serdecznych bohaterów autorka pozwala nam zajrzeć w głąb ich lęków oraz pragnień i dostrzec w tym wszystkim cząstkę nas samych. Nie myślcie jednak, że jest tutaj wszechobecny smutek, bardziej nostalgia za tym co utracone, ale ostateczny wydźwięk jest bardzo pozytywny. 

Zosia tęskni za babcią bardziej niż przypuszczała. Powrót w dawne strony miał być ukojeniem jej smutku. Jednak została tutaj na stałe, ponieważ nie potrafiła opuścić miejsca z historią, która niosła same pozytywne emocje. Odziedziczyła dom po babci Stefci i listy pisane dawno temu, które dziś wydają się mieć jeszcze większą siłę. Zosia odnajdzie w nich odpowiedź na nurtujące ją pytania oraz bazując na losach ukochanej babci przewartościuje własne priorytety. 

Nie wszystko w życiu bohaterki było takie, jak być powinno. Pękła bańska żalu oraz niewypowiedzianych słów w stosunku do męża oraz małżeństwa idącego nie w tą stronę co powinno. Jednak rodzina to coś więcej niż trudne momenty o czym czytamy na stronach pięknych listów i tak jak bohaterka, próbujemy wyznaczyć to co najistotniejsze w zbyt szybko przemijającym życiu. Autorka zadbała o odpowiedni klimat dla swojej powieści, w tle pachniały korzenne pierniczki a oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę podszyte było nie tylko ekscytacją, ale i potrzebą zrozumienia oraz posiadania własnego miejsca w świecie. Z zaskoczeniem więc stwierdzam, że to jedna z bardziej dojrzałych, trudniejszych do przeanalizowania książek autorki co oczywiście przemawia na korzyść jej twórczości.

"Pierwsza gwiazdka" to wielowarstwowa powieść warta poczytania w ciszy i spokoju. Na początku niesie komfort przebywania w towarzystwie dobrze napisanej obyczajówki, później natomiast uzmysławia nam pewne wartości ładnie, plastycznie wplecione w treść. Natalia Sońska zaprasza nas do świata świątecznych przygotowań, które wydają się nie tylko nadzieją na rozgrzanie serca w rodzinnym ognisku, ale i początkiem czegoś lepszego. 

środa, 12 listopada 2025

"Klejnoty szwagra" Marek Stelar

 
"Klejnoty szwagra" Marek Stelar, Wyd. Filia, Str. 336

 

Król chaosu, szwagier, ma godnych następców. 

 

Marek Stelar fantastycznie radzi sobie jako autor powieści kryminalnych, ale gdy zabiera się za komedię - jestem przeszczęśliwa! Jego seria Góra kłopotów to lek na wszelkie troski a czas podczas czytania na moment się zatrzymuje.

Miała być trylogia, ale fanów przybywało. Przybył więc też tom czwarty, niestety już ostatecznie finałowy. Szkoda, ale też cieszy fakt, że ci, którzy jeszcze nie poznali całej historii, mogą zasiąść od razu do wszystkich książek. Nie namawiam silnie do zachowania chronologii, ale zaznaczam (i polecam), że warto - dla pełnej świadomości, dla klimatu, dla bohaterów.  W tej książce chodzi o śmiech, o przewrotność życia, o pokazanie, że z każdej opresji można wyjść obronną ręką, gdy będziemy bardziej zdystansowani. Mimo lekkości formy zatem, mimo doskonałej zabawy podczas przewracania kolejnych stron autor pokazuje nam kilka ważnych wartości wartych zapamiętania, co pięknie dopełnia dzieła.  

Tym razem na pierwszym planie pojawią się pewne łobuzujące bliźniaki. Nikt nie spodziewa się ilu kłopotów wszystkim dostarczą! Całe otoczenie Szwagra wydaje się mieć jasne do zrealizowania plany. Każdy gdzieś jedzie, ale wszyscy mają się spotkać przy wigilijnym stole. Tylko czy to będzie możliwe, gdy założone cele legną w gruzach i nikt nie podąży drogą, którą sobie wyznaczył? Życie bywa przewrotne a nasi bohaterowie będą musieli ponownie wyjść poza schematy.

Trochę zagadek do rozwiązania, trochę scen pełnych uroku i smacznego poczucia humoru. Cudownie charyzmatyczni bohaterowie na pierwszym planie zostaną wciągnięci w wir zaskakujących zdarzeń, gdy w Berlinie dojdzie do jubilerskiego rabunku a cień podejrzeń padnie na nasze postacie zmierzające do Budapesztu. Jak to możliwe? Ich drogi zawsze przecinają się z niebezpieczeństwem, żeby nie było zbyt nudno. Marek Stelar żonglując motywami kontroluje na swój sposób chaos, który raz za razem wprowadza na scenę nowe pomysły. Dzieje się naprawdę dużo, akcja jest dynamiczna a solidnych emocji nie brakuje na żadnej stronie, dzięki czemu bawimy się rewelacyjnie w gronie osobowości gotowych do skoczenia w nieznane. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ponieważ największą przyjemnością jest towarzyszenie Szwagrowi, Miśkowi, Jackowi oraz pozostałym w ich angażujących przygodach, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Zapewniam jednak, że autor nie zwalnia tempa i ponownie zatrzymuje nas przy swojej powieści na dłużej. 

"Klejnoty szwagra" to idealny czasoumilacz po ciężkim dniu. Bawi, intryguje, pozwala oderwać myśli od codziennych obowiązków. Pisana z pomysłem, w pełni wykorzystująca swój potencjał komedia pomyłek kryje na drugim planie nawiązanie do współczesnych wartości, co zdecydowanie nadaje jej wiarygodności. Jednak jej priorytetem - który pięknie realizuje, jest zaangażowanie czytelnika w wybuchową zabawę i to udaje się jej z nawiązką. Zdecydowanie polecam!

wtorek, 11 listopada 2025

"Zmiana w planie dyżurów" Agata Przybyłek

 
"Zmiana w planie dyżurów" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 288

 

Miłość, która daje siłę. Praca, która wystawia na próbę. 

 

Klinika złamanych serc powraca z kontynuacją losów Julity. Jesteście ciekawi co słychać u naszych bohaterów? To dobrze! Nieustannie bowiem trwa angażująca przygoda. 

W książkach Agaty Przybyłek jest coś takiego, że przyciągają do siebie niczym magnes. Myślę, że to za sprawą jej bystrej spostrzegawczości otaczającego nas świata, którą potrafi w wiarygodny sposób przelać na karty swojej powieści. Za każdym razem bez trudu utożsamiam się z bohaterami, trzymam za nich kciuki, dopatruję się podobnych cech w sobie, ponieważ żyję opisaną fabułą nawet na długo po zamknięciu ostatniej strony. Nie inaczej było z powyższą serią, której oba tomy warto czytać z zachowaniem chronologii i mieć je tuż obok siebie, ponieważ w plastyczny, intrygujący sposób opisują romantyczne chwile w połączeniu z subtelną komedią pomyłek.

Julita była przekonana, że jej życie w końcu wskoczyło na odpowiednie tory. Niestety o ile prywatne sprawy idą po jej myśli, o tyle zawodowa kariera staje pod znakiem zapytania. Nagle praca marzeń staje się nad wyraz przytłaczająca a chwil zwątpienia robi się co raz więcej. Na szczęście mając u swojego boku życzliwych przyjaciół nie zostanie sama z rosnącym problemem. 

Fabuła jest prosta a przynajmniej taka wydaje się na pierwszy rzut oka. Pisana z lekkością i dużą swobodą ładnie prezentuje otoczenie Julity oraz jej wewnętrzne rozterki. Doskonale rozumiemy z jakimi demonami musi się mierzyć a tym samym wątek romantyczny (wciąż obecny) dostaje drugie miejsce. Nie umniejsza to intensywności akcji, nie bagatelizuje pozostałych spraw, ponieważ na wszystko przyjdzie pora i w odpowiednim momencie bohaterka rozprawi się ze wszystkimi niepowodzeniami. My natomiast otrzymamy wygodne miejsce do śledzenia wszystkich zdarzeń i z rosnącą przyjemnością będziemy przerzucać kolejne strony nigdzie się nie spiesząc, ponieważ całość otuli nas niczym ciepły kocyk i przywoła same pozytywne emocje. Taka jest właśnie proza autorki - szczera, życiowa, momentami zabawna dla rozładowania napięcia, kiedy indziej odpowiadająca na problemy współczesnego świata i zawsze - bez wyjątku - inteligentna. 

"Zmiana w planie dyżurów" w ciekawy sposób uzupełnia wydarzenia z pierwszego tomu. Okazuje się bowiem, że nie ma w pełni szczęśliwych zakończeń a po odłożeniu książki ulubieni bohaterowie nie żyją długo i szczęśliwie. Nie, gdy do głosu dochodzi proza życia. Jest to w jakiś sposób pocieszające, ale przede wszystkim dobrze się czyta, szczególnie w rękach tak utalentowanej autorki. Przygotujcie więc sobie wolny wieczór, oba tomy serii pod ręką i dajcie się porwać opowieści, która mogłaby dotyczyć nas samych.  

poniedziałek, 10 listopada 2025

"Long Island" Colm Tóibín

 
"Long Island" Colm Tóibín, Tyt. oryg. Long Island, Wyd. Rebis, Str. 312

 

Od zdarzeń opisanych w "Brooklynie" minęło dwadzieścia lat. 

 

Zachwycająca od pierwszych stron kontynuacja dylogii Colma Tóibína udowadnia mistrzowski talent autora. To bardzo niepozorna seria, obok której można przejść obojętnie, tym samym popełniając swój największy błąd.

Uwielbiam prozę, która nie tylko angażuje, ale jednocześnie daje do myślenia i wprowadza nowe światło na znane nam tematy. Tutaj od początku czułam przyciąganie do losów bohaterki i z marszu poczułam się zauroczona wizją jej przygód stworzonych przez autora. Nie miałoby to miejsca, gdyby nie jego styl, plastyczny przekaz, dogłębna kreacja bohaterów z możliwością silnej analizy psychologicznej oraz błyskotliwy, inteligentny humor występujący tuż pod powierzchnią, tylko dla tych, którzy chcą go dostrzec. Dodatkowo kontynuacja biegnie dalej, nie patrząc wstecz, co ładnie podkreśla przedstawienie zmian zachodzących w postaciach na przestrzeni lat oraz nabytych doświadczeń.

Eilis nie jest już wystraszoną dziewczyną szukającą swojego miejsca w świecie a matką i żoną, która ułożyła sobie życie na nowo. Jednak pewnego dnia w drzwiach jej mieszkania pojawił się mężczyzna z tajemniczą wieścią. To na nowo otworzyło zabliźnione rany i zmusiło Eilis do podjęcia nowych decyzji. Oraz nie podejmowania pochopnych działań. 

Fabuła od razu nabrała intensywności i wzbudziła wiele pytań na które odpowiedzi szukaliśmy do samego ekscytującego finału. Koncentrując się przede wszystkim na wewnętrznych przeżyciach głównej bohaterki obserwowaliśmy jej zmagania z silnymi, skrajnymi emocjami oraz próbą zażegnania wewnętrznego konfliktu. Nowina, która nieoczekiwanie na nią spadła ukazuje proces tragedii w życiu pojedynczej jednostki, który na pierwszy rzut oka wydaje się czymś niewinnym i na pewno niemożliwym do wychwycenia przez otoczenie. A jednak każdy z nas mierzył się z podobną destrukcją, która była wielkim wybuchem a dla świata nie miała znaczenia. W ten sposób autor mistrzowsko pisze o wyborach kształtujących nasz charakter, o konsekwencjach czynów i podważonej tożsamości, o działaniach bądź ich braku a także o cisy, która wydaje się niemal namacalna. To wszystko zamknięte na kameralnej płaszczyźnie wydaje się potęgować swoją siłą do ostatnich stron na których i tak nie wszystko zostaje w pełni rozstrzygnięte.

"Long Island" wymyka się schematom, jest bowiem prozą społeczną, obyczajową, historią miłosną a także opowieścią jednej bohaterki w złożonej analizie innych postaci. Colm Tóibín mistrzowsko prowadzi akcję w pełni angażując nas we wszystkie pojawiające się dramaty, chwytając chwilę, zapraszając do wejrzenia w głąb własnej duszy. Piękna, mądra, ponadczasowa, humorystyczna w odpowiednich momentach proza, którą obowiązkowo przeczytajcie jako całą dylogię! Nie przechodźcie obojętnie obok tak misternie utkanej opowieści, ponieważ być może długo się podobna jej nie pojawi. 

niedziela, 9 listopada 2025

"Ósma ofiara" Katarzyna Bester

 
"Ósma ofiara" Katarzyna Bester, Wyd. Zaczytani, Str. 388

 

Mroczna toń kryje sekret mordercy.

 

Katarzyna Bester czuje się jak ryba w wodzie wśród romantyczno-obyczajowych powieści (które uwielbiam), ale przyznaję, że jej domeną są też kryminały. A nie ma nic lepszego niż wszechstronnie uzdolniony autor, który za każdym razem zaskakuje nas czymś nowym.

Powyższy tytuł osadzony jest ramach gatunku kryminalnego, ale pochwalić się może atmosferą mrocznego thrillera. Mocne napięcie wita nas już od pierwszych stron a im dalej idziemy w opowieść, tym zawiła i pełna sekretów wydaje się dla naszej wyobraźni. Autorka potrafi manipulować w faktach tak, by to co oczywiste za moment wydało się czymś zupełnie nie do pomyślenia a sama kreacja bohaterów wręcz zaprasza do zagłębienia się w ich profile psychologiczne. Czy można zatem oczekiwać od lektury czegoś więcej?

Przeszłość wraca ze zdwojoną siłą, gdy w rzece znalezione zostaje ciało kobiety. Wiadomo, że nie popełniła samobójstwa. Faith Adams ścigając się z czasem zostanie zmuszona poprosić o pomoc legendarnego śledczego, który postanowił się odciąć od całego świata. Odnalezienie go w leśnej głuszy będzie nie lada wyzwaniem. Tym czasem nad Nowym Jorkiem zawiśnie widmo kolejnego morderstwa. Czy zdążą na czas nim seryjny zabójca ponownie zaatakuje?

Gęsta od natłoku zdarzeń fabuła prowadzi nas przez meandry ludzkiej skomplikowanej natury. Liczne niedomówienia czy ślepe zaułki budują atmosferę od której trudno się oderwać a sama autorka doskonale wie kiedy uderzyć fabularnym twistem, żeby wybić nas z toku przyjętych przypuszczeń. Ekscytujący finał wydaje się być zwieńczeniem starań Katarzyny Bester, ale nim do niego dojdziemy po drodze czekają na nas pułapki i skomplikowane osobowości, które wydają się wiedzieć więcej niż początkowo ujawniają. Nie będzie łatwo, ponieważ akcja skomplikuje się przez nieprzewidziane ruchy poszukiwanego sprawcy, ale właśnie o to chodzi, by nieustannie zmuszać nasze szare komórki do pracy.

"Ósma ofiara" buduje napięcie, intryguje, nie pozostawia obojętnym. Doskonała do poczytania późnym popołudniem, kiedy wszystkie obowiązki są już za nami, ponieważ ciężko odłożyć powieść choćby na chwilę. Odpowiednia atmosfera otula nas niczym kocyk, bohaterowie napędzają bieg wydarzeń a całość podczyta jest plastycznym stylem autorki reprezentującym wszystko co najlepsze w podjętym gatunku. Nie dajcie się więc długo prosić, pościg za mordercą nie będzie na nikogo czekał! 

sobota, 8 listopada 2025

"One day I'll lose this fight" Paulina Szewczyk

 
"One day I'll lose this fight" Paulina Szewczyk, Wyd. Novae Res, Str. 240

 

Rosalie jeszcze nie wie, że ten związek odmieni wszystko.

 

Trudne doświadczenia kształtują bohaterkę na nowo a czytelnik wraz z nią przeżywa wszelkie wzloty i upadki. Czy nie jest bowiem tak, że życie składa się z pasma nieprzewidzianych momentów niosących ze sobą konkretne lekcje?

Sięgając po powieść Pauliny Szewczyk byłam przygotowana na banalny romans w sam raz na jedno leniwe popołudnie. I o ile powieść faktycznie przeczytałam bardzo szybko, o tyle zwracam honor jeśli chodzi o samą treść. Dużo podjętych wartości, dużo mądrości na drugim planie nie nachalnie narzuconej czytelnikowi a wynikającej z losów postaci. I owszem, jest to lekka, przyjemna, plastycznie przedstawiona opowieść o życiu rzucającym kłody pod nogi, ale jednocześnie reprezentuje sobą pewnego rodzaju głębie, która zatrzymuje na dłużej. 

Rosalie ma dwadzieścia lat i bagaż przykrych rodzinnych doświadczeń. Czuje, że dom rodzinny nie jest jej miejscem żyjąc w cieniu ojca, cenionego prawnika. Wyrusza więc w trasę muzyczną wraz z pewnym zespołem i tam poznaje Dextera, wokalistę o wielu obliczach. Nie spodziewa się, że to zapoczątkuje szereg zmian w jej życiu i wszystko, łącznie z tym co było jej mówione, wywróci się do góry nogami.

To mnóstwo przepychanek między bohaterami, burzliwy romans naznaczony prozą życia. Autorka powołała w Rosalie i Dexterze silne osobowości, które nie lubiły żyć pod natłokiem narzuconych zasad. Trudno było im się dogadać a konflikt serca i rozumu budował silne napięcie, tylko czy w podobnych historiach właśnie nie o to chodzi? Na niewielkiej ilości stron rozgrywa się burza emocji, główna postać musi konfrontować się nie tylko z uczuciami do nieprzewidywalnego muzyka, ale i własną przeszłością, gdy na jaw wychodzą okrutne kłamstwa. Tak toczy się opowieść pełna uniesień, gorzkich słów, ale i ekscytujących czy namiętnych momentów.

"One day I'll lose this fight" to idealna książka na odreagowanie po ciężkim dniu, ponieważ angażuje wyobraźnię i zbliża do bohaterów. Nie zmienia naszego świata, nie wymyka się schematom, ale mimo to jest pełna uroku i pisana w tak plastyczny sposób, że czas spędzony w jej towarzystwie jest odpowiednio wzbogacony o konkretne emocje. Jeśli więc szukacie lektury na raz, do duetu z herbatą i kocykiem - warto dać jej szansę.

piątek, 7 listopada 2025

"Brooklyn" Colm Tóibín

 
"Brooklyn" Colm Tóibín, Tyt. oryg. Brooklyn, Wyd. Rebis, Str. 288

 

Lata pięćdziesiąte XX wieku. 

 

Niespieszna historia, która wciąga już od pierwszych stron. Niby banalnie prosta, niby podobna do innych a jednak mająca w sobie nutkę indywidualizmu. 

Trafiłam na dylogię Tóibína dzięki opiniom innych czytelników i - co zaskakujące - w dużej mierze nie były one przychylne serii. Podobno bohaterka miała być zbyt naiwna a sama akcja nie reprezentowała sobą konkretnych wartości. Tylko czy na pewno czytaliśmy wszyscy tą samą książkę? Osobiście jestem zachwycona zarówno pomysłem jak i wykonaniem! To w tej pozornej prostocie tkwi największa siła, gdy możemy wczytać się w treść, utożsamić z bohaterką, trzymać za nią kciuki oraz próbować rozgryźć problemy z jakimi się mierzy za sprawą wewnętrznych opisów. Autor w prostych słowach, za sprawą plastycznego języka, zbudował opowieść opartą na prozie życia, realną i ponadczasową, która dla mnie była lekcją pokory wobec świata. 

Czytamy o Eilis Lacey, młodej kobiecie szukającej własnego miejsca w świecie. Dorastając w irlandzkim miasteczku nie spodziewa się, że los da jej szansę podróży do Ameryki. Tam będzie mogła zbudować swoją lepszą przyszłość, znaleźć męża i dobrą posadę. Tylko czy na pewno? Oczekiwania konfrontują się z rzeczywistością w sposób jakiego nikt nie potrafił przewidzieć i tak rozpoczyna się opowieść pełna ponadczasowych wartości. 

Trudna to książka, mimo że zamknięta na stosunkowo niewielkiej ilości stron. A może właśnie dlatego. Autor starał się jak mógł, by cały proces przełamania się wobec nowego, zmiany toku myślenia a także kolejne kroki w nieznane podparte dużą odwagą były ukazane w sposób dotykający nas bardzo indywidualnie. Niewiele jest tak trudnych do przepracowania psychicznie momentów jak samodzielna emigracja, skazanie na odizolowanie od bliskich (którzy tutaj nie wykazali się zbyt wielką empatią wobec bohaterki) czy budowaniu kolejnej teraźniejszości. Wszystko to dogłębnie przeżywamy wraz z Eilis i czujemy się w pełni świadomi każdej jej decyzji. 

"Brooklyn" pokazuję prawdę o nas samych, niezależnie od czasów w których toczy się akcja. Autor z dbałością o szczegóły prezentuje człowieka w całej jego krasie, z potrzebami, nadziejami, próbą stworzenia swojej najlepszej wersji. Czytamy więc o Nowym Jorku będącym zaledwie tłem dla rodzinnych relacji, trudnych rozmów oraz słabych cech, które ujawniają się dzięki różnorodnej narracji pozwalającej wgryźć się w temat z wielu perspektyw. O tym jednak przekonacie się sami! 

czwartek, 6 listopada 2025

"Alter" Marcel Moss

 
"Alter" Marcel Moss, Wyd. Filia, Str. 384

 

Jakub Krause cierpi na nietypową przypadłość.

 

Przyznajcie, że czekaliście na tą książkę. Wiem to doskonale, ponieważ ja również zacierałam ręce od dnia pierwszych zapowiedzi. Raz, że to nowa powieść Mossa. Dwa - opis. Takie połączenie nie mogło nie wyjść. 

Za każdym razem myślę sobie: ale to było dobre, autor przeszedł samego siebie! A później dostaję taką książkę jak powyżej, która całkowicie miesza mi w głowie, nie zostawia obojętnym na długo po zamknięciu ostatniej strony, budzi wiele silnych emocji. Nowa seria Mossa wskoczyła na nowy poziom, uwydatniła wszystkie pozytywne cechy jego twórczości, pokazała, że w kryminalnym gatunku podszytym duszną atmosferą thrillera nie ma sobie równych. Nic w tej historii nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka, mrok uderza ze zdwojoną siłą, motyw psychologiczny zatrzymuje na dłużej i zaprasza do głębszej analizy a sama fabuła łączy ze sobą wszystkie najlepsze aspekty wyjątkowej opowieści.

Poznajmy Jakuba Krause, człowieka takiego samego jak my. Tylko czy na pewno? Wyróżnia go jednak intrygująca cecha - każda sobotnia noc po północy wyzwala w nim drugą osobowość, tą najbardziej niebezpieczną, tą gotową do mordowania niewinnych. Niedziela jest dniem morderstwa. Poniedziałek przynosi zaniki pamięci. Błażej Heller stanie u boku Malwiny, córki słynnego seryjnego zabójcy i razem spróbują zapobiec kolejnej zbrodni. Tylko jak pokonać uprzedzenia, gdy rozum podpowiada, by nie ufać nikomu?

Warto zarezerwować dla tej książki dłuższy czas, ponieważ akcja wciąga na całego! Dzieje się tak dużo, że wyobraźnia czytelnika działa na najwyższych obrotach a my nie możemy wyjść z zachwytu łącząc ze sobą kolejne fakty. Tak naprawdę to kryminalne wyzwanie (doszlifowane w 100%) ustępuje miejsca motywom psychologicznym, gdy próbujemy wejść w głowę seryjnego mordercy i w jakiś sposób widzimy w nim zwykłego człowieka. Analizujemy więc za i przeciw, próbujemy usprawiedliwiać Jakuba, czujemy wiele silnych, skrajnych emocji, które wydają się wzajemnie się odpychać. I to w tym wszystkim jest najlepsze - wszechobecny kontrast, niewypowiedziana skrajność, które w połączeniu z mocno plastycznym, przenikającym do serca i rozumu stylem autora, stanowią kompletną, w pełni angażującą całość.

"Alter" budzi niepokój. To książka, która wymykając się schematom podąża własną, wyboistą drogą. Przygotujcie się na totalny rollercoaster emocji, na burzę skrajnych odczuć względem bohatera, jego czynów i nawet samego pościgu za seryjnym mordercą, ponieważ Marcel Moss doskonale wie jak poprowadzić kontrolowany przez siebie chaos i sprawić, by dla czytelnika nic nie było oczywiste czy zero-jedynkowe. Nie pozostaje mi nic innego jak napisać: rewelacja! Smakowity kąsek dla wszystkich fanów gatunku. 

środa, 5 listopada 2025

"Na skraju wielkiego lasu" Leo Vardiashvili

 
"Na skraju wielkiego lasu" Leo Vardiashvili, Tyt. oryg. Hard by a Great Forest, Wyd. Marginesy, Str. 384

 

„Zostawiłem tropy nie do usunięcia. Nie idźcie nimi”.

 

Trzeba przyznać, że Leo Vardiashvili wie jak uderzyć w czułe struny, aby jego powieść pozostała w sercach i głowach czytelników na długo po zamknięciu ostatniej strony. Sięgając po "Na skraju wielkiego lasu" zupełnie nie spodziewałam się aż tak intensywnych emocji.

To jedna z tych książek, które na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo niepozornie i nawet można przejść obok bez większego zainteresowania, niestety. Sama zwróciłam na nią uwagę zupełnie przypadkowo i zaintrygowana opisem z okładki zdecydowałam się na lekturę. Później zadziała się magia. Autor dysponując bajecznie plastycznym stylem zaprezentował przede mną historię bogatą w życiowe doświadczenia, mądrą, błyskotliwą, z bohaterami, którzy ani przez moment nie byli mi obojętni. I piekielnie bolesną. Jednak jest w tej książce coś więcej, jakiś silny indywidualny wydźwięk, coś, co jest wyłącznie wynikiem charyzmy pisarza, który w szczery sposób przywołuje rodzinne wartości.

Saba jest jeszcze dzieckiem, gdy wraz z bratem i ojcem uciekają z Gruzji do Anglii. Tam ma czekać na nich lepsze, bezpieczniejsze życie. Niestety ta decyzja będzie ich słono kosztować, ponieważ demony uderzać będą ze zdwojoną siłą w najmniej spodziewanym momencie, pod postacią twarzy pozostawionych w strefie zagrożenia. Po wielu latach tęsknota za ojczyzną wygrywa i przyciąga do siebie zrozpaczonego ojca rodziny, który przepada bez wieści. Pozostawia jednak wiadomość, by nie wyruszać jego drogą. Saba ignoruje przestrogi, wie bowiem, że bez odpowiedzi nie zazna spokoju.

Jedna z najpiękniejszych powieści jakie miałam okazje przeczytać, uniwersalna, ponadczasowa, piekielnie dojrzała i w wielu momentach wyciskająca z oczu łzy. Sam motyw przewodni jest trudny do zaakceptowania, widmo wojny nieustannie wisi w powietrzu, ale to indywidualne przemyślenia wszystkich bohaterów najbardziej uderzają w czytelnika. Autor w bardzo wiarygodny sposób oddał całą tragedię, mimo upływu lat zaznaczył wciąż powracające bolesne wspomnienia i na przestrzeni pokoleniowej przedstawił jak każda z postaci radziła sobie z problemem. Saba jest tu przodownikiem, najlepszym punktem powieści, ale nie zapominajmy o jego bracie, głośno mówmy o ojcu, ponieważ oni również pozwolili nam spojrzeć na motywy utraty tożsamości, walki z zapomnieniem, tęsknotą za ojczyzną w licznych, emocjonalnych barwach.

"Na skraju wielkiego lasu" to przepełniona licznymi wartościami książka, której nie da się odłożyć choćby na moment. Przepięknie napisana, niezwykle bolesna, ale w pewnych momentach potrafiąca rozgrzać serce. Leo Vardiashvili w prostych słowach, kameralnej atmosferze, koncentrując się na rozmysłach wybranych bohaterów, zabrał nas w podróż na linii Gruzja - Anglia, podróż życia, podróż będąca wyjątkową, konieczną do zapamiętania lekcją. Nie możecie przejść obok niej obojętnie!

wtorek, 4 listopada 2025

"Rzeka lodu" Ariel Lawhon

 
"Rzeka lodu" Ariel Lawhon, Tyt. oryg. The Frozen River, Wyd. Poznańskie, Str. 472

 

Martha uparcie dąży do rozwiązania zagadki. 

 

Nie ma nic piękniejszego niż fabularna powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach. Ariel Lawhon wykorzystała ten motyw w swojej przejmującej powieści prezentując losy kobiety o której świat zapomniał. 

Lawhon poświęciła sporo pracy pisząc powyższą książkę, ponieważ musiała przeprowadzić odpowiedni research i zebrane fakty przełożyć na opowieść, która poruszy wyobraźnię czytelnika. Na szczęście dysponując plastycznym stylem bardzo dobrze oddała nie tylko klimat ówczesnych czasów, ale i głęboką, złożoną kreację postaci, które w całej opowieści były najważniejsze. Tak rozpoczyna się intrygująca powieść oparta na ramach kryminalnych, przywołująca gęstą atmosferę i mroczny klimat, ukazująca nierozwiązane zagadki przeszłości, które kiedyś spędzały sen z oczu mieszkańców małego miasteczka a dziś giną w mrokach zapomnienia. 

Przenosimy się do 1789 roku, do małego, zamkniętego na świat Hallowell. To tam płynie rzeka Kennebec, która w powieści jest skuta lodem a tuż pod nim dryfuje ciało mężczyzny. To Martha Ballard, akuszerka i miejscowa uzdrowicielka będzie powołana jako pierwsza na miejsce wypadku, by spróbować rozwikłać tajemnicę śmierci. Chociaż jej założenia będą sprzeczne z tym co zasądzi miejscowy lekarz, kobieta zdecyduje się samodzielnie dociekać prawdy. W zimnych zakamarkach miasteczka oraz ludzkich sekretów zacznie szukać rozwiązań, które zaskoczą wszystkich dookoła.

Martha Ballard była prawdziwą osobą, bohaterką swoich czasów, która prowadząc dziennik wykonywanych prac dostarczyła historycznym badaczom wielu intrygujących szczegółów na temat życia kobiet w tamtych czasach. Niedoceniana przez lata dziś stała się na nowo główną bohaterką akcji dzięki czemu my również mogliśmy z bliska przyjrzeć się jej działaniom. Autorka w barwnych słowach, w emocjonalnym obrazie poprowadziła nas przez sceny sensacji, thrillera, kryminału oraz prozy społecznej czy obyczajowej, mądrze łącząc wątki, przywołując konkretne, wiarygodne fakty, budując intrygującą opowieść toczącą się swoim rytmem a jednak ani przez chwilę nie nużącą. Istotą całej fabuły jest dziennik tak ważny w historii jak i dla samych dalszych wydarzeń tej akcji, który intryguje, pobudza wyobraźnię, daje do myślenia.

"Rzeka lodu" to idealna powieść na kilka wieczorów, która podsyca nasz apetyt wiedzy, historyczną prawdą. Okazuje się, że można napisać książkę ciekawą, dojrzałą i inteligentną, która nie tylko wciąga, ale jednocześnie pozwala chłonąć wiedzę. Ariel Lawhon zaskoczyła mnie podjętym tematem, zachwyciła wykonaniem, zatrzymała przy sobie intensywnością wrażeń. Jej książka doskonale wpisała się w jesienny klimat za oknem, więc Wam również polecam poczytać pod kocem, gdy deszcz będzie uderzał w szyby. 

poniedziałek, 3 listopada 2025

"Pan Róża" Paula Er

 
"Pan Róża" Paula Er, Wyd. Novae Res, Str. 286

 

Miłość to sztuka pełna tajemnic.

 

Paula Er powraca z kolejną niezwykle emocjonalną opowieścią. Nawiązuje do prozy życia i łączy czytelników świadomych otaczających ich problemów.

Piękna, delikatna, dojrzała i błyskotliwa. Z resztą: jak każda wcześniejsza historia autorki. Rozłożona na stosunkowo niewielkiej ilości stron akcja pokazuje cienie i blaski różnych odcieni miłości, nie zapominając o odpowiedniej realności zdarzeń. Autorka płynnie porusza się od tematu do tematu, buduje złożony obraz ludzkich pragnień, stawia nas na równi z bohaterami i uderza w nasze najczulsze struny. I w tej na pierwszy rzut oka niepozornej lekturze zamknięty jest cały przekrój wszelako interpretowanej namiętności, która wyzwala w nas cechy o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. 

Agnieszka pisała do tej pory kryminały, ale jej powieści zaczęły pikować w dół. Aby podnieść sprzedaż zalecono kobiecie napisanie przyciągającego uwagę erotyku. Jak jednak pisać o pasji do miłości, gdy ta przez rozwój i zdradę męża wypaliła się w Agnieszce na zawsze? Na szczęście z pomogą przyszedł jej tajemniczy lokator potencjalnie opuszczonego mieszkania, który odmienił bieg wydarzeń.

Fabuła opowiada o głęboko skrywanych potrzebach, które czasami wydostają się pod wpływem chwili. To nie jest silny erotyk snujący różne wariacje na temat scen łóżkowych a zwykła, ludzka historia z odpowiednimi, silniejszymi emocjami. Czytamy bowiem o kobiecie na miejscu której mogłaby stanąć każda z nas, która niewinnie podglądała przez wizjer sceny, by chwilę później sama być uczestnikiem akcji. Kameralna scena oraz osobisty wydźwięk tej książki sprawiły, że dałam się porwać na całego i z przyjemnością obserwowałam rozwój wypadków pomiędzy bohaterami. Autorka zadbała o odpowiednią formę relacji, nic nie było na siłę a wszystko miało swoje uzasadnienie w podejmowanych decyzjach, więc śmiało mogę napisać, że podszyta erotyzmem książka zmieniła się w piękny, malowany słowem obraz.

"Pan Róża" odwołuje się do wielu motywów, snuje opowieść na temat pasji, zatracenia, na temat uzależnień będących zarówno destrukcją jak i drzwiami do nowej przyszłości. Paula Er po raz kolejny zaskakuje pomysłowością, wymyka się schematom, pisze powieść ekscytującą, błyskotliwą, momentami wręcz tajemniczą. To coś więcej niż romans, niż ukazanie miłości w cieniu samotności a pojęcie szeroko rozumianej potrzeby akceptacji oraz odnalezienia własnego miejsca. Polecam!

niedziela, 2 listopada 2025

"Betula" Damian Śwircz

 
"Betula" Damian Śwircz, Wyd. Novae Res, Str. 242

 

Zło ma wiele twarzy. Niektóre z nich już znasz...

 

Każda dobrze zapowiadająca się, niepokojąca historia, przyciąga moją uwagę. Nic więc dziwnego, że dałam się skusić na lekturę Betula, ponieważ wszystko sugerowało, że czeka mnie ekscytująca przygoda i faktycznie cieszę się, że poznałam debiut autora.

Typowo kryminalna odsłona historii, w której doświadczeni pracownicy policyjnego świata łączą siły z człowiekiem spoza ich kręgu. To dobrze, ponieważ czytelnik otrzymuje spory wachlarz spojrzeń na jeden temat i może nie tylko dogłębnie przeanalizować akcję, ale i wyciągnąć własne wnioski. W dodatku sama kreacja bohaterów to przyjemna, plastyczna forma przekazu osobowości wiarygodnych oraz inteligentnych, które ewidentnie były budowane na bazie inspiracji prawdziwego życia. Szczypta odpowiednich emocji, gęsty klimat i wiszący w powietrzu sekret zaowocowały ciekawą treścią.

Jacek próbuje pozbierać się po tragedii, która miała miejsce pięć lat temu. Dziś żyje jedynie dla swojej córki i ludzi, którym jako ratownik medyczny niesie nieocenioną pomoc. Nie spodziewa się, że przykre zdarzenie podczas biegu doprowadzi do szeregu niebezpiecznych zdarzeń. Razem z dawnym przyjacielem oraz inteligentną panią weterynarz będą ścigać się z czasem, by rozwiązać zagadkę brzozowego lasu.

Nie jest to fabuła, która przełamuje schematy, ale jednocześnie muszę przyznać, że mimo pewnych świadomych cech typowych dla gatunku, bawiłam się naprawdę dobrze przerzucając kolejne strony. Zaletą twórczości Śwircza jest jego umiejętne budowanie napięcia w konfrontacji z silnym wątkiem psychologicznym, który uderza prosto wyobraźnię czytelnika. Trudne rozwiązania na start wydarzenia, zaginieni bohaterowie, podsycające niepewność wiadomości - to wszystko ma w sobie siłę przyciągającą naszą uwagę, angażując i nie pozostawiając obojętnym na losy złamanego Jacka, który prezentuje sobą doskonale znane nam cechy przytłoczenia przez trudne życie.

"Betula" to bardziej thriller niż kryminał, ale zdecydowanie warty poświęconego czasu. Pomysłowe zamknięcie scen na dość małej przestrzeni przełożyło się na odpowiednią dynamikę oraz gęstą atmosferę. Autor definiuje różne oblicza strachu i opiera swoją historię na mrokach pobliskiego lasu dzięki czemu jego lektura okazała się idealnym dodatkiem jesiennych wieczorów.  

sobota, 1 listopada 2025

"Biurowy tyran" Nicole Snow

 
"Biurowy tyran" Nicole Snow, tyt. oryg. Office Grump, Wyd. Editio Red, Str. 472

 

Takie rzeczy po prostu się zdarzają. 

 

Pechowe dni uderzają w najmniej spodziewanym momencie i dotykają każdego z nas. Niestety tym razem trafiło na bohaterkę powieści Nicole Snow, wywracając jej życie do góry nogami.

Dla Sabriny to nic przyjemnego, dla czytelników natomiast to wachlarz pomysłowych zdarzeń i scen pełnych różnorodnych emocji. Autorka tworząc opowieść inspirowaną prozą życia wplotła do niej sercowe rozterki oraz chwilową komedię pomyłek, tym samym tworząc bogaty obraz niesprzyjającego losu. Każda strona niosła ze sobą moc atrakcji, dynamiczne dialogi czy przywoływała na pierwszy plan bohaterów, których nie dało się nie polubić, którym kibicowaliśmy do samego końca, ponieważ dostrzegaliśmy w ich przygodach cząstkę naszych własnych doświadczeń. Z lekkością i swobodą, poprzez plastyczne sceny, Nicole Snow prowadziła mnie zatem ku romansowi pisanemu na bazie wybuchowych incydentów.

Trzynastego, w piątek, Sabrina straciła pracę, złamała obcas, poszła na koszmarną randkę i pokłóciła się z jakimś aroganckim ważniakiem. Każdy zły dzień na szczęście dobiega końca i tak dziewczyna mogła odetchnąć, idąc na rozmowę o pracę. Wszystko wskazywało na to, że czeka na nią naprawdę dobre stanowisko. Niestety posada asystentki Magnusa Herona wiązała się z pewnymi komplikacjami, był bowiem człowiekiem wybuchowym i dynamicznym, a w dodatku tym samym ważniakiem z parku, któremu Sabrina wylała latte na drogo wyglądające buty.

Romans biurowy cieszy się dużą popularnością nie bez powodu, jest tutaj bowiem ogromne pole do popisu z czego doświadczone autorki świadomie korzystają. Nicole Snow również pokazała nam nowe spojrzenie na temat i czerpiąc inspirację z motywów gatunku wyprowadziła swoją fabułę na nowe wody. Trudne tematy (strata pracy, niepewne jutro, trudne doświadczenia z nowym pracodawcą czy poszukiwanie własnego miejsca w świecie) równoważyły zabawne zdarzenia, słowne przepychanki czy same wewnętrzne rozterki bohaterki, która w swojej głowie miała dużo do powiedzenia na każdy temat. Bawiłam się więc wspaniale przewracając kolejne strony a sam wątek romantyczny uważam za idealnie przedstawiony, odpowiednio rozwijający się motyw przewodni.

"Biurowy tyran" zapewnia kilka wieczorów niegasnącej przygody, ekscytujących scen oraz napięcia pomiędzy bohaterami. Lektura w pełni wykorzystująca potencjał gatunku, przywołująca smaczne poczucie humoru oraz momentami rozbrajająco szczera. Idealna jako przygoda po ciężkim dniu, angażująca serce oraz rozum, wpisująca się w tło ulubionego fotela, kocyka i gorącej herbaty. Taka prywatna przyjemność tylko dla romantyczek, polecam!

piątek, 31 października 2025

"Pozwól mi wejść" John Ajvide Lindqvist

 
"Pozwól mi wejść" John Ajvide Lindqvist, Tyt. oryg. Let Me In, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 492

 

Ciemność zaprasza. Ale nie każdego. 

 

Jak na typową jesieniarą przystało uwielbiam wszystkie mroczne, nastawione na klimat powieści. Szczególnie te, które już od pierwszych zapowiedzi wydają się idealnie wpasowywać w mój literacki gust. Nie ukrywam więc, że wobec Pozwól mi wejść miałam ogromne oczekiwania. I co? I bawiłam się przy lekturze lepiej niż dobrze!

Zacznijmy od samej formy książki, która mimo swojej potężnej liczby stron wydaje się oszczędna w słowach i zamknięta w kameralnej atmosferze. Autor nigdzie się nie spieszy, powoli snuje swoją opowieść, wypełnia ją odpowiednimi szczegółami, koncentruje się na złożonej kreacji bohaterów, idealnej do głębszej analizy. To wszystko ma swój cel, ma wyciszyć nasz umysł i przygotować na nadchodzące zdarzenia, które wzbudzą silne emocje, przywołają lęk i dreszcze biegające po plecach. Nim jednak to nastanie odbędziemy podróż w głąb ludzkich pragnień oraz niespełnionych aspiracji, rozgaszczając się na kilka niezapomnianych godzin w małym, sztokholmskim miasteczku. 

Oskar ma zaledwie dwanaście lat a już przyszło mu się mierzyć z odrzuceniem przez rówieśników. Nieśmiały, zakompleksiony, nie marzy już nawet o życzliwej osobie. Ani dom, ani szkoła nie są jego miejscem ukojenia. Na szczęście pewnego dnia po sąsiedzku wprowadza się Eli, jego rówieśniczka, która wydaje się skora do zawarcia przyjaźni. Jest inna niż wszyscy, wychodzi z domu tylko po zmroku, ale czy to w czymś przeszkadza? Jednak wraz z pojawieniem się dziewczynki w okolicy zaczynają ginąć nastolatki. I to już może stanowić większy problem.

Nie jest to horror w czystej postaci, rasowy fan gatunku na pewno nie będzie bał się przewracać kolejnych stron (a szkoda), natomiast autor tak mądrze prowadzi klimat, że samo napięcie zapewnia odpowiednie fajerwerki w naszej wyobraźni. Lubię ten moment, gdy strach bierze górę nad racjonalnością i tego mi tutaj zabrakło, natomiast nie mogę napisać, że źle bawiłam się podczas lektury, ponieważ z przyjemnością towarzyszyłam Oskarowi oraz Eli, dopatrywałam się w ich emocjach cząstki siebie samej i widziałam typowe ludzkie marzenia, niewypowiedziane nadzieje czy obawy co samo w sobie było wielką zaletą powieści. Jak wspomniałam wyżej za odpowiednie odebranie treści odpowiadała atmosfera, poczucie niepewności, przewrotności zdarzeń i to wystarczyło, by z przygód młodych bohaterów stworzyć naprawdę dobry, w pełni angażujący thriller. Czasami wystarczy tylko czuć na sobie wzrok nieznanego, by mieć się na baczności a ten efekt utrzymywał się tutaj do samego końca.

Typowo jesienna, pięknie łącząca się z szybko zapadającym zmrokiem, dedykowana deszczowym, wietrznym dniom dla podbicia efektu. Natomiast czytania niezależnie od dnia ni pory roku zawsze dostarczy dużej przyjemności odkrywania tajemnic skrywanych tuż pod powierzchnią. "Pozwól mi wejść" wpływa na wyobraźnię, podsuwa obrazy, których nie ma i zaprasza do głębszej analizy, ciasno otulając nas swoimi ramionami. Nie mogę zarzucić tej książce niczego, ponieważ zadałabym kłam własnym emocjom - bawiłam się wybornie, nawet jeśli żałuję, że nie była ona bardziej straszna. Natomiast sam efekt stworzony przez autora wystarczył, abym mogła Wam ją polecić z pełną świadomością.  

czwartek, 30 października 2025

"Tkająca Wiatr" Julie Johnson

 
"Tkająca Wiatr" Julie Johnson, Tyt. oryg. The Wind Weaver, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 544

 

Jej przeznaczeniem jest burza, lecz burza szaleje również w jej sercu. 

 

Myślę, że każdy fan gatunku czekał na premierę powieści Julie Johnson równie mocno co ja. Zapowiedzi sugerowały przygody nie mające końca, podszyte silnymi, romantycznymi scenami. Czy autorka faktycznie spełniła swoje obietnice? 

Zdecydowanie! Miałam ogromne oczekiwania wobec tej książki, które praktycznie zostały spełnione na pierwszych stu stronach, dalej dawkowałam sobie lekturę jak tylko mogłam, ponieważ nie chciałam, żeby czas spędzony w towarzystwie bohaterów minął zbyt szybko. A jest to przecież wyczyn, gdy mówimy o ponad pięciuset stronach! Potężne tomisko wydaje się jednak zaledwie ułamkiem tego co siedzi w głowie autorki, ponieważ startowy tom jest wielką przygodą, owszem, ale jednocześnie wstępem, częścią opisową (na pewno nie nużącą, nie nudną!), która otwiera przed nami drzwi do świata nowych zasad, nieszablonowych bohaterów czy trudnych wyborów, więc tuż po zamknięciu książki miałam zaostrzony apetyt na więcej. Nie mogę jednak zapomnieć o samym stylu autorki, który odegrał tutaj kolosalną rolę. Do tej pory znałam ją od strony typowo romantycznej, więc poniekąd wiedziałam czego się spodziewać, ale wydaje się, że w nowym gatunku Johnos rozwinęła skrzydła i piękny sposób pokazała jak łatwo przychodzi jej snucie w pełni plastycznej, obrazowej, dojrzałej oraz inteligentnej przygody. 

Anwyvn mierzyło się z niebezpieczeństwem wojny i nie miało już siły na plagę maegii. Półelfy zabijane na miejscu nie miały prawa głosu. A jednak tajemniczy mężczyzna przerwał egzekucję Rhyi. Dlaczego? Wydawał się jeszcze bardziej niebezpieczny niż cała trudna sytuacja w której się znalazła. Wraz z nim przemierzy pustkowia Norlandii i niespodziewanie odkryje wiele rozwiązań podczas tej przejmującej podróży. Tylko czy faktycznie jest gotowa na to co ją czeka? Czy udźwignie świadomość swojego przeznaczenia? 

Zacznijmy od motywu fantastycznego, który nadaje bieg akcji i prowadzi do ciągu przyczynowo-skutkowego. Dobrze przemyślana sytuacja bohaterów, powolne odkrywanie wszystkich asów z rękawa oraz pozostawienie jeszcze sporego pola do popisu pozwoliło autorce przedstawić świat w którym funkcjonowały postacie jako niebezpieczny, ekscytujący oraz wypełniony po brzegi detalami, które chłonęłam z zaskakującym zaangażowaniem. Dalej było tylko lepiej, ponieważ mnogość wątków konkurowała o uwagę z elementami romantycznymi, gdy pomiędzy Rhyą a jej porywaczem (oprawcą a może wybawicielem?) zaczęły buzować nie łatwe do zrozumienia emocje. Ich relacja rozwijała się w wyjątkowo błyskotliwy sposób, nic nie było przesadne, żaden ruch przerysowany a wszystko miało konkretne uzasadnienie w wypowiedzianych słowach czy podjętych czynach. I chociaż chciałabym rozpisywać się o tym w nieskończoność - nie mogę, ponieważ największą przyjemnością będzie samodzielne odkrywanie sekretów obu postaci oraz rozumienie ich działań. Bez wątpienia w tym wszystkim swój nie mały udział miał uwielbiany przeze mnie motyw drogi, który pięknie pokazał wpływ życiowych doświadczeń na rozumowanie niektórych faktów, na zmianę charakterów czy odnajdywanie w sobie wewnętrznej siły. Jak sami widzicie nie zabrakło więc niczego a pojawiło się wszystko, budując historię wartą każdego przeczytanego słowa.

Odrzućcie wszystko co właśnie czytacie, nie myślcie o żadnej innej książce i nie chcę słyszeć, że ten gatunek nie jest dla Was. O nie, żadnych wymówek! "Tkająca Wiatr" to w pełni dojrzała, inteligenta książka nakierowana w stronę dorosłego czytelnika, która otwiera przed nami możliwość przeżywania wielkich przygód, poznania charyzmatycznych bohaterów z których losów możemy czerpać inspirację oraz emocji uderzających silnie zarówno w nasze wyobraźnie jak i serca. Przyznaję, że nie spodziewałam się aż tak silnego działania lektury na moją literacką duszę a jednak - przepadłam na całego. I jedyne czego mogę sobie życzyć (i Wam również), by kontynuacja pojawiła się jak najszybciej. 

środa, 29 października 2025

"Nieznajomi" Izabela Janiszewska

 
"Nieznajomi" Izabela Janiszewska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 400 

 

Uważaj, by nie podejść zbyt blisko, bo możesz zobaczyć rzeczy, których wcale nie chcesz oglądać. 

 

Izabela Janiszewska nie bez powodu zjednuje sobie kolejnych fanów, ponieważ pisze tak, że nie da się odłożyć jej książek choćby na minutę. Idealnym przykładem jest jej najnowsze dzieło "Nieznajomi", które łączy w sobie wszystko co niezbędne do przeżycia niezapomnianej, literackiej podróży.

Muszę przyznać, że mam ogromną słabość do thrillerów psychologicznych, które w jakiś sposób wplątują w grono bohaterów stare posiadłości. Tutaj co prawda zaniedbany dom jest jedynie polem do tragicznych wydarzeń a i tak znacznie mocniej podbija klimat,dodaje niepewność, sugeruje, że skrzypienie starych desek nie jest spowodowane jedynie silnym wiatrem. Autorka wie jak wpłynąć na naszą wyobraźnię, snuje manipulacyjną historię, w której wszystko może się wydarzyć podszytą lekką formą, dobrym stylem, plastycznym przekazem i mocną koncentracją na profilach postaci, które mają znacznie więcej do powiedzenia niż wydaje się na pierwszy rzut oka.  

Greta liczyła na nowy start po rozwodzie, ciszę oraz spokój. A jednak pewne starsze małżeństwo wprowadzające się tuż obok niej nie dawało jej spokoju. Dziwne sygnały sugerowały, że nowi sąsiedzi skrywali pewną mroczną tajemnicę, więc kobieta zdecydowała się odkryć ich sekret. Nie spodziewała się, że w ten sposób wprawi w ruch machinę niebezpieczeństwa praktycznie niemożliwą do zatrzymania. Mnożyć się będą kłamstwa, intrygi oraz niedomówienia a w oknie pojawi się twarz przywołująca więcej pytań niż odpowiedzi.  

Fabuła pięknie pokazuje jak zmienia się nasze życie pod wpływem jednej chwili. Ciekawość Grety doprowadziła ją na skraj niebezpieczeństwa, ale kto z nas nie zachowałby się tak samo, czując, że w bliskim otoczeniu dzieje się coś złego? Fabuła zamknięta w dusznej, kameralnej atmosferze koncentrowała się przede wszystkim  na obrazie psychologicznym wszystkich postaci, podrzucała naszej wyobraźni mylne tropy i ślepe zaułki a dodatkowo łączyła to wszystko ze skrajnymi emocjami, ponieważ do samego końca nie wiedziałam co powinnam czuć. Doceniałam natomiast wszystkie detale idealnie dopełniające dzieła, zatapiałam się w morzu wszechobecnych sekretów nie mając ochoty go opuszczać i dawkowałam sobie lekturę jak to tylko było możliwe, bo nie chciałam, by skończyła się za szybko. Dawno nie czytałam tak błyskotliwego thrillera, który wydawał się taki prywatny, osobisty, otulający czytelnika swoimi ramionami i nie wypuszczający go z objęć nawet, gdy pozwaliśmy już ostateczne rozwiązanie.

Nie od dziś wiem, że Izabela Janiszewska potrafi dobrze pisać, ponieważ czytałam jej wcześniejsze książki. A jednak z zaskoczeniem stwierdzam, że "Nieznajomi" to historia, która mnie zaskoczyła i to porządnie! Odpowiednia dramaturgia, napięcie oraz fantastycznie przedstawiony klimat przełożyły się na ekscytującą opowieść o ludziach, którzy skrywają mroczne tajemnice. Oto więc idealny wybór do poczytania jesiennym popołudniem, najlepiej w deszczowy, wietrzny dzień dla podbicia atmosfery. Osobiście jestem zachwycona!