sobota, 29 lutego 2020

"Słodka nadzieja" Tillie Cole

"Słodka nadzieja" Tillie Cole, Tyt. oryg. Sweet Hope, Wyd. Editio, Str. 352

Oto mroczna opowieść o uczuciu, którego lepiej unikać. O mądrej dziewczynie i zepsutej, ale cierpiącej duszy. 

Nie od dziś wiadomo, że muzyka i sztuka to dwie kategorie, które zacierają granice. To tutaj ludzie stają ze sobą na równi i nie ma podziału na lepszych i gorszych.

Dużo można napisać o twórczości Tillie Cole, ponieważ jak mogliście zauważyć ta autorka okazała się ostatnio bardzo chętnie w tworzeniu nowych powieści. Powstało wiele, wiele książek spod jej pióra a jeszcze wcale nie tak dawno pamiętam jak zachwycałam się jej pierwszą książką i zastanawiałam czy coś jeszcze napisze. Raz pisze o uroczym, niewinnym uczuciu, kiedy indziej o bezwzględności oraz brutalności przez co sądziłam, że te dwa światy są dla niej odrębnymi tematami. A jednak w "Słodkiej nadziei" łączy je w spójną całość i zaciera granice między dobrem a złem.

Zdziwieni? Ja również na początku zastanawiałam się jak wypadnie ta część serii Słodki dom, ponieważ wcześniejsze tomy pokazywały bohaterów od dobrej strony, Cole uciekała raczej od brutalności i przekonywała nas o magii miłości. Tym razem jednak postanowiła trochę tupnąć nogą i w kontrastowy sposób przedstawiła dwójkę bohaterów. Z jednej strony otrzymujemy zatem Ally Lucie, piękną, młodą, przepełnioną pasją i niewinnością dziewczynę a z drugiej Axela Carillo, buntownika i członka gagu, który popełnił w przeszłości wystarczająco dużo błędów, by trafić do więzienia. Tam jednak nauczył się, że złość nie jest jedynym lekiem na problemy i zaczął obcować ze sztukom, która doprowadziła go do Ally i jej sposobu patrzenia na świat. 

Trochę obawiałam się nawiązania do sztuki w takim akurat zestawieniu, ponieważ powyższa seria mówi o udręczonych bohaterach i pokazuje jak poszczególne postacie radzą sobie z problemami. Po co zatem nawiązanie do rzeźbiarstwa w którym wydaje się, że tych emocji jest za mało? A jednak autorka miała pomysł,który przedstawiła w oryginalny sposób i przekonała mnie do swojej idei szybciej niż podejrzewałam. Zaskoczyła mnie kreacją bohaterów, których ogromnie polubiłam i w niesłychanie emocjonalny sposób przedstawiła ich przeszłość oraz potencjalną przyszłość chociaż to tu i teraz było dla mnie najciekawsze, gdy Axel i Ally słuchali siebie nawzajem. Ich relacja była niecodzienna, ale miłość piękna i dojrzała, nie porywcza, nie naiwna, tylko rodząca się z czasem.

Cóż, przygotujcie się, że to nie będzie łatwa lektura. Słodka okładka może wielu zmyślić, poneiważ to opowieść o bólu, stracie, popełnionych błędach, odrzuceniu i braku akceptacji. Wielokrotnie podczas lektury powstrzymywałam łzy wzruszenia a nawet nie pomyślałam, otwierając pierwszą stronę, że ta historia okaże się tak emocjonalna. Piękna, choć bolesna pokazywała życie takim jakie jest ono naprawdę, bez przekłamań czy upiększeń.

Muszę przyznać, że mam swoją ulubioną powieść tej autorki ("Tysiąc pocałunków"), ale kiedy tylko pokazuje się coś nowego zawsze chętnie sięgam, czytam i czuję, że autorka nigdy mnie nie zawiedzie. Seria Słodki dom jest urocza i polecam ją wszystkim romantyczkom, ale ma w sobie też wiele tych negatywnych emocji, które sprawiają, że jest szczera i bardziej realna. "Słodka nadzieja" dorównuje swoim poprzedniczkom i mam nawet wrażenie, że jest odrobinę lepsza, wiec nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną część w nadziei, że poprzeczka znowu pójdzie w górę.

piątek, 28 lutego 2020

"Ciemna strona Sary" Danka Braun

"Ciemna strona Sary" Danka Braun, Wyd. Prozami, Str. 384

Kto tak naprawdę jest winny?

Zwykły dzień, ponura rzeczywistość i... zbrodnia. Co może przynieść rozwiązanie tej zagadki?

Danka Braun, znana i lubiana pisarka powraca a wraz z nią nowa część kryminalnej serii. To miła wiadomość nie tylko dla fanów autorki, ale i dla tych, którzy wcześniej nie mieli styczności z cyklem Akta Mirka Filera - oto nadarzyła się dobra okazja, żeby poznać wcześniejsze losy bohatera, który pojawia się we wszystkich częściach. Nie musicie zachowywać chronologii, ponieważ nowa książka to niezależne śledztwo, jednak zachęcam do poznania całości, ponieważ to taka przyjemna lektura kryminalno-obyczajowa, w sam raz na leniwe popołudnia.

O ile jestem fanką mocniejszych, drastycznych kryminałów, o tyle cykl Danki Braun bardzo lubię. To takie spokojnie lektury, które jednak zmuszają do główkowania i łączenia faktów, przez co nie mam mowy, żebym podczas czytania nudziła się chociaż przez moment. Mam też wrażenie, że z lektury na lekturę jest co raz ciekawiej (a może po prostu nie jestem obiektywna, bo lubię głównego bohatera?) a całość sprawdza się idealnie jako czasoumilacz po ciężkim dniu. Nie ma schematów, jest za to codzienne życie, w którym dochodzi do zbrodni przez co akcja wydaje się bardziej ciekawa i naturalna.

Co niesie ze sobą trzeci tom? Dużo, dużo atrakcji. Teraz wiem, że w towarzystwie Mirka Filera nudzić się nie można, ponieważ to oryginalna postać, która wytropi każdy detal i nie cofnie się przed odkryciem prawdy. prowadzi zatem czytelnika w różne zakamarki, czasami zbacza z toru, by szybko uświadomić nam, że wie co robi i nie można poddawać w wątpliwość jego konkretnej dedukcji. To mądrze przedstawiony męski bohater, który ma swoje za uszami a jednak mam ochotę odkrywać nie tylko zagadki u jego boku, ale też jego życiowe szczegóły do których tak broni dostępu. Jest pełnowymiarowy, wiarygodny i pomysłowy w swoich śledztwach, więc czas spędzony z nim nigdy nie jest stracony.

Sama akcja też jest ciekawa przede wszystkim dlatego, że łatwo można przełożyć ją na prawdziwe życie. Gdzieś w dworku pod Krakowem ofiarą mordercy pada żona zamożnego prawnika. Nikt nie wie dlaczego ona właśnie stała się celem, ale jedno jest pewne - tajemnic w śledztwie nie zabraknie. Początkowo podejrzenia padają na ogrodnika o kryminalnej przeszłości, ale im więcej faktów poznaje Filer tym więcej ma wątpliwości. Mąż zamordowanej wcale nie był taki wierny jak mówił, więc może to podstępna kochanka miała motyw? Ktoś zamordował kobietę z zimną krwią, ale podejrzanych zdecydowanie robi się za dużo.

"Ciemna strona Sary" to kolejne udane dzieło Danki Braun. Uwielbiam kryminały, ale powieści obyczajowe są mi równie bliskie, więc cieszę się, że autorka tak mądrze łączy oba te gatunki. W tej książce nie ma czasu na nudę, kiedy morderca wciąż wymyka się nam z rąk a kolejne tropy są wielkim zaskoczeniem. Dobra zabawa podczas czytania gwarantowana!

czwartek, 27 lutego 2020

Zapowiedź patronatu: "Miasteczko Rotherweird" Andrew Caldecott

"Miasteczko Rotherweird" Andrew Caldecott
PREMIERA: 30 marca 2020r.

Lubię obejmować patronatem nietypowe powieści a bez wątpienia pierwszy tom serii Andrew Caldecott'a do takich należy. To fantasy w połączeniu z horrorem, które zmusza do myślenia i zaskakuje na każdym kroku! :) Polecam ją więc każdemu kto lubi coś oryginalnego i bardzo pomysłowego. Mam nadzieję, że skusicie się w dniu premiery, która zaplanowana jest na 30 marca. Recenzja przedpremierowa już niedługo! 

To jedna z tych historii, które trudno odłożyć na później.

Opis wydawcy:

„Powieść kryminalna, historyczna i przygodowa w jednym, a do tego wyjątkowo zabawna w typowo brytyjski sposób… Uroczy Harry Potter dla dorosłych!”. – „Sunday Independent”

Rok 1558: Dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych jak na ich wiek zostaje wygnanych przez angielską królową do miasta Rotherweird. Niektórzy uważają je za wyjątkowe, inni za pomiot szatana. Jednak wszyscy zgodnie uznają, że trzeba je traktować z respektem i… obawą.
Czterysta pięćdziesiąt lat później miasto nadal żyje, odizolowane od reszty Anglii od czasów Elżbiety I, wciąż rządzone historycznym prawem, niezależne, ale zobowiązane do przestrzegania jednego dziwnego warunku: absolutnie nikomu nie wolno badać miasta i jego przeszłości.
I wtedy do miasta przybywa dwóch ciekawskich gości z zewnątrz: Jonah Oblong, który ma uczyć historii współczesnej w miejscowej szkole oraz złowrogi miliarder sir Veronal Slickstone, któremu udało się zdobyć pozwolenie na odnowienie zrujnowanego miejskiego pałacu. Chociaż kierowani całkowicie różnymi motywami, Slickstone i Oblong starają się połączyć przeszłość z teraźniejszością, aż w końcu razem ze swoimi sojusznikami zaczynają wyścig z czasem – oraz ze sobą nawzajem. Konsekwencje będą śmiertelne i zapowiadają apokalipsę…

Witamy w miasteczku Rotherweird!

"Kronika złamanych serc" Adi Alsaid

"Kronika złamanych serc" Adi Alsaid, Tyt. oryg. Brief Chronicle of Another Stupid Heartbreak, Wyd. Feeria, Str. 384

Kiedy takie spojrzenie widzisz u jednego osiemnastolatka, zaczynasz go żałować. 

Prawdziwe życie niesie ze sobą równie dużo trosk co chwil szczęścia. Jak zatem to pogodzić i nie zwariować od nadmiaru emocji?

Pamiętacie Adi Alsaid? Tak, to ten autor od "Nigdy, trochę, do szaleństwa!", czyli lekkiej powieści młodzieżowej, w której losy bohaterów przypominały historie wielu młodych ludzi. Prosta, lekka, nieskomplikowana a jednak wciągająca zapewniła mi kilka godzin przyjemnej atrakcji, więc od razu zdecydowałam się na nową książkę autora, która okazała się równie wciągająca.

Fabuła jest ciekawa, ponieważ dotyczy problemów miłosnych, które spotykamy na całym świecie. Kto z nas nie stanął w obliczu wielkiego rozstania i jeszcze większej, pierwszej miłości? Wtedy wydaje się, że emocje, które nam towarzyszą są zbyt silne i intensywne a wszystko dookoła traci blask. Tak było w przypadku bohaterów najnowszej książki Alsaid'a, Leo i Lu, którzy rozstali się tuż przed wyjazdem na studia. To on zdecydował o tym i nie chciał słuchać argumentów Lu. Dziewczyna więc przepełniona smutkiem i rezygnacją straciła zapał do pisania a przecież to było jej marzenie i potencjalna kariera ku pracy dziennikarskiej. Jak zatem otrząsnąć się po stracie wielkiej miłości i ruszyć do przodu?

Podobało mi się podjęcie przez autora wątku dziewczyny, która wchodząc w nowy etap w życiu zamyka za sobą wszystko to co było. Nie ma zatem starego chłopaka, nie ma przeszłych problemów a jest tu i teraz czyli problemy Lu z weną twórczą oraz kroki ku New York University. Jeśli dziewczyna się nie pozbiera straci szansę na stypendium, więc pod wpływem impulsu i podsłuchanej kłótni dwójki osób aktualnie zrywających ze sobą przed rozpoczęciem studiów wpada na pomysł. Przecież ta historia wydaje się bardzo podobna do tego co sama przeżyła! Inspiruje się więc tym co niesie ze sobą życie oraz krok ku dorosłości i poważnym zmianom pokazując młodym czytelnikom, że nie są sami ze swoimi problemami.

Jedyne do czego mam zastrzeżenia to niekoniecznie umiejętne żonglowanie przez autora emocjami. Jego książka jest ciekawa i miło się ją czyta, ale to wszystko - nie czułam głębszych uniesień, nie biło mi mocniej serce, gdy Lu stawała w obliczu potencjalnie nowej miłości. Polubiłam główną bohaterkę, ponieważ była szczera i łatwo mogłam ją sobie wyobrazić w realnym świecie, ale zabrakło mi jakiejś głębi, która wyróżniłaby ją na tle innych bohaterek. Czasami brakowało mi w tym wszystkim uczuć, przez co historia była dla mnie kolejną młodzieżówką, jedną z wielu o podobnej tematyce a jednak nie wyróżniającej się niczym szczególnym.

"Kronika złamanych serc" to miła propozycja na leniwe popołudnie. Na pewno młodszy czytelnik lepiej odnajdzie się w fabule niż ten kto szuka bardziej skomplikowanej treści. Miłość, problemy wieku dorastania, popełniane błędy i nowe znajomości - to wszystko znane jest nastolatkom, którym losy Lu pewni okażą się bliższe niż mnie. Nie żałuję jednak, że sięgnęłam po powieść autora, wypełniła mój czas, dobrze się przy niej bawiłam i pewnie jeśli jeszcze coś kiedyś napiszę - zdecyduję się przeczytać. Wiem jednocześnie, że do powyższej historii już nie powrócę i dalej będę szukała czegoś co bardziej mnie do siebie przekona.

środa, 26 lutego 2020

"Pakt z diabłem" Meghan March

"Pakt z diabłem" Meghan March, Tyt. oryg. Deal with the Devil, Wyd. Editio, Str. 240

"Jasna cholera. Wiedziałem, że będę miał z nią problemy."

Stanęli naprzeciw siebie i każde z nich było przekonane, że wygra. Niestety tylko jedna osoba mogła wyjść z tego cało.

Megan March przekonała mnie do swojej twórczości swoją pierwszą trylogią. Okazało się, że można napisać powieść erotyczną, którą czyta się dobrze, bohaterów da się lubić, sceny dla dorosłych wcale nie muszą być przesadnie wymyślne a fabuła przeciągana. Krótko, zwięźle i na temat - wydaje mi się, że to właśnie jest znakiem rozpoznawczym tej autorki. Dziś powraca z nową serią, której pierwszy tom już wybija się poza to co March przedstawiła nam wcześniej.

Jeśli lubicie silnych bohaterów, których coś przyciąga do siebie jak magnes a żadne z nich nie chce temu ulec wdając się w słowne przepychanki - oto lektura dla Was. Gdy szukam czegoś lekkiego, niezobowiązującego a jednak wciągającego sięgam właśnie po tego typu historie: niby erotyki, niby romanse a jednak kompletny misz-masz gatunkowy, który w tym przypadku okazał się mieszanką wybuchową i wciągnął mnie na całego! Nie jest to lektura z przesłaniem, nie powie nam jak żyć ani co robić, by było lepiej tylko umila czas, rozśmiesza i trzyma w napięciu, gdy nie wiemy jak skończy się kolejne starcie dwójki silnych charakterów.

Miliarder Jericho Forge nie przegrywa. Nie a szan, by taka sytuacja w ogóle miała miejsce. Olśniewająca India Baptiste, zwana Królową Midas, również zawsze ceni sobie wygraną. Jak potoczą się zatem ich losy, gdy staną na przeciw siebie? India przegrywa jednak zakład z Forge'm i traci wszystko na czym jej zależało. W tym samą siebie. Jericho natomiast ogromnie się ucieszył, że w końcu zdobył nad nią władzę.

Jest uśmiech, gdy czytamy przepychanki między bohaterami. Dialogów jest więcej niż opisów, które March mądrze eliminuje i spycha do minimum, więc można delektować się płynną i szybko poruszającą się do przodu fabułą. Jest też sporo emocji, ponieważ główni bohaterowie mają swoje silne temperamenty, obydwoje zostali wykreowani jako silne jednostki z charyzmą, które nie pozwolą się złamać, więc naprawdę robi się gorąco, gdy walczą z tym co czują. On jest arogancki i pewny siebie, ona dumna i waleczna, więc siła i upór dogrywają tu główną rolę a zaraz po nich przyciąganie, które z każdą kolejną stroną wydaje się co raz większe. Czy ulegną? Czy zrozumieją, że są sobie pisani? O tym musicie przekonać się sami.

Ciekawa kreacja bohaterów, krótka i treściwa fabuła oraz przyjemny obraz zderzenia dwóch silnych postaci to lektura w sam raz dla kobiet. "Pakt z diabłem" to obietnica kolejnej dobrej trylogii od Meghan March. To taka historia na wieczór, do poczytania po ciężkim dniu i dla czystej przyjemności - niezawodna jako relaks. Nie oczekujcie zatem po niej ambitnego przesłania tylko po prostu romantyczną przygodę, która wciąga.

wtorek, 25 lutego 2020

"Dziedziczka jeziora" Maria Dahvana Headley

"Dziedziczka jeziora" Maria Dahvana Headley, Tyt. oryg. The Mere Wife, Wyd. Galeria Książki, Str. 352

W scenerii amerykańskiego miasteczka dwie matki – gospodyni domowa i zaprawiona w bojach weteranka – starają się chronić tych, których kochają.

Dwie światy, dwie historie, dwa odrębne cele. Nikt nie spodziewa się, że już niebawem los dwóch kobiet połączy się ze sobą we wspólną choć niechcianą całość.

Maria Dahvana Headley była dla mnie zagadką aż do przeczytania "Magonii", dziwnej i jednocześnie bardzo interesującej powieści fantasty. Specyficzny styl, nietypowe podejście do fabuły, stworzenie oryginalnych bohaterów - to wszystko przekonało mnie do jej pisania właśnie przez ucieczkę od schematów. Gdy pojawiła się zapowiedź jej nowego dzieła, wiedziałam że nie będę mogła przejść obok niego obojętnie i sumiennie przygotowałam się do lektury "Dziedziczki jeziora". W jaki sposób? O tym poniżej.

Nowa książka Headley opiera się na historii Beowulfa przełożonej na współczesne czasy. Jako, że nigdy wcześniej nie zagłębiałam się w tą opowieść przed czytaniem najpierw zapoznałam się z treścią legendy. Sądzę, że to niezbędne do tego, by w pełni cieszyć się tą bardzo nietypową książką. W dodatku nieźle musiałam się skupić, żeby połączyć wszystkie fakty i na początku czytanie szło mi powoli (choć nie opornie!) a wyszukiwanie elementów fantastycznych we współczesnych realiach było jak zabawa w chowanego. Potrzeba chwili, by odnaleźć się w lekturze, ale ze strony na stronę wszystko się rozjaśnia a przyjemność jest tym większa im większą świadomość mamy losów i znaczeń w danym motywie poszczególnych postaci.

Akcja jest dynamiczna, zwrotów w fabule jest więcej niż podejrzewałam a sama historia zmusza do myślenia. Nie spodziewałam się, że będę bawiła się aż tak dobrze podczas lektury a jednak trudno było mi się oderwać od historii bogatego, nietuzinkowego miasteczka Herot Hall, w którym żyła Willi, żona dziedzica miasteczka wraz z synem i mężem. Jednak nie tylko ona pojawiła się w centrum uwagi, ponieważ mimo usilnych starań Rogera Herota, by odgraniczyć miasteczko przed światem zewnętrznym, na pierwszym planie pojawiła się również weteranka wojenna Dana i jej syn Gren, którego nigdy nie chciała. Po prostu się pojawił. Jednak gdy Gren ucieka wraz z synem Willi Dany'm, obie kobiety muszą zawiązać sojusz by odnaleźć się tej niecodziennej dla nich sytuacji.

Fabuła wydaje się zagmatwana, prawda? Tak jest w rzeczywistości, jednak całość nabiera konkretnych kształtów wraz z kontynuowaniem czytania a im więcej stron za nami tym szybciej zdajemy sobie sprawę, że nie chcemy by ta powieść jeszcze się kończyła. To pełnokrwista, mądrze napisana, pomysłowa, wciągająca na całego powieść w której gołym oka można dostrzec całą masę różnorodnych wartości w tym zatarcie granic między głównymi bohaterkami czy ich synami - nie można było połączyć bardziej  kontrastowych postaci a jednak udało się to perfekcyjnie. Smaku dodają rozdziały z różnych perspektyw wprowadzając wiele skrajnych emocji: od matczynych trosk po wojenne realia.

Pisząc o "Dziedziczce jeziora" w jednym zdaniu mogę stwierdzić tylko jedno: rewelacja! Mądra, rzetelna, cudownie napisana fantastyka na bazie silnie zakorzenionej legendy o potworze i jego matce przełożona w racjonalny sposób na współczesne czasy. Jestem zachwycona i mam nadzieję, że i Wy podzielicie moją opinię - ta książka ma wielki potencjał, w pełni wykorzystany, który koniecznie sami musicie odkryć.

poniedziałek, 24 lutego 2020

"Życie po tobie" Klaudia Bianek

"Życie po tobie" Klaudia Bianek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 349

Czy można kochać więcej niż raz?

Trudne doświadczenia, niepewny krok w przyszłość i wciąż bolesne emocje. Czy można zacząć od nowa po tragedii, która nas spotkała?

Klaudia Bianek bardzo szybko podbiła rynek literacki swoimi powieściami, ale to tylko zasługuje na słowa pochwały, że polska młoda autorka tak dobrze wpasowała się w gusta czytelników. Nic w tym dziwnego, ponieważ miałam przyjemność poznać wszystkie jej książki i potwierdzam, że są naprawdę dobre - dużo w nich emocji, życiowych problemów i ciekawie wykreowanych bohaterów. Wcześniej pisała jednak w nurcie New Adult a "Życie po tobie" to jej pierwsza powieść bardziej obyczajowa, ale przyznaję, że dla mnie najlepsza jak do tej pory.

Plusem twórczości tej autorki jest lekkie pióro. Dialogi są mądre i dojrzałe, nie ma zbędnych zapychaczy w postaci niewiele znaczących opisów a cała historia od początku do końca wydaje się spójna i każdy szczegół ma znaczenie. Najnowsza książka autorki jest jednocześnie bardzo życiowa przez co niesie ze sobą spory nakład emocji, ale to też przekłada się na korzyść tej opowieści, ponieważ ani problemy głównej bohaterki ani tym samym jej kreacja nie wypadają płasko czy papierowo żyjąc na naszych oczach.

Fabuła skupia się na dramacie Elizy, kobiety która musiała zmierzyć się ze stratą ukochanego męża. Żal spada na nią w postaci ciężkich emocji, ale ona wie, że nie może im tak łatwo ulec. W końcu ma dla kogo żyć a jej dzieci nie mogą widzieć matki w takim stanie. Dlatego Eliza decyduje się na krok do przodu, zabiera swoją rodzinę na wieś i tam szuka ukojenia. Nie spodziewa się jednak, że przyjdzie ono aż tak szybko. Nowe twarze, spokój oraz przyjaźnie pozwolą jej przeinterpretować swoje życie.

To nie jest tak, że żal po stracie męża jest dla Elizy świeży. Artur odszedł trzy lata temu, ale możemy się jedynie domyślać, że dla głównej bohaterki ten ból nie ma końca. W dodatku Klaudia Bianek bardzo trafnie oddała całą sylwetkę Elizy z jej problemami oraz rozterkami, każda emocja tej kobiety jest świadoma a jej dzieci - Jaś oraz Emilka są przeuroczy. To oni są motorem napędzającym mamę do działania i przez nich w dużej mierze dzieje się to wszystko: przeprowadzka, poznanie Filipa, nowe plany i zauroczenia. Wszystko zatem wygląda tak jak w prawdziwym życiu, gdy nigdy nie wiemy co czeka na nas za rogiem.

"Życie po tobie" niesie ze sobą wiele wzruszeń. To prosta lektura chociaż emocje w niej zawarte na pewno nie są łatwe. Opowiada o kobiecie, która staje na nogi po wielkiej tragedii i wydaje się być dla czytelnika bardzo dobrym wzorem do naśladowania. Przyjemnie było śledzić historię Elizy i natknąć się po drodze na kilka wartościowych prawd. Jak dla mnie to najlepsza książka tej autorki, chociaż liczę że jeszcze nie jeden raz mnie zaskoczy.

niedziela, 23 lutego 2020

"Tam gdzie diabeł mówi dobranoc" Weronika Tomala

"Tam gdzie diabeł mówi dobranoc" Weronika Tomala, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 312

 Szpilki i wodzianka w krainie kopalń.

Nowe doświadczenia, przewartościowane życie oraz przyjaciele, których nikt nie spodziewał się spotkać na swojej drodze. Oto przewrotny los, który zawsze wie co dla nas najlepsze.

Lubię obserwować młode talenty. Nie mam doświadczenia w pisaniu powieści, znacznie lepiej jest mi czytać niż pisać, dlatego podziwiam debiutantów, którzy tak szybko pną się po szczeblach pisarskiej kariery. Weronika Tomala należy właśnie do takich autorów - zaledwie dwa lata temu zadebiutowała powieścią "Płynąć ku przeznaczeniu" a już dziś trzymam w rękach jej trzecią powieść. I przyznaję, że jest ona naprawdę dobra, ponieważ wciąga, zaskakuje i przywołuje na usta szczery uśmiech w odpowiednich momentach.

Przyglądając się początkowo fabule przyznam, że czułam się niepewnie. Kobieta sukcesu spotyka na swojej drodze górnika i to wywraca jej świat do góry nogami? Trochę to naciągane. Górnik owszem, wydawał się kuszący, ale Daria nie od razu wzbudziła moją sympatię. Reprezentowała sobą wszystkie te cechy, których bardzo nie lubię - arogancję, egoizm, dążenie do celu po trupach. Otrzymała od życia wszystko o czym marzy przeciętny człowiek a jednak wydawało się, że wcale tego nie docenia. Teraz z perspektywy czasu wiem, że to był specjalny zabieg w kreacji tej bohaterki, która wraz z rozwojem fabuły ewoluuje i zmienia się na naszych oczach co uznaję za spory atut.

Daria wyjeżdża na Śląsk, gdzie wysyła ją szef. To tam ma spędzić pełne pół roku i czuwać nad powierzonym jej zadaniem. Jednak już pierwszego dnia napotyka problemy. Hotel to nic innego jak domek starszej pani a cała okolica wydaje się nie mieć nic wspólnego z wielkim miastem. Bohaterce przyjdzie więc zmierzyć się z życiem na wsi i szybko dostrzec wszystkie uroki z tym związane. Co prawda detali jest mało, ale wystarczyło, żebym i ja doceniła urok tego miejsca. Jednak co tam Śląsk i kopalnie skoro to Artur, tamtejszy górnik wychodzi na pierwszy plan! To dopiero bohater - zadziorny, pewny swego i bardzo seksowny. Przyznaję, że kreacja tego bohatera wypadła Weronice na medal.

Lektura jest prosta, nie ma w niej szczególnych zwrotów akcji, ale ciągle coś się dzieje i nie ma miejsce na nudę. Strony praktycznie przerzucają się same a dialogi w których Daria i Artur wciąż walczą ze sobą poprzez sarkazm przywołują szczery uśmiech. Ta dwójka na początku naprawdę nie pała do siebie miłością, ale właśnie to dodaje lekturze uroku, bo jak wiadomo wszystkie relacje najlepiej budować właśnie od nienawiści.... Wtedy tych emocji jest najwięcej co potwierdza powieść autorki, ponieważ faktycznie mnóstwo było wrażeń podczas czytania. Plusem jest wiarygodna kreacja bohaterów, ich relacja i podejście, gdy pokazują, że łatwo ocenić kogoś przez pierwsze wrażenie i przyjęte stereotypy. W tym wszystkim pojawia się nawiązanie do pędu życia, do oddania pracy przy jednoczesnym zatraceniu własnych potrzeb, gdzie autorka podpowiada nam, że nic się nie stanie jeśli na moment zatrzymamy się, by wziąć głęboki oddech.

Jestem bardzo zadowolona z lektury "Tam gdzie diabeł mówił dobranoc". To historia w sam raz na wieczór, kiedy nic nam już nie przeszkadza a pod ręką mamy gorącą herbatę. Jest w niej urok dnia codziennego, jest miłość oraz humor, czyli wszystko to co potrzebuje dobra książka. I oczywiście przebojowi bohaterowie w towarzystwie których nie sposób się nudzić! Romantykom oraz fanom dobrych powieści obyczajowych polecam sięgnąć nie tylko po tą, ale i pozostałe książki Weroniki Tomali.

sobota, 22 lutego 2020

"Zostań" Sarina Bowen, Elle Kennedy

"Zostań" Sarina Bowen, Elle Kennedy, Tyt. oryg. Stay, Wyd. Niezwykłe, Str. 301

Czy można zakochać się w kimś, kogo nigdy się nie spotkało?

Życie lubi płatać figle, szczególnie gdy w grę wchodzą uczucia. Czy zatem główna bohaterka odnajdzie szczęście mimo licznych niepowodzeń?

Sarina Bowen i Elle Kennedy powracają a ja bardzo się z tego cieszę! Pierwsza książka tego duetu w połowie była dla mnie niewiadomą, ale okazało się, że Bowen dorównała Kennedy i obie panie stworzyły naprawdę przyjemną historię romantyczną, choć opartą na znanych schematach. Dobrze jednak wiemy, że nawet stary motyw może być pomysłowy i zaskakujący, gdy trafi w odpowiednie ręce a w tym przypadku tak właśnie się stało. "Zostań", czyli drugi tom w serii Hokeiści potwierdza dobre połączenie tego autorskiego duetu.

Chociaż fabuła opiera się na losach innej pary głównych bohaterów, odsyłam Was do pierwszej części. Obie książki czyta się wspaniale, utrzymane są na dokładnie tym samym poziomie a bohaterów jest w nich sporo - szczególnie tych drugoplanowych, więc pojawiają się też konkretne fakty na temat ich życia, które właśnie w drugim tomie będą mieć szczególne znaczenie. Wszystko łączy się tu idealnie, autorki pomysłowo wykorzystały cały zamysł serii, żeby w jakimś stopniu zbudować kompletną całość i nawet drugi tom otrzymał więcej stron co cieszy mnie podwójnie.

Ta część wydała mi się bardziej dojrzała, więcej w niej życiowych dramatów i trudnych doświadczeń. Hailey oraz Matt stanęli w bardzo podobnej sytuacji - obydwoje po rozwodzie nie potrafili pogodzić się z nową sytuacją. On w dodatku musiał żyć z poczuciem zawodu czując, że hokei odebrał mu rodzinę oraz dobrą relację z dziećmi. Ona natomiast prowadząc firmę nie czuła się w pełni spełniona. Pod wpływem impulsu oraz zauroczenia podejmuje internetowy flirt z klientem i tak rozpoczyna się przygoda, której nikt się nie spodziewał.

Sympatyczni bohaterowie, z ludzkimi problemami i wiarygodnymi kreacjami. Z przyjemnością poznawałam losy Hailey i Matta, kibicowałam im ile sił oraz przeżywałam na własnej skórze to samo co oni. Zaangażowałam się dość mocno w tą bądź co bądź prostą lekturę, ale to za sprawą wielu emocji, którymi obie autorki żonglują wedle uznania. W tym wszystkim pojawiły się małe, zrozumiałe ludzkie rozterki odnośnie rodziny, sportu jako pasji czy życiowych wyborów, więc całość wypada naprawdę przekonująco. Jesteż humor, charakterystyczny dla Kennedy, nie tak widoczny jak w pierwszym tomie, ale pojawiający się w odpowiednim momencie, by przegonić troski.

"Zostań" to piękna historia, prosta i niekoniecznie skomplikowana a jednak chwytająca za serce. Przyjemnie było zatracić się w historii Mata i Hailey oraz przekonać się, że miłość zawsze znajdzie odpowiednią drogę. Sarina Bowen i Elle Kennedy to jeden z moich ulubionych duetów i mam nadzieję, że obie panie nie każą długo czekać na coś nowego spod ich pióra. Tymczasem bardzo Wam polecam serię Hokeiści - na wieczór, po ciężkim dniu oraz na poprawę humoru.

piątek, 21 lutego 2020

"Światło w środku nocy" Jojo Moyes

"Światło w środku nocy" Jojo Moyes, Tyt. oryg. The Giver of Stars, Wyd. Między Słowami, Str. 544

"Poszukiwanie wiedzy to poszerzanie swojego wszechświata."

Nastrojowa, nostalgiczna, życiowa historia, która trzyma przy sobie do ostatniej strony, czyli nowa powieść od Jojo Moyes.

W gronie autorów po których książki sięgam w ciemno i wiem, że mnie nie zawiodą Moyes jest na bardzo wysokiej pozycji. Moim faworytem jest "Razem będzie lepiej", ale tak naprawdę każda z książek tej autorki am w sobie to coś, iskierkę która zapala w czytelniku wewnętrzne emocje i trudno oderwać się od lektury. Nawet po odłożeniu "Światło w środku nocy", czyli najnowszego działa Moyes wciąż wracałam myślami do fabuły, zastanawiałam się co będzie dalej, jak potoczą się losu bohaterów i analizowałam możliwe opcje angażując się na całego w tą historię.

Kobieca, waleczna, silna fabuła początkowo przypomina zwykłą powieść obyczajową, ale im dłużej przebywamy w gronie bohaterek tym więcej dostrzegamy ukrytych znaczeń. Warto więc czytać między wierszami jeśli lubicie doszukiwać się podwójnego dna i jeśli tylko pozwolą Wam na to główne wątki wyciągnięte na pierwszy plan. Autorka pisze o wartości rodziny, przyjaźni, miłości (oczywiście, piękny wątek romantyczny subtelnie zarysowuje się w tle) o waleczności w czasach, gdy najbardziej potrzeba było odwagi. Nie przerysowuje wydarzeń, nie nadaje im pompatyczności a w prosty sposób buduje kolejne wydarzenia na podstawie których poznajemy życie kobiet w 1937 roku, gdzie toczy się akcja.

W kameralnym gronie małego miasteczka położonego u podnóża Appalachów rozpoczyna swoje życie Alice, młoda Angielka, która zdecydowała się wyjść za Amerykanina już po kilku tygodniach znajomości. Niestety nie tak wyobrażała sobie życie u boku ukochanego, nie tak chciała by wyglądał jej świat. Tutaj każdy wie wszystko o wszystkim a obok ustalonych praw są jeszcze te wewnętrzne, niepisane, których również trzeba przestrzegać. Tylko, że to nie czas by załamywać ręce i rozpaczać nad swoim losem. Alice dołącza do konnej biblioteki wraz z dwójką innych kobiet i wbrew zdaniu społeczności rozpoczyna nową pracę.

Nie do pomyślenia, by to kobieta zajęła się pracą. W dodatku dosiadała konia i jechała przez świat. Autorka w subtelnym manifeście kobiecości pokazuje siłę głównych bohaterek bardzo trafnie oddając ich różnorodne charaktery. Spycha mężczyzn na drugi plan, pokazuje ich ówczesną krótkowzroczność i do tego podpina liczne poboczne, równie wartościowe wątki. Dzięki temu otrzymujemy spójną całość, wielowymiarową powieść, której zaułki odkrywa się z rosnącą ciekawością. W gronie trudnych i bolesnych tematów pojawiła się także szansa na lepsze jutro, nadzieja i miłość, czyli wszystko to na czym zbudowany jest świat niezależnie od czasów w jakich żyjemy. Łatwo więc można mówić o licznych zaletach tej książki, ale jeszcze lepiej zdecydować się na lekturę samemu.

Powieści Jojo Moyes nigdy nie są takie same. Pisane są od serca, co widać jak na dłoni, ale gdy jedne wciągają na całego inne są troszkę słabsze jak "Kolor pawich piór" (choć wciąż dobre!). W pełni świadomie mogę jednak napisać, że "Światło w środku nocy" to jedna z najlepszych powieści jakie wyszły spod pióra tej autorki, piękna, urzekająca, wspaniale wykreowana historia, która wzrusza i chwyta za serce. Jestem nią zachwycona a mnogość mądrze i wiarygodnie poprowadzonych wątków sprawia, że ta książka jest idealną propozycją dla każdego, ponieważ nie tylko w piękny sposób mówi o człowieczeństwie, ale i zmusza do myślenia. Wśród wszystkich nowości - lektura obowiązkowa!

czwartek, 20 lutego 2020

"Dobre żony" Louisa May Alcott

"Dobre żony" Louisa May Alcott, Tyt. oryg. Good wives, Wyd. MG, Str. 600

"W każdym lecie są gromy i burze,
W każdym życiu są godziny złe;
Ale słońce nadchodzi po chmurze,
Ale uśmiech zastępuje łzę." 

Klasyka literatury w pięknym wydaniu zawsze cieszy i duszę, i oko. Czego zatem można było się spodziewać po "Dobrych żonach" jeśli nie dobrej zabawy?

"Małe kobietki" doczekały się kontynuacji co ogromnie mnie cieszy. Wcześniej pojawiały się jakieś pomniejsze wydania losów sióstr, ale nigdy w tak pięknym stylu i czarującej szacie graficznej. Wzbogacona a ilustracje powieść Louisy May Alcott ponownie zabiera nas w podróż ku miłosnym rozterkom i prawdziwemu życiu.

Pierwsza część serii to moja ulubiona lektura od dawien dawna. To historia utrzymana w stylu obyczajowym, ale tyle w niej miłości i energii, że pod romans można podpiąć ją równie łatwo. Cieszę się zatem, że mogłam dowiedzieć się dzięki nowemu wydaniu co działo się dalej z moimi ulubionymi bohaterkami, jak sobie poradziły oraz jakie tragedie stanęły na ich drogach. Meg, Jo, Amy oraz Beth po kilku latach wydają się bardziej dojrzalsze i poważniejsze, chociaż wciąż były momenty w lekturze, kiedy ich dziewczęce, młodzieńcze temperamenty ponownie dawały o sobie znać.

Jeśli nie jesteście wielkimi zwolennikami klasyki literatury, najlepiej zacząć swoją przygodę właśnie od książek Louisy May Alcott. To piękna historia, wielowątkowa a jednak napisana przystępnym językiem, prosta i życiowa, więc na pewno pokaże Wam wszystkie uroki klasycznych książek. Kontynuacja dorównuje "Małym kobietkom" chociaż jest w niej trochę mniej energii, mniej tego dziecięcego uroku, ponieważ siostry March dorosły, wyszły za mąż, wyjechały i chociaż autorka w piękny sposób pokazała, że zawsze mogły na siebie liczyć, to ich drogi rozeszły się przez życiowe wybory i po kolei możemy poznać jak dana z sióstr poprowadziła swoje przeznaczenie.

Fabuła pełna jest wyborów, działań i zaskakujących wydarzeń,więc na pewno nie można powiedzieć, że nic się tu nie dzieje. Wręcz odniosłam wrażenie, że kontynuacja niesie ze sobą więcej niż poprzedniczka. Jednak nie ma już w niej tylu mądrości co w "Małych kobietkach", nie ma tego przekonania, że losy wybranej bohaterki równie dobrze mogłyby być naszymi. Wciąż pojawia się natomiast dużo emocji związanych z każdą z sióstr, ponieważ ich charaktery są tak różne, że każdą lubi się za coś innego a i to pozwala im budować odrębne historie, które nakładają się na siebie w fabule.

To piękna powieść, mądra i dojrzała. Nostalgiczna, jeśli przypomnę sobie ile razy czytałam "Małe kobietki" i przeżywałam losy bohaterek. Uwielbiam siostry March oraz ich przygody, dlatego bardzo się cieszę, że mogłam dowiedzieć się w jaki sposób ułożyło się ich życie. Nie obeszło się i tym razem bez momentów, w których pojawiły się łzy, ale co się wydarzyło i dlaczego musicie dowiedzieć się sami. Polecam ogromnie, nie tylko jako klasykę literatury, ale przede wszystkim jako piękną powieść o życiu i mądrych kobietach.

środa, 19 lutego 2020

"Małe kobietki" Louisa May Alcott

"Małe kobietki" Louisa May Alcott, Tyt. oryg. Little Women, Wyd. MG, Str. 350
Ustalcie sobie stałe godziny pracy i zabawy, sprawcie by każdy dzień był zarazem użyteczny i przyjemny i udowodnijcie, że rozumiecie wartość czasu poprzez dobre wykorzystanie go. A wtedy młodość będzie cudowna, starość przyniesie niewiele żalu, a życie mimo biedy okaże się pięknym sukcesem. 

Wznowienie wspaniałej, klasycznej powieści Louisy May Alcott doczekało się pięknego, wzbogaconego o ilustrację wydania!

Poznajcie cztery panny March: Meg, Jo, Beth i Amy. Mieszkają w posiadłości Orchard Hous, która należy do ich rodziny od pokoleń. Niestety chociaż wszystko na to wskazuje, rodzina nie należy do najbogatszych, a patrząc prawdzie prosto w oczy - ich ostatnim członkiem rodziny jest niezmienna bieda. Walcząc z brakiem pieniędzy i tęsknotą za ojcem, który jako kapelan bierze udział w wojnie secesyjnej, dziewczyny nie poddają się rutynie i starają sobie urozmaicić wolny czas na wszystkie możliwe sposoby. Ich chęć życia i entuzjazm nie pozostają niezauważone. Czy uda im się zarazić żywiołowością innych?

Meg, Jo, Beth i Amy to bohaterki, o jakich chce się czytać zawsze i wszędzie. Chociaż połączone siostrzanymi więzami krwi skrajnie się od siebie różnią, nadając książce przyjemnego urozmaicenia. Autorka w bardzo ciekawy sposób zaznaczyła każdą postać z osobna i całkowicie się jej oddała, przywołując do swojej książki bohaterów przemyślanych i w żaden sposób nie przerysowanych. Nawet towarzyszący pannom March Laurie, samotny chłopiec z sąsiedniego domu miał w sobie jakiś urok. Lekki, ale dobitny styl autorki sprawił, że bohaterowie zajaśnieli typowym, charyzmatycznym blaskiem. Co rusz postacie wzbudzały we mnie śmiech, zainteresowanie, czy nawet złość, kiedy swoim uporem stawiały na swoim. Nie mogłam się oderwać od lektury, ciekawa tego, jakie przygody czekają rezolutne dziewczyny na następnych stronach.

Historia dziewcząt osadzona jest w latach sześćdziesiątych XIXw. A jak wiadomo był to czasy ciężkie dla każdego, szczególnie dla samotnej kobiety, nie tylko tęskniącej za oddanym wojnie mężem, ale i wychowującej czwórkę córek. Autorka starała się jak mogła by oddalić ciężar historii i przekazać czytelnikowi, że nawet w najtrudniejszych chwilach warto przywołać uśmiech, który czasami potrafi zdziałać cuda. Takie cuda właśnie zawarte są w lekturze Louisy May Alcott, pełnej swobodnego humoru. Dlatego historia sióstr staje się jeszcze piękniejsza. W obliczu tragedii jaka je spotkała potrafią w zupełnie zwyczajny sposób odnaleźć się w swoim świecie i oddać wymyślnym zabawom, które tak naprawdę wymagają jedynie zaangażowania wyobraźni i dużego nakładu pozytywnej, wbrew pozorom, energii. 

"Małe kobietki" to książka o wyszukanym stylu i przepełniona całą masą moralizatorskich wyznań. Jest w tej lekturze coś magnetycznego, co nie pozwala się od niej oderwać, a bohaterki wywołują lawinę sprzecznych emocji. Przez cały czas czytania nie mogłam pozbyć się wrażenia, że powinnam oddać się lekturze w zimowy, weekendowy wieczór, ponieważ ta książka jest niezwykle klimatyczna. Miłośnicy klasyki i książek zabarwionych czymś więcej niż tylko przyjemną historią będą zachwyceni. Ja byłam i ciągle jestem - gorąco polecam.

wtorek, 18 lutego 2020

"Zabić drozda" Harper Lee (wersja komiksowa)

"Zabić drozda" Harper Lee, Tyt. oryg. To Kill a Mockingbird, Wyd. Jaguar, Str. 288

Kultowa, należąca już do kanonu klasyki powieść Harper Lee zyskuje drugą młodość.

Zawsze to miło, gdy klasyka literatury dostaje nowe wcielenie, ponieważ trafia do czytelników, przypomina o sobie i pozwala, by świat dowiedział się o niej na nowo. 

Książka "Zabić drozda" zawsze była na liście lektur, które koniecznie muszę przeczytać, ale jakimś trafem nigdy się na nią nie zdecydowałam. Były ciekawsze książki, inne priorytety i tak ważna, ponadczasowa lektura uciekała mi sprzed nosa. Nowe wydanie było więc najlepszym powodem by nadrobić zaległości i teraz, świeżo po lekturze wiem, że koniecznie muszę powrócić do fabularnej wersji.

Nie jestem fanką komiksów, nigdy nie za dobrze mi szło ich czytanie, ale na komiksową wersję książki Harper Lee po prostu musiałam się zdobyć. Kto by pomyślał, że kiedyś powstanie taka interpretacja! Dodam, że zaakceptowana przez spadkobierców autorki. Z ogromną ciekawością zabrałam się za lekturę i z zaskoczeniem zauważyłam, że nawet nieźle idzie mi czytanie a już po kilku słowach po prostu przepadłam. To oczywiście w największej mierze zasługa fabuły, która jest niesłychanie przejmująca, ale i ilustracje w wykonaniu Freda Fordhama zasługują na duże słowa uznania.


Nie będę rozwodzić się na temat fabuły, ponieważ pewnie każdy z Was mniej więcej wie na czym ona się opiera. Rzecz rozchodzi się o akceptację, równouprawnienie w czasach, kiedy każdy uważał się za pana swojego życia, o ludzki egoizm, brak zrozumienia, konflikty klasowe i rasowe. Tak poznajemy miasteczko Maycomb w Alabamie, małą dziewczynkę oraz jej brata, nianię i ojca, którzy muszą mierzyć się z podobnymi problemami na co dzień. A wszystko to żyje na kartach tego komiksu, bohaterowie wydają się być w pełni wiarygodni i nie ograniczeni komiksową kreską. Podczas lektury wyobraźnia działa na pełnych obrotach a emocje związane z trudną tematyką wielokrotnie sprawiały, że czułam się głęboko poruszona.

To co ujmuje najbardziej to prawda i szczerość płynące z tego komiksu. Mimo braku opisów, które zmieniły się w obrazki, mimo braku dialogów, które zmieniły się w krótkie zdania zamknięte w dymkach nad głowami bohaterów ta powieść w pełni żyje i oddaje swoją ponadczasową wartość. Wydaje się, że ta opowieść w każdym wydaniu jest taka sama: mądra, dojrzała, niezwykle emocjonalna. 

Odkryłam, że nie tylko książki fabularne mogą dostarczyć przyjemności z czytania. Oczywiście na pewno cofnę się do pierwowzoru "Zabić drozda", ale obecnie pozostaje pełna zachwytu nad wykonaniem Freda Fordhama. Cieszę się, że powstają takie inicjatywy, ponieważ klasyka literatury w takim wydaniu na pewno szybciej trafi do młodszych odbiorców a tej książki po prostu nie można nie znać. Szkoda, że zniknęła z listy lektur, ale może właśnie to zachęci Was do przeczytania? Wersja komiksowa wydana została przepięknie i sprawdzi się idealnie jako prezent, dla najbliższych czy też nas samych. Naprawdę gorąco, gorąco polecam!

poniedziałek, 17 lutego 2020

"Selekcjoner" Dorian Zawadzki

"Selekcjoner" Dorian Zawadzki, Wyd. Replika, Str. 400

"Wiedziała, że ma na imię Faith. I że musi podążać za swoim wewnętrznym głosem."

Dziwne zjawiska, nietypowi bohaterowie i trudna do przewidzenia akcja. Tak zapowiadała się debiutancka powieści Doriana Zawadzkiego.

Nie ukrywam, że bardzo zaciekawiła mnie fabuła. Po przeczytaniu opisu na okładce wiedziałam mniej niżbym chciała, a że kryminały i wszelakie nietypowe thriller bardzo lubię - zdecydowałam się zaryzykować. Miałam przed sobą obietnicę licznych zagadek, trudnych do zrozumienia zwrotów w fabule oraz pędzącej na złamanie akcji - tak przynajmniej głosiła zapowiedź. Czy miało to pokrycie w rzeczywistości? Właściwie to tak, bo chociaż książka jest debiutem autora i ma pomniejsze wady to generalnie jest lekturą, która wciąga.

Akcja rozpoczyna się od szoku, gdy na przedmieściach Londynu pojawia się naga kobieta. Faith nie ma pojęcia kim jest, ale wie jaką misje musi spełnić. W zaledwie czterdzieści osiem godzin musi spełnić swoje zadanie. Rozpoczyna się więc krwawa zemsta a ofiarami padają ci zaangażowani w gangsterski świat. Dlaczego oni? I kto wyznaczył Faith właśnie takie zadanie? Na scenę, ku wyjaśnieniu zagadki wkracza Nell Palicki, dość oryginalna postać policjantki, która zaprasza czytelnika w kryminalną podróż.

Nell to postać przy której warto się zatrzymać. Ciekawie wykreowana, mocna w swoich osądach, zaskakująca i nieprzewidywalna. Zasłynęła, gdy pojmała brutalnego Rzeźnika z Greenwich, ale teraz wydaje się, że stanęła w obliczu zupełnie nowego wyzwania. Nell ma charyzmę, lubi niebezpieczeństwo i nie boi się wyzwań a przez to, że jest w tym wszystkim szczera oraz wiarygodna - naprawdę ją polubiłam. Rzecz miała się inaczej z Faith, która mimo cech moich ulubionych osobowości w tego typu książkach - bezwzględności, brutalności, braku uczuć - jakoś do mnie nie przemówiła. Była płaska, mniej realna a jej działania papierowe, przez co mimo wciąż siejącej rozróby niekoniecznie się polubiłyśmy.

Sama fabuła jest wciągająca. Akcja płynnie porusza się do przodu, są zaskakujące zwroty, autor proponuje ciekawe rozwiązania (chociaż czasami za dużo tego na raz), jest kilka motywów - ogólnie na plus. Czyta się dobrze, szybko, strzelaniny, pościgi i starcia wciągną każdego fana sensacji a elementy kryminału dopełniają dzieła. Dorian Zawadzki buduje też interesujący, ciężki klimat dla swojej historii co na pewno potęguje mieszaninę sprzecznych emocji. Jedynie ten motyw nadprzyrodzony, który próbuje się wkraść do historii jakoś mi przeszkadza. Nie jest do końca wyjaśniony, więc możliwe że w kontynuacji będzie lepiej, ale na ten moment wolałabym bardziej przyziemną akcję. Szczególnie, że Londyn roku 1985 to świetne tło dla całej tej historii.

"Selekcjoner" to lektura, która na pewno sprawdzi się u tego czytelnika, który poszukuje mocnych wrażeń, brutalności, rozlewu krwi i sensacji. W debiutanckiej powieści autora akcja goni akcję a charakterni bohaterowie skupiają na sobie niemal całą uwagę. Nawet mimo wspomnianych wcześniej wad jestem bardzo ciekawa kontynuacji, więc nie mówię nie, czekam na premierę i aktualnie zachęcam do lektury tych, którzy czują się w gatunku. Miłośnikom romansów czy obyczajówek raczej odradzam.

niedziela, 16 lutego 2020

"Nieodpowiednia dziewczyna" J. Harrow

"Nieodpowiednia dziewczyna" J. Harrow, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 328

"Im wyżej mierzysz, tym boleśniejszy jest upadek. Nie pytaj o przeszłość i nie planuj przyszłości."

Przeznaczenie, podstępny los i przeszłość w kontrataku. Czy losy bohaterów faktycznie opierają się na aktualnej znajomości? A może wszystko miało miejsce już wcześniej?

Lubię odkrywać nowe, lubię też gdy od pierwszej zapowiedzi pojawia się potencjał związany z daną książką. J. Harrow, polska autorka kryjąca się pod pseudonimem, skusiła mnie obietnicą historii romantycznej a nawet współczesnego mezaliansu. Czy książka faktycznie okazała się tak dobra jak obiecywano? O tym poniżej.

Prosta fabuła opowiada tym razem odwróconą historię. To nie bohater a bohaterka otrzymuje piętno zbuntowanej dziewczyny, on natomiast ma być tym grzecznym, ułożonym chłopcem z dobrego domu. Daniel jest więc kompletnym przeciwieństwem Eve, pracownicy studia tatuażu, dziewczyny z problemami na koncie. Poznają się przez przypadek, gdy on i jego dziewczyna Alice decydują się na wspólny miłosny tatuaż. Gdy Daniel dostrzega Eve czuje, że coś o czym dawno zapomniał, budzi się w nim na nowo. Brzmi to wszystko ciekawie i jest tak w rezultacie, chociaż mimo odwrócenia ról fabuła jest dość schematyczna - jakaś tajemnica sprzed lat, wielkie uczucia które nie powinny mieć miejsca i problemy młodych dorosłych, czyli coś co dobrze znamy z gatunku New Adult.

Nie lubię, gdy polscy autorzy sięgają po zagraniczne imiona. Wiem, że akcja rozgrywa się w Anglii, że jest obcy kraj, ale równie dobrze historia mogłaby się rozegrać w Polsce i nic by na tym nie straciła. To jednak moja subiektywna ocena i nie będę tego zaliczać jako minus dla samej książki. Inaczej rzecz się ma z kreacją bohaterów, która niekoniecznie mnie do siebie przekonała. Daniel to grzeczny chłopiec, chociaż autorka próbowała z niego zrobić dorosłego mężczyznę, nie żaden bad boy a prosty i nieskomplikowany bohater. Nie polubiłam się z nim za bardzo, zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu zadziorna Eve ze swoją nieufnością do ludzi i wszelkich uczuć. Jej losy były mi bliższe, ale i tak mniej było tej chemii pomiędzy nami niżbym tego chciała.

Styl autorki jest lekki, prosty, nie ma w nim zawiłości co też przekłada się na fabułę z zaledwie kilkoma motywami. Podobało mi się odniesienie do trudnego życia, do realnych problemów i trudności z jakimi trzeba sobie w codziennym życiu radzić. Mniej podobała mi się sama nić romantyczna pomiędzy głównymi bohaterami, ale to już chyba zasługa braku wspomnianej wcześniej chemii. Emocji też nie było za wiele, tyle tylko co niezbędne, więc nie wczułam się za mocno w czytaną treść i chociaż współczułam Eve jej losów to za mało, by móc nazwać tą książkę wiarygodną.

"Nieodpowiednia dziewczyna" to lektura z potencjałem, który nie został w niej w pełni wykorzystany. Ma dobre strony, ale nie na tyle, by przekonać mnie do siebie. Gusta są jednak różne, każdy z nas szuka w historiach czegoś innego, więc nie skreślam i jednocześnie nie namawiam, ale pamiętajcie, że przekonać się o skali danej książki można tylko czytając ją samą. Jeśli macie ochotę poznać historię zbuntowanej dziewczyny i prostego chłopaka, śmiało - bardzo chętnie dowiem się co Wy sądzicie o ich losach. Ja jednak do lektury już nie wrócę, ale może zdecyduję się na inne książki J. Harrow jeśli się ukażą.

sobota, 15 lutego 2020

"Dobry chłopak" Sarina Bowen, Elle Kennedy

"Dobry chłopak" Sarina Bowen, Elle Kennedy, Tyt. oryg. Good Boy, Wyd. Niezwykłe, Str. 294

Niesamowita Elle Kennedy w duecie z Sariną Bowen w pierwszym tomie serii o zawodowych hokeistach!

Kiedy masz na głowie skomplikowane zadanie nie myślisz o seksownym mężczyźnie, który zrobi wszystko by cię zdobyć. Prawda?

Książki Elle Kennedy znam bardzo dobrze. To autorka, która specjalizuje się w słodko-gorzkim, zmysłowym, romantycznym i pełnym poczucia humoru New Adult. Uwielbiam jej powieści i z przyjemnością czytam wszystko co się pojawia. Jednak Sarina Bowen do tej pory była mi kompletnie nieznana i nie miałam pojęcia jak wypadnie akurat to połączenie, ale muszę przyznać, że pierwszy tom serii Hokeiści wciąga na całego!

Fabuła okazała się dokładnie taka jaką lubię - przebojowa, bardzo romantyczna, mocno życiowa i zabawna w odpowiednich momentach. Już od pierwszych scen, gdy poznałam główną bohaterkę, wiedziałam, że odnajdę się w historii, ale to nie jedyna zaleta tej książki. Na jej korzyść przemawia dobry styl obu autorek, trafność opisów czy dobra zabawa, która towarzyszyła mi od początku do końca. Pojawiły się jakieś elementy charakterystyczne dla stylu Kennedy, były nawiązania do New Adult, ale przede wszystkim widoczna była relacja damsko-męska od nienawiści do płomiennego uczucia, która w pełni mnie do siebie przekonała.

Myślę, że gdyby nie tak dobrze dobrane charaktery dla Jess i Blake'a historia nie wypadłaby tak dobrze. A jednak bohaterowie okazali się przesympatyczni, zabawni i w pełni wiarygodni, przez co trudno mi ocenić kogo polubiłam bardziej. Z Jess czułam się związana od początku, jej los nie był mi obojętny, czułam pewnego rodzaju rozczarowanie tak samo jak ona, gdy rodzina wciąż złośliwie wytykała jej popełnione błędy. Uchodziła za czarną owcę w rodzinie a to nigdy nie jest przyjemne. A jednak nie poddawała się, z uśmiechem na ustach walczyła, by wszystkim udowodnić, że wcale nie jest taka zła i właśnie za to zdobyła mój szacunek. Z Blake'm było na początku inaczej, on najpierw był tylko chwilą słabości Jess, kimś na kim nie skupiałam większej uwagi. Zwykłym podrywaczem, hokeistą jednym z wielu. Szybko jednak okazało się, że i on otrzymał takie cechy osobowości, że na pewno nie zginie w tłumie, idealnie wypełnił obraz Jess i gdy ich słowne przepychanki nie miały końca - byłam zachwycona!

To romans, w którym miłość nie przychodzi od razu. Najpierw jest przelotna noc, nieprzemyślana decyzja a później ślub brata od którego wszystko się zaczyna. Ona ma być druhną, on jego drużbą i cieszy się, że w końcu zapoluje na uroczą blondynkę. Jess jednak wymyka mu się z rąk, wcale nie poddaje się tak łatwo jego urokowi i ta gra w kotka i myszkę gra ku radości czytelnika, który może zrelaksować się przy takiej książce, wczuć w rolę bohaterów, pośmiać wraz z nimi oraz po prosu poczuć na własnej skórze siłę prawdziwej, przeznaczonej komuś miłości.

"Dobry chłopak" to lektura obowiązkowa dla wszystkich romantyczek. Słodka, urocza, przesympatyczna i przywołująca na usta szczery uśmiech. Uwielbiam ją! Jedyne czego żałuję, to jej krótkiej treści. Chętnie czytałabym więcej i więcej o losach tej dwójki. Każdy bohater otrzymał rolę, którą odegrał idealnie i nawet dość schematyczny tor, który obrały autorki wcale mi nie przeszkadzał. Liczyła się dobra zabawa, która podczas lektury nie miała końca.

piątek, 14 lutego 2020

"Bezwład" Jessica Barry

"Bezwład" Jessica Barry, Tyt. oryg. Freefall, Wyd. Rebis, Str. 416

  Czasami lepiej nie odkrywać prawdy…

Przeżyła katastrofę, by ponownie walczyć o życie. Tylko czy i tym razem uda jej się wygrać z przeznaczeniem?

Wszyscy czekali na ten thriller z wielkim zainteresowaniem, czekałam i ja. Co począć, kiedy ten gatunek jest mi niesłychanie bliski i czasami potrzebuję coś mocno wstrząsającego i zaskakującego. Pojawiły się oczywiście obawy czy czasami opinia nie wyprzedza samej powieści, ale odważyłam się zaryzykować i wcale nie żałuję, chociaż musicie wiedzieć, że to debiut autorki, więc nie obeszło się bez niewielkich potknięć.

Zacznę od pozytywów. Zdecydowanie główna bohaterka zasługuje na kilka słów uznania. To dziewczyna wykreowana w sposób trochę przerysowany, ale ja to kupuję: ma siłę, determinację i wielką odwagę, by stawić czoła potężnym przeciwnością losu a ja sama nie mam pojęcia jak zachowałabym się na jej miejscu. Allison Carpenter o której mowa, przeżywa katastrofę lotniczą w Górach Skalistych i przemierza nieznany sobie szlak, by dotrzeć do kogoś i wezwać pomoc. Wpływowi ludzie wiedzą jednak, że zna ona wielką tajemnicę i zrobią wszystko, by kobieta nie przeżyła. 

Tuż obok losów Allison poznajemy drugą narrację, ze strony jej matki Maggie Carpenter. Chociaż ma wielką nadzieję, że jej córka wciąż żyje - nie jest wcale idealną rodzicielką. Ma swoje za uszami, ich wspólne życie potoczyło się tak a nie inaczej i przez to nie miały ze sobą kontaktu przez kilka lat. Dziś Maggie wyszukuje informacje o Allison przez co poznaje na nowo swoją córkę, ale czy faktycznie podoba jej się to co widzi? Obie te bohaterki mają własne tajemnice, indywidualne charaktery i inne podejście do życia, dzięki czemu te dwa punkty widzenia budują dwie odrębne a jednak spójne historie, które poznaje się z rosnącymi zaciekawieniem.

Inaczej rzecz ma się z fabułą, która jest ciekawa, ma odpowiednie napięcie i dynamizm, ale czasami wydawała się trochę naciągana. Za dużo było tych niemożliwych scen, za dużo kinowych motywów rodem z kaskaderskich scen akcji i tej survivalowej przygody. Nie zawsze dawałam wiarę w to co czytam, a jednak przerzucałam kolejne strony w oczekiwaniu na rozwiązanie obiecanych zagadek i nie nudziłam się czy też nie żałuję poświęconego lekturze czasu - są mankamenty, owszem, ale plusów jest znacznie więcej. Nie zapominajmy o dobrze skonstruowanych kreacjach bohaterów, o relacji na linii rodzic-dziecko, społecznych problemach, wartości pieniądza czy ludzkie relacje na odpowiedź żalu, bólu i braku poczucia bezpieczeństwa.

"Bezwład" jest lekturą, której warto dać szansę. Nosi w sobie wszystkie cechy książki, która toruje sobie drogę do miejsca książek wciągających i zaskakujących a mnie przekonuje taka wizja autorki nawet jeśli gdzieś po drodze pojawiły się pomniejsze potknięcia. Wybaczam, ponieważ to debiut i chętnie zdecyduję się na więcej jeśli pojawi się taka okazja. A samą powieść polecam fanom sensacji czy miłośnikom rozkładania na czynniki pierwsze ludzkich emocji, bo tego tutaj na pewno nie brakuje. Oto przygoda na ładnych kilka godzin, kiedy rozum domaga się nowych wrażeń po ciężkim dniu.

czwartek, 13 lutego 2020

"Tylko tu i teraz" Nina Majewska-Brown

"Tylko tu i teraz" Nina Majewska-Brown, Wyd. Burda Książki, Str. 288

Czy można żyć i kochać w dwóch epokach jednocześnie? 

Nie spodziewała się, że los rzuci ją do innej epoki a jednak to tam znalazła miłość. Czy główna bohaterka powieści Niny Majewskiej-Brown odnajdzie zatem szczęście?

Z książkami tej autorki nie miałam wcześniej styczności aż do czasu pierwszego tomu serii i lektury "Tylko dla dorosłych". Książka jednak wydała się ciekawa i wciągająca, więc chętnie dałam szansę kontynuacji: przekonała mnie do tego przede wszystkim mała objętość i przekonanie, że jest to idealna lektura na leniwy wieczór.

Wcześniej mieliśmy okazję poznać losy głównej bohaterki, która nieoczekiwanie przeskoczyła do innego epoki. Tam poznała Konstantego, zakochała się i odnalazła spokój. Jednak XXI wiek upomniał się o swoją bohaterkę i zmusił do powrotu przez co Klara na powrót czuje się nieszczęśliwa i niezrozumiana. Jednak pewnego dnia pada ofiarą wypadku samochodowego i zbiegiem okoliczności lekarz, który ją opatruje jest zadziwiająco podobny do Kostka. Czy to możliwe, by Kosma był tym samym człowiekiem w innej epoce? Czy szansa na miłość nie została ostatecznie stracona?

Bohaterowie powracają a główny bohater dodatkowo w nowej odsłonie. Klara, jej rodzina oraz irytujące przyjaciółki niczym się nie różnią od postaci, które wcześniej poznaliśmy, więc jeśli znacie pierwszy tom - wiecie czego możecie się spodziewać. Towarzystwo kobiety potrafi zajść za skórę swoimi kąśliwymi i nieprzyjemnymi uwagami, ale plus jest tego taki, że Klara wydaje się na to bardziej odporna. Nie jest już taką rozmytą postacią jak wcześniej a wie czego chce szczególnie, gdy poznaje Kosmę. Robi wszystko, by dowiedzieć się czy to nie ten sam mężczyzna, o podobnym charakterze i oddaniu wciąż wspominając Kostka. Czy będzie jej dane go jeszcze zobaczyć? O tym musicie przekonać się sami.

Lekka powieść napisana bez większego angażowania emocji to obyczajowa lektura, która sprawdzi się w duecie z kubkiem gorącej herbaty. Nie liczy sobie dużo stron, więc śmiało można przeczytać ją w jeden wieczór a dzięki losom Klary dowiecie się gdzie tkwi sedno prawdziwej miłości. Ciekawi choć nie tak, by odrywać od rzeczywistości jest po prostu zwykłą opowieścią wypełniającą nasz wolny czas. "Tylko tu i teraz" to książka, która pozwala się zrelaksować i pomarzyć o idealnym mężczyźnie zapisanym nam w gwiazdach.

środa, 12 lutego 2020

"Żywica" Ane Riel

"Żywica" Ane Riel, Tyt. oryg. Harpiks, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 280

Co się dzieje, jeśli kochasz kogoś tak bardzo, że chcesz go zatrzymać przy sobie za wszelką cenę, w bezpiecznym miejscu?

Co wydarzy się w zamkniętej przestrzeni, gdy do głosu zostaną dopuszczone ludzkie pragnienia? Czy nadszedł już czas, by zacząć się bać?

Ane Riel, autorka pochodząca z Dani, zaprasza nas do poznania przygody innej niż wszystkie. Kompletnie nie wiedziałam czego mogę spodziewać się po jej lekturze chociaż to właśnie opis zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę. Wszystko wydawało się owiane pewną dozą tajemnicy a obietnica zaskakującej historii wisiała w powietrzu. Miało być groźnie, szokująco i ciekawie a to mieszanka, która zawsze mnie kusi.

Niby thriller, niby historia wzruszająca a przede wszystkim saga rodzinna. Trudno jednoznacznie zakwalifikować tą powieść do jednego gatunku, ale niezależnie od tego w jakie ramy chcemy ją wpasować (choć coś czuję, że wymknie się budując własną odrębną historię) jest ona przede wszystkim po mistrzowsku poprowadzona. Niesłychanie trudno oderwać się od czytania, gdy kompletnie nie wiemy co wydarzy się na kolejnych stronach a duszna, mroczna atmosfera grozy co raz bardziej się zacieśnia. To powieść zagadka, ale w najlepszym znaczeniu tego słowa.

Gdy głównym bohaterem jest dziecko, szczególnie w thrillerach, atmosfera strachu wydaje się jeszcze większa. Tutaj zaledwie dziewięcioletnia Liv mieszka wraz z rodzicami na niemal dzikiej wyspie odizolowanej od świata. I choć kocha swoich rodziców to zaczyna dostrzegać zachodzące w nich zmiany. Czuje się osamotniona i mimo przyjaciela, który zawsze stoi u jej boki pragnie żyć jak swoi rówieśnicy. Pewnego dnia jednak po najbliższym miasteczku rozchodzi się wieść o śmierci dziewczynki. Tylko czy to prawda?

Wyobraźnia działa na najwyższych obrotach, wciąż analizuje się nowe fakty, wciąż próbuje się zrozumieć o co w tym wszystkim w ogóle chodzić. Wszystko wydaje się żyć na naszych oczach, ponieważ autorka wspaniale oddała kreacje bohaterów oraz opisy otaczającej ich przyrody. I właśnie ta realność, wiarygodność widoczna na każdym kroku wciąga nas w wir tej historii przekonując, że być może wszystko wydarzyło się naprawdę. To opowieść o ludziach, którzy zatracili się w miłości oraz strachu przed stratą ukochanej osoby, świetnie skonstruowane przemyślenia i trafne analizy oraz możliwość potencjalnej traumy po tym wszystkim czego doświadczyło dziecko.

"Żywica" to idealny start w nowym roku. Mamy dopiero początek lutego a już tak dobra książka wkrada się na półki w księgarniach. Nie możecie przejść obok niej obojętnie, nie możecie tego przegapić. To nie jest zwykły thriller jakich wiele a złożona historia zmuszająca do myślenia od początku do końca. Jestem nią zachwycona.

wtorek, 11 lutego 2020

"Totalna Magia" Alice Hoffman

"Totalna Magia" Alice Hoffman, Tyt. oryg. Practical Magic, Wyd. Albatros, Str. 320

Zawsze rzucaj rozsypaną sól przez lewe ramię. Posadź rozmaryn przy furtce ogrodowej. Hoduj róże i lawendę, na szczęście.

Przeznaczenie zawsze upomni się o swoje, szczególnie gdy ingeruje się w jego przebieg. I niestety nie zawsze niesie ze sobą dobre rozwiązania.

W przypadku książek Alice Hoffman zasada: najpierw książka, później film, nie obowiązywała. Przynajmniej nie tak do końca. Wszystko przez to, że w Polsce najpierw pojawiła się ekranizacja "Totalnej magii" a dopiero wiele lat później przetłumaczono książkę. Film był cudowny, nastrojowy i magiczny w każdym aspekcie tego słowa a wyjątkowe role Nicole Kidman i Sandry Bullock sprawiły, że do ekranizacji wracałam wiele razy. Byłam zatem ogromnie ciekawa jak wypadła na tle tego wszystkiego książka, czyli pierwowzór, druga część "Zasad magii". 

Pierwszy tom był ciekawy i mnie osobiście pochłonął na kilka dobrze spędzonych godzin, ale to kontynuacja budziła we mnie większe emocje. Czy dorówna ulubionemu filmowi? A może będzie jeszcze lepsza? Co jeśli okaże się kompletną porażką? Myślę, że wielu z nas przechodzi przez taki konflikt wewnętrzny, gdy ukochane dzieło doczeka się nowej wersji, ale w tym przypadku właściwie takie pytania pozostały bez odpowiedzi, ponieważ trudno porównać mi ekranizację z książką, gdy dwie te wersje bardzo się od siebie różnią. I to uważam za wielki plus!

O ile film przede wszystkim skupia się na wątku romantycznym i praktykowaniu magii przez główne postacie, o tyle książka to szereg złożonych motywów wszelakiej treści. Lektura niesie ze sobą więcej szczegółów, detali i nieznanych mi do tej pory faktów, przez co wciąga równie mocno co ekranizacja. Zagłębiamy się w życie Sally i Gillian, które na początku się rozdzielają i prowadzą odrębne historie, widzimy jak radzą sobie z przeznaczeniem na własny sposób i wracamy do punktu wyjścia, gdy wydarza się tragedia. W tle przewijają się motywy niespełnionej miłości, utraconych szans, relacji w nietypowej rodzinie, siostrzanej więzi czy postrzeganiu prawdziwego życia zależnie od punktu w jakim aktualnie się znajdujemy. Autorka poprowadziła wszystkie te wątki w bardzo szczegółowy, dobrze rozbudowany sposób i nic nie potraktowała z góry, przez co cały czas mamy przed sobą w pełni wiarygodny obraz tej niebanalnej sagi rodzinnej.

Alice Hoffman w swojej książce rozbudowuje także wyraźnie sylwetki poszczególnych postaci. To bardziej kobieca książka, ponieważ płeć piękna przeważa w gronie bohaterów, ale to tylko pokazuje jak nieobliczalne mogą być kobiety, ile emocji i ukrytych pragnień w nich buzuje oraz jaka siła drzemie w tych niby bardziej delikatnych istotach. Uwielbiam autorkę właśnie za ten czas poświęcony Sally i Gillian, dwóm siostrom osieroconym przez rodziców, które trafiły pod opiekę bardzo oryginalnych ciotek. To tam nauczyły się władać magią, ważyć eliksiry i pod naporem klątwy postrzegać życie w inny sposób. Nie było im łatwo co widać przez niemal całą fabułę, ale ich losy stały się też dla mnie w jakiś sposób inspiracją, gdy wkraczałam w fabułę skupiającą się na detalach z ich życia.

"Totalna magia" to interesująca, subtelnie magiczna i bardzo obyczajowa powieść. Jest zupełnie różna od swojej ekranizacji, więc polecam nie nastawiać się w konkretny sposób na lekturę. Być może niektórych czytelników nie przekona do siebie powolnym tempem akcji, ale ja pozostaję pod jej urokiem, cieszę się, że mogłam poznać nowe fakty na temat bohaterek o których myślałam, że wiem już wszystko i na moment zapomnieć się w świecie, w którym magia dla tych pań jest czymś zupełnie naturalnym. Klimat zdecydowanie robi tu swoje i dlatego ze swojej strony lekturę Alice Hoffman bardzo polecam.